Bogdan Dyjuk, dyrektor placówki nie ma sobie nic do zarzucenia. - Właśnie w trosce o publiczne pieniądze staraliśmy się odrzucić roszczenie - argumentuje. I dodaje, że każdy ma prawo do swojej opinii. - Tę sprawę uważam już za zamkniętą - kwituje pytania.
Andrzej Kurczyński pracował w Augustowskim Centrum Edukacji w Augustowie. W ostatnich latach był delegowany do pracy związkowej. Pełnił m.in. funkcję szefa miejscowych struktur ZNP.
- Współpraca z dyrektorem Dyjukiem, przez wiele lat układała się bardzo dobrze - mówi zainteresowany. - Nie wiem, czym kierował się podejmując ostatnią decyzję.
A dotyczyła ona zgody na kolejny, 4-letni urlop. Dyjuk odmówił podnosząc, że w jego trakcie nauczyciel nabędzie prawa emerytalne.
- Przepisy mówią jasno, że szkoła deleguje na pełną kadencję - dodaje Kurczyński. - Natomiast prawa emerytalne, to przywilej, a nie obowiązek.
Związkowiec pozwał szkołę do Sądu Pracy w Suwałkach. Ten uznał, że Kurczyński ma rację i nakazał Dyjukowi podpisanie wniosku o urlop. ACE zaskarżyło orzeczenie do "okręgówki" i znowu przegrało. - Mimo to dyrektor uparł się i wystąpił o kasację wyroku do Sądu Najwyższego - opowiada związkowiec. - Znowu przegrał sprawę i szkoła musiała zapłacić mi około 60 tysięcy złotych, czyli pensję oraz odsetki karne. Oczywiście, pokryła też koszty związane z obsługą prawną. Uważam, że te pieniądze można było spożytkować znacznie lepiej.
O zupełnie niepotrzebnym i kosztownym sporze Kurczyński poinformował władze powiatu augustowskiego, który jest organem prowadzącym szkoły. - Prosiłem starostę, by powiedział o tym radnym - dodaje rozmówca. - Chciałem, by wiedzieli, w jaki sposób z kasy biednego samorządu uciekają pieniądze. Niestety, sprawa została zamieciona pod dywan.
Roman Krzyżopolski, przewodniczący rady powiatu augustowskiego mówi, że o zamieszaniu z urlopem związkowca słyszał, ale tylko nieoficjalnie.
- Pismo trafiło do starosty - zauważa. - Nie mam pojęcia, dlaczego on to zablokował.
Jarosław Szlaszyński funkcję starosty sprawuje od kilku tygodni i za swojego poprzednika tłumaczyć się nie chce. Sprawę zna, ponieważ wcześniej był wicestarostą i nadzorował oświatę.
- Przepisy dotyczące delegowania nie są precyzyjne i dyrektor szkoły był przekonany o słuszności swojego stanowiska - tłumaczy. - Upoważniało go do tego również orzeczenie sądu pierwszej instancji, który uznał, że powództwo zasadne jest w znacznej części, a nie w całości.
Starosta dodaje, że za przegrany proces dyrektor nie został pogłaskany, ale też trudno go linczować.
- Nie pamiętam, czy otrzymał nagrodę, ale jeśli nawet to należy brać pod uwagę wszystkie osiągnięcia dyrektora, a nie jedną sprawę - zauważa rozmówca. - Szkoła funkcjonuje dobrze, jej uczniowie osiągają bardzo dobre wyniki na egzaminach. I to, w naszej ocenie, jest najważniejsze.
Starosta twierdzi, że na decyzję władz powiatu na pewno nie miał znaczenia fakt, że B. Dyjuk jest przewodniczącym Sejmiku. - A co to ma do rzeczy? - dziwi się pytaniu.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?