Przed nami premiera waszej debiutanckiej płyty "Selfinside". W piątek, 12 października, zagracie koncert promujący na Węglowej w Białymstoku...
- Darek Car: Tak, to prawda. Mimo, że utwory które znalazły się na krążku, zdążyliśmy już trochę ograć, kiedy płyta nie była jeszcze gotowa. A potem ruszamy w trasę - jedziemy z zaprzyjaźnionym zespołem z Morąga, Moaft. Pasujemy do siebie stylistycznie i też chyba jako ludzie. To dobry skład. Wszystkie koncerty są organizowane na zasadzie "do it yourself". Oprócz Białegostoku będziemy w Olsztynie, Włocławku, Poznaniu, Gorzowie Wielkopolskim, Morągu, Toruniu, Krakowie, Warszawie.
- Michał Kułak: Nie jesteśmy jeszcze na tyle popularni, żeby codziennie grać koncerty, więc to będą takie partyzanckie wypady weekendowe (śmiech).
Jak "Selfinside" różni się od Waszych EPek?
- Mateusz Trykozko: Numery są bardziej rozwinięte kompozycyjnie, bardziej zróżnicowane i dynamiczne. Wcześniej, jeżeli kawałek był spokojny, to przez cały utwór. Podobnie z utworami z tak zwanym wykopem. Teraz to się zmienia.
- Michał: Z EPkami jest tak, że są tam zazwyczaj po 4 utwory i łatwiej jest stworzyć spójny styl. Nadać im swoisty charakter. Płyta jest bardziej eklektyczna.
- Mateusz: Na płycie jest 9 utworów. Długo nad nimi pracowaliśmy, nie tylko w studiu, ale i na próbach. Chociaż były też utwory, które powstały przy nagrywaniu.
- Darek: Chyba z 7 ich było (śmiech).
- Adam Radziszewski: Jedna piosenka powstała naprawdę na czysto w studiu, wcześniej nie była grana.
Jak wspominacie czas nagrywania materiału. Jak Wam się pracowało?
- Darek: Materiał przepracowaliśmy na próbach. Każdy mniej więcej wiedział co ma robić. Nie zbieraliśmy się w jednym pomieszczeniu i nie graliśmy razem, tylko każdy robił swoje, po kolei. Były też dni, że spotykaliśmy się wszyscy w studiu. Dla każdego z nas wspomnienie tego czasu jest pewnie inne. Zespół jest ważny, ale jest tylko jednym z elementów naszego życia. Dla mnie to bardzo ciekawy okres. I wiem, że jak będę miał 60 lat i posłucham tej płyty, to odnajdę w niej coś i przypomnę sobie, co się wtedy w moim życiu działo. Podchodzę do tej płyty dosyć osobiście.
- Mateusz: Płyta od pierwszych nagrań do ostatecznego masteringu powstawała pół roku. Mamy ten komfort, że w Studni (studio - przyp. red.) mogliśmy siedzieć ile potrzebowaliśmy i nagrywać kolejne ślady bez ciśnienia na to, że jesteśmy ograniczeni pieniędzmi czy czasem.
- Darek: Dlatego materiał mógł dojrzeć. Nie musieliśmy nigdzie biec. A dzięki stypendium artystycznemu od prezydenta mogliśmy już gotową muzykę, jeszcze przed zamknięciem wszystkiego w całość, dać ludziom z Hertz Studio, żeby popatrzyli na to z zewnątrz i nanieśli swoje poprawki. Praca nad własnym materiałem jest bardzo męcząca. Obcowanie z tym cały czas jest jak wieczne przeglądanie się w lustrze i myślenie, co by tu poprawić.
Rozmawiała Urszula Krutul
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?