Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostoczanka Diana Paszko wie, kto w jakim ubraniu będzie wyglądał dobrze. Ubiera Dunki, Polki...

Agata Sawczenko
Agata Sawczenko
Diana Paszko modą interesuje się od dziecka. Dziś w Danii jest tzw. personal shopperem. - To wychodzenie z kimś na zakupy, przeglądanie czyjejś szafy i  tworzenie stylizacji - tłumaczy
Diana Paszko modą interesuje się od dziecka. Dziś w Danii jest tzw. personal shopperem. - To wychodzenie z kimś na zakupy, przeglądanie czyjejś szafy i tworzenie stylizacji - tłumaczy archiwum prywatne
Uwielbia prostotę, ale nie nudę. Lubi bawić się modą. I właśnie do tego namawia swoje klientki. Białostoczanka Diana Paszko wyjechała do Danii i tam podpowiada, jak dobrze się ubierać

Dania i Polska? Pewnie, że się różnią. Ale te dwa kraje mają też sporo wspólnego. Może dlatego tak bardzo lubię być i tu, i tu - uśmiecha się Diana Paszko. Białostoczanka przed laty zdecydowała się na przeprowadzkę do Danii. Tam mieszka, tam ma bliskie osoby, tam ułożyła sobie życie - i te prywatne, i zawodowe. Zresztą, oba się łączą, tak jak Diana łączy Polskę z Danią. Bo u białostoczanki wszystko się kręci wokół mody. To jej pasja! I jej zawód.

- Miałam to szczęście, że moja rodzina korzystała z talerza - uśmiecha się. I od razu tłumaczy: - Talerza satelitarnego, czyli anteny, dzięki której przed laty można było oglądać zagraniczną telewizję.

Mała Diana robiła to pasjami. Ale wybierała tylko programy o modzie. Modelki na wybiegach, piękne stroje, niezwykłe, modowe pomysły- to wszystko inspirowało ją, by wcielać w życie to, co sama miała w głowie: - Rysowałam, projektowałam, szyłam, przerabiałam stare ubrania. Bywało, że misternie wycinałam koronki z firanek, by później przyszyć je do spodni - wspomina. Najpierw ubierała tylko lalki, później już siebie. Jako nastolatka opowiadała o modzie białostoczankom, bo w miejskiej telewizji dostała własny modowy program. To dopiero była frajda. To dopiero była przygoda!

Z miłości do mody wybrała białostocką szkołę kreowania ubiorów. Tam dostała mnóstwo informacji o rodzajach materiałów, zasadach projektowania, szycia, komponowania strojów, stylistyki. Dzięki wrodzonym zdolnościom, poczuciu szyku, ale i umiejętnościom zdobytym w szkole szybko znalazła pierwszą pracę. Wymarzoną. W modzie - a jakże.

- To był sklep z luksusowymi markami. Moim zadaniem było m.in. kreowanie stylizacji na wystawę - opowiada. Ale już tam zdobyła serca pierwszych, zachwyconych jej stylem klientek. Wchodziły do salonu i od progu się rozglądały, czy Diana akurat ma dyżur. Ufały jej poradom, wiedziały, że jeśli to ona skomponuje im stylizację, na pewno będą dobrze wyglądać. Bo dziewczyna zna się na modzie, ma wyczucie stylu, a do tego odpowiednie wykształcenie. No i jest życzliwa - a to przecież tak wiele znaczy. Każdy przecież chce, by zakupy były dobrą zabawą, przyjemnością, przynosiły satysfakcję.

Dziś Diana nadal ubiera kobiety - ma mnóstwo zamożnych klientek, którym podpowiada, co włożyć na jaką okazję, co z czym skompletować, jakie dobrać dodatki... Ale po kolei. - Bardzo często odwiedzałam Danię, bo tam mieszkała moja rodzina - wspomina Diana. Częstotliwość wyjazdów nasiliła się, gdy jej kuzynka urodziła w Danii dzieci. - Człowiek lgnie do tych małych pociech - tłumaczy dziś z uśmiechem Diana. I opowiada, że w czasie jednego z takich wyjazdów... zakochała się. - Mojego partnera poznałam jakieś 13-14 lat temu - wspomina. - I od razu wiedziałam, że będę musiała w Danii zostać. Bo skoro jestem zakochana, to czemu nie spróbować? Zresztą i sama Dania zawsze mi się podobała.

Nie miała problemu, by zacząć układać swoje życie w innym kraju. Wiedziała jedno - musi robić to, co lubi i na czym zna się najlepiej. Jak to się stało, że znalazła pierwszą klientkę, z którą poszła na zakupy - dziś już do końca nie pamięta. Najważniejsze, że za pierwszą klientką przyszła druga, potem kolejna i kolejna...

- Duńczycy bardzo chcą, by przyjezdni uczyli się ich języka. Ale jednocześnie, na szczęście, wszyscy doskonale znają angielski. Od początku nie miałam więc problemu, by się z kimkolwiek porozumieć.

Jak wspomina, miała też dużo szczęścia. - Poszłam na przyjęcie. Tam poznałam ludzi, którzy na co dzień obracali się w świecie mody, chodzili na pokazy. Spodobał im się mój styl i nawiązaliśmy współpracę.

Diana jest więc stałą gościnią pokazów mody, wie, co się dzieje w tej branży, osobiście zna wielu projektantów. Wśród jej klientów są artyści, biznesmenki, doradza też jednemu multimilionerowi. Sama również bierze udział w organizacji pokazów czy sesji zdjęciowych. - Najważniejsze, że sama sobie jestem szefem - uśmiecha się. Bo tak rozwinęłam swoją bazę klientek, że nie potrzebuję robić niczego innego.

Przyznaje, że w modzie kocha najbardziej bycie tzw. personal shopperem. - To wychodzenie z kimś na zakupy, przeglądanie czyjejś szafy i tworzenie stylizacji - wymienia. To też fajny, ciekawy sposób na spędzanie czasu i poznawanie ludzi, czasem nawet na nowe przyjaźnie. - Bycie stylistą to trochę jak bycie doradcą personalnym czy psychologiem - przekonuje Diana. I opowiada: - Niektóre klientki mi opowiadają, że mają nieładne pupy, kolana, ramiona. A przecież problem nie leży w naszym ciele, tylko w źle dobranym ubraniu. Bardzo dużo ludzi tego nie rozumie. A ja ich przekonuję, że to prawda.

I udaje się?

- No pewnie! - uśmiecha się Diana.

Najwięcej satysfakcji ze spotkania ma wtedy, gdy uda się osiągnąć kompromis. Gdy klient godzi się na jej propozycje, ale jednocześnie bardzo dobrze się czuje w wybranych przez nią stylizacjach.

- Lubię widzieć, że dzięki mnie klientki są szczęśliwe, że dobrze się czują w wybranych przeze mnie ciuchach. Twarz im się aż rozpromienia - uśmiecha się białostoczanka.

I zdradza swój sposób na ten kompromis: - Każde spotkanie zaczyna się od rozmowy. Pytam, co dana pani lubi nosić, a jakiego stroju totalnie nie akceptuje. I później, małymi kroczkami, staram się zaproponować coś spoza granic jej komfortu. Czasem jest ciężko, ale zwykle się udaje. Bo panie, z którymi pracuję, zwykle naprawdę mi ufają - uśmiecha się Diana.

Przyznaje, że mimo iż na miejsce do życia wybrała Danię, to do Polski przyjeżdża bardzo często. - Tu jest moja 90-letnia babcia, tu jest duża część mojej rodziny - tłumaczy. Tu też są jej znajomi, przyjaciele. W Polsce zna też wielu projektantów mody. - Chcę ich wspierać. Chodzę do nich na pokazy - opowiada. - A przy okazji, gdy tu jestem, mogę się spotkać z moimi klientami. Bo wciąż pracuję z paniami z Polski. Z niektórymi od wielu, wielu lat, praktycznie od początku - zdradza.

Ale tak naprawdę Diana ubiera panie nie tylko z Danii czy z Polski, czyli miejsc, gdzie przebywa najczęściej. No bo co za problem - wybrać strój dla klientki na przykład w Londynie. Każda niemal kreacja jest pokazana w internecie. Diana zna sylwetki klientek, bez problemu więc doradza, co miałyby przymierzyć, a one, już w kreacjach, wysyłają jej zdjęcia, filmiki lub po prostu łączą się na żywo online. - To świetne rozwiązanie, gdy pani ma jakieś ważne wyjście, potrzebuje sukienki na jakąś okazję - przyznaje Diana. I zaznacza, że kobiety z różnych krajów preferują różne style. - Rosjanki lubią na bogato, Włoszki wszędzie chcą mieć cekiny, a Dunki - podobnie zresztą jak ja - wolą elegancki minimalizm. Z drugiej strony Dunki są zachowawcze, trudno je namówić do jakiegoś modowego szaleństwa. Nie lubią dekoltów, nie lubią krótkich spódnic. Stawiają na wygodę - opowiada. Co ją dziwiło na początku, w Danii nie widzi się podziału na ludzi bogatych i biednych. Zresztą - tak wyraźnych podziałów tam nawet nie ma. Pewnie, są osoby, które zarabiają bardzo dużo i te stać na naprawdę kosztowne stroje. Jednak pozostali - niezależnie od zawodu czy stanowiska - zarabiają na podobnym, godnym poziomie. Dlatego na zakupy ze stylistką tak samo stać panią sprzątającą, jak i na przykład urzędniczkę. - Dunki wyglądają, jakby wstały i narzuciły na siebie coś od niechcenia. Wyglądają lekko, bez nadęcia, ale zawsze świetnie. Bo wybierają uniwersalne kroje i dobre tkaniny - opowiada. I przyznaje, że właśnie to ją zachwyca w modzie. - Idąc ulicą, nie potrafię się powstrzymać, by nie przyglądać się mijanym po drodze ludziom.

Jak mówi, tego stawiania na jakość chciałaby nauczyć również Polki. Bo to nie dość, że dobrze wygląda, to jeszcze się opłaca. - Ale nie można powiedzieć, że Polki nie potrafią się ubrać. Wyglądamy coraz lepiej, choć nadal zdarzają się źle skrojone ubrania, zupełnie niedopasowane do sylwetki. Polki są przywiązane do metki, do rozmiaru. A to przecież nie jest kwestia rozmiaru, tylko kroju! Dobrze dobrane ubranie może ukryć mankamenty, ale może też wydobyć z nas nasze najpiękniejsze strony! - Diana o modzie może opowiadać godzinami. Nigdy jej to nie nudzi. I ma mnóstwo pomysłów, jak tę modę wykorzystać. Od kilku miesięcy ma też w głowie pewien projekt. Chce połączyć modę duńską i polską. Jak? - Na razie to tajemnica. Ale wkrótce na pewno o tym opowiem - obiecuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Białostoczanka Diana Paszko wie, kto w jakim ubraniu będzie wyglądał dobrze. Ubiera Dunki, Polki... - Kurier Poranny

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna