Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostoczanka Ewa Wiszowata w programie "Jaka to melodia?"

Urszula Ludwiczak
Andrzej Zgiet
W teleturnieju „Jaka to melodia” wystąpiła już w ośmiu odcinkach! Jako jedna z najlepszych zawodniczek kwietnia brała udział w finale miesiąca. Ewa Wiszowata z Białegostoku uwielbia muzykę i ten program. I z pewnością jeszcze ją w nim zobaczymy.

Ewa już jako kilkulatka wiedziała, że chce kiedyś wystąpić w teleturnieju „Jaka to melodia”. - Oglądałam ten program od samego początku, kiedy tylko pojawił się w telewizji w 1997 roku - wspomina 26-letnia dziś Ewa Wiszowata. - Ale na udział w nim musiałam poczekać kilkanaście lat.

Aby zostać zawodniczką „Jaka to melodia“, trzeba być pełnoletnim. No i oczywiście odpowiednio się do tego programu przygotować. Bo w teleturnieju liczy się przede wszystkim wiedza muzyczna. A ta musi być ogromna. Tytuły piosenek i wykonawców trzeba odgadnąć nieraz po zaledwie jednej nutce czy kilku sekundach trwania utworu. - Dlatego udział w teleturnieju to zwykle lata przygotowań - mówi białostoczanka.

Do trzech razy sztuka

Na pierwsze eliminacje do teleturnieju Ewa zgłosiła się w 2011 r. Miała wówczas 21 lat.

- Ale nie powiodło mi się, nie zakwalifikowałam się do programu - przyznaje. - Pewnie przeważył też brak odwagi, bo trzeba było umieć się też dobrze zaprezentować. A mnie zjadał stres.

Jednak nie poddała się.

- Dalej uczyłam się piosenek i po dwóch latach przeszłam kolejne eliminacje - mówi z dumą. - Ale okazało się, że tym razem z przyczyn losowych nie mogę pojechać na nagranie...

Trzecie eliminacje były w 2014 r. Udane! Ewa została zaproszona do programu. W dwóch odcinkach była najlepsza, choć nie udało się jej zgarnąć głównej nagrody - 10 tys. zł. - W sumie wygrałam ponad 5 tys. zł, co - jak na debiut - uważam, że było niezłą sumką - kwituje. - Byłam zadowolona.

Po tym odcinku Ewa zyskała status zawodnika programu „Jaka to melodia” i aby brać udział w teleturnieju w przyszłości, nie musiała już przechodzić eliminacji. Ale przed nią był przepisowy półroczny okres karencji.

- W 2015 roku mogłam ponownie wziąć udział w tym programie - wyjaśnia białostoczanka. - Trafiłam jednak na świetnych, znakomicie przygotowanych zawodników i odpadłam już w pierwszym odcinku, w trzeciej rundzie.

Oczywiście nie był to koniec przygody z programem Roberta Janowskiego. W tym roku Ewa zgłosiła się do gry ponownie. I odniosła sukces. Wygrała trzy kwietniowe odcinki. W dwóch pierwszych nie zgarnęła wprawdzie pełnej puli, bo nie odgadła wszystkich siedmiu piosenek finału - w każdym zabrakło po dwa tytuły Ale w trzecim odcinku już się wszystko udało.

- To był 7 kwietnia, a zarazem mój siódmy raz w programie i do odgadnięcia było siedem piosenek, a ja na ostatnią miałam siedem sekund - opowiada Ewa. - I ta przewijająca się siódemka okazała się szczęśliwa.

Ewa podała bezbłędnie wszystkie tytuły. I wygrała! W sumie za trzy odcinki zgarnęła 18.440 zł. Z takim wynikiem, jako jedna z najlepszych zawodniczek, zakwalifikowała się do finału miesiąca. Dostała się w nim do trzeciej rundy, ale tam ostatecznie lepsza okazała się jej rywalka. - Trafiłam na naprawdę dobrą zawodniczkę - przyznaje z szacunkiem Ewa. - Jednak już samo to, że byłam w finale miesiąca, to duży sukces.

Swój występ w programie oglądała w niezwykłym towarzystwie. Akurat w dniu emisji tego odcinka w Sulejowie odbywał się zlot zawodników programu „Jaka to melodia“, na który oczywiście pojechała. Wiadomo było, że wszyscy zasiądą przed telewizorem. - I oczywiście wszyscy oglądając ten program w lot zgadywali piosenki, szybciej niż my, uczestnicy emitowanego właśnie odcinka - śmieje się Ewa. - Ale łatwiej jest zgadywać oglądając teleturniej w telewizorze, bo podczas nagrywania programu jest naprawdę duży stres. Trudno opanować emocje. Czasem zna się piosenki doskonale, ale tytuły wylatują akurat z głowy. Albo aranż utworu jest taki, że trudno odgadnąć, o jaką piosenkę chodzi. Trzeba mieć sporo szczęścia, trafiać na utwory, które się zna. Ważny jest też dobry słuch. I oczywiście wiedza.

Oto jej sposób na wygraną

Dlatego uczestnicy przygotowują się do programu bardzo dokładnie. Podstawa to oczywiście oglądanie wszystkich odcinków teleturnieju. Są osoby, które nagrywają wszystkie odcinki i potem je sobie w kółko odtwarzają, ucząc się na pamięć utworów czy aranży. W internecie są też strony poświęcone temu teleturniejowi, na których można znaleźć odcinki prezentowane od 2006 r. Duża część utworów w programie się powtarza, dlatego oglądając stare odcinki można się sporo nauczyć.

Druga szkoła to codzienne słuchanie tysięcy piosenek. Całych utworów, ale i samych początków, 5-10 sekund, tak, aby w programie już po pierwszych taktach można było rozpoznać utwór. Ewa stosuje tę drugą metodę. - Muzyka towarzyszy mi cały czas. Gra radio, słucham też piosenek na swoim odtwarzaczu - opowiada. - Słucham fragmentów, ale i całych utworów.

Trzeba też znać dyskografie polskich i zagranicznych wykonawców. Bywa bowiem że pada pytanie np. o pierwszy utwór z płyty wydanej w 1979 r. - Jeśli to ktoś, kto nagrał kilka płyt, to pół biedy, ale gorzej gdy ten dorobek liczy dziesiątki tytułów i setki piosenek, jak to jest chociażby u Maryli Rodowicz - zauważa Ewa. - Oczywiście trzeba też być na bieżąco ze wszystkimi nowościami. Bo te też pojawiają się w programie.

Ostatnio ma już nawet taki nawyk, że gdy słyszy gdzieś jakąś piosenkę, od razu zgaduje, co to jest. - Ale potrafię też słuchać muzyki tylko dla przyjemności - zaznacza Ewa. - Słucham właściwie wszystkiego. Kiedyś Just 5 czy Spice Girls, potem zaczęła się moja fascynacja Varius Manx, Wilkami, Stingiem. Ostatnio słucham Ani Dąbrowskiej, czy Lari Lu.

To jeszcze nie koniec

Są osoby, które w teleturnieju „Jaka to melodia” startują po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt razy. Dla niektórych to wręcz sposób na życie. Przy dobrych układach, w trzech kolejnych odcinkach wygrać można nawet ponad 40 tys. zł, a do tego dochodzą nagrody z finału miesiąca.

Dla Ewy udział w programie to na razie głównie duża frajda. No ale liczy się też zastrzyk finansowy. - Za pieniądze z wygranej pewnie pojadę gdzieś na wakacje, może do Hiszpanii... - zastanawia się.

Na co dzień 26-latka pracuje w Departamencie Architektury Urzędu Miejskiego w Białymstoku. Z wykształcenia jest inżynierem budownictwa Zajmuje się sprawdzaniem i zatwierdzaniem projektów budowlanych. Cieszy się też, że znajomi z pracy bardzo jej kibicują i wspierają. Gdy startowała w teleturnieju, wszyscy trzymali kciuki. Podobnie jak cała rodzina. Niektórzy mieli okazję nawet być z Ewą na nagraniach i zobaczyć produkcję z drugiej strony.

Teraz będą kibicować Ewie w kolejnych programach. Bo że po półrocznej przerwie znowu się zgłosi do gry, to pewne.

- Mam nadzieję, że uda mi się to już w 2017 roku - zapowiada. - A może wcześniej, w jakimś odcinku specjalnym? Na pewno będę dalej grać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna