Wróżyła z kart, hipnotyzowała, diagnozowała chorego na podstawie jego zdjęcia. Kazała matkom kąpać dzieci z dodatkiem święconej wody, robić peelingi z soli, by wyleczyć się z toksycznej miłości. Innym kobietom Edyta M. radziła nosić kwiaty do kościoła i zostawiać je przed świętymi obrazami. „Ściągała” też z ludzi złą energię, wykonując tajemnicze ruchy nad ciałami osób poszukujących pomocy. Często chodziła nocami na cmentarz, by palić tam otrzymane za wróżby pieniądze. Przynajmniej tak mówiła „klientkom”.
Wstrząsająca była też przepowiednia Edyty M. o śmierci wujka jednej z jej „klientek”. Miała stwierdzić, że jego dni są policzone, a śmierć nastąpi wkrótce, podczas pierwszej pełni Księżyca. I tak rzeczywiście się stało. Córka zmarłego mówiła śledczym, że kiedy w noc śmierci taty wyszła na balkon, by zadzwonić po pogotowie, zobaczyła na niebie pełny Księżyc.
Jednak najbardziej spektakularnym wyczynem 41-letniej Edyty M., która jeszcze do niedawna mieszkała w Białymstoku, było omamienie na ponad pół miliona złotych 49-letniej mieszkanki Sokółki. Zdaniem prokuratury, Edyta M. obiecała kobiecie, że uchroni jej dzieci przed chorobą nowotworową. Ale nie za darmo. Wystraszona matka opróżniła konto, nabrała kredytów, pożyczała pieniądze od znajomych, by zaradzić chorobie. Śledczy ustalili, że Alina M. przekazała oszustce 550 tysięcy złotych.
W środę w Sądzie Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się proces w tej sprawie. Choć Edyta M. zarzuty ma bardzo poważne, odpowiada z tzw. wolnej stopy.
Więcej w czwartkowym wydaniu "Gazety Współczesnej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?