Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biegają z kijami po mieście

Anna Mierzyńska
Trenujemy, a nie tylko spacerujemy - tak o nordic walking mówi instruktor tej dyscypliny Tomasz Dziekoński. Jego podopieczni nie boją się nawet deszczu.
Trenujemy, a nie tylko spacerujemy - tak o nordic walking mówi instruktor tej dyscypliny Tomasz Dziekoński. Jego podopieczni nie boją się nawet deszczu.
Wieczorem w pogodny dzień w białostockich parkach można natknąć się na ludzi biegających z kijami!

Spacerowicze najczęściej zaszyli się już w domach, teraz czas na tych, którzy trenują. Jedni biegają, inni jeżdżą rowerami. Ale najwięcej emocji wzbudza grupa ludzi, która maszeruje szybkim krokiem. Niby nie ma w niej nic dziwnego, ale kiedy podchodzą bliżej, okazuje się, że każdy z nich trzyma w rękach dwa kijki, jakby narciarskie.

Obserwujący ich starszy mężczyzna ma oczy niczym spodki. Bo jak to tak, latem z kijkami narciarskimi chodzą, i to bez nart? Po trawie? Nie do pomyślenia...

Bo kije się przydają
- To nie są kijki narciarskie - śmieje się Tomasz Dziekoński, certyfikowany instruktor nordic walking, który prowadzi kursy w Białymstoku i reprezentuje Polską Federację Nordic Walking oraz międzynarodowe stowarzyszenie zrzeszające fanów tej dyscypliny. Pokazuje sprzęt z bliska. Rzeczywiście, zamiast paska na dłoń kijki mają coś w rodzaju rękawicy. Są bardzo sprężyste, a ostre końcówki umożliwiają wbicie ich w ziemię. To najważniejszy i w sumie jedyny sprzęt potrzebny do treningów nordic walking, czyli chodzenia w stylu skandynawskim. Ten rodzaj treningu wymyślono w Finlandii.

Najpierw stosowali go tylko sportowcy, głównie narciarze, trenujący poza sezonem zimowym. Ale okazało się, że ćwiczenia są na tyle proste, że mogą z nich korzystać wszyscy ludzie, także starsi. Nordic walking zaczął więc szybko rozprzestrzeniać się po całym świecie.

Okazało się, że efekty zdrowotne tego niezwykłego chodzenia z kijkami są niesamowite. Rośnie wydajność serca, spada waga, znikają napięcia mięśni w obszarze ramion i karku. Z kijkami chodzi się przyjemniej niż bez nich, ponieważ dzięki nim stawy i kręgosłup są mniej obciążone. Każdy kijek odbiera nam pięć kilogramów wagi. Jesteśmy więc lżejsi i lżej się nam maszeruje. To zachęca do systematycznych spacerów - a regularny ruch może hamować rozwój wielu chorób, i to bardzo poważnych: rwy kulszowej, artrozy, nadciśnienia, cukrzycy, otyłości. Działa też przy chorobach żył, a nawet... depresji! Skutki widać już po jednym-dwóch miesiącach regularnych ćwiczeń (wystarczy chodzić raz-dwa razy w tygodniu).
- Osobiście wolę mówić o treningach, nie o spacerach. Spacer kojarzy się z powolnym chodzeniem dla relaksu. Nordic walking trenujemy, czyli chodzimy w odpowiednim tempie i stosując odpowiednią technikę - zaznacza Tomasz Dziekoński.
Kurs trwa dwa dni, kosztuje zaledwie kilkadziesiąt złotych.

Na początku trochę wstyd...
W sobotni, deszczowy poranek w sali przy ul. Świętojańskiej w Białymstoku spotykają się ludzie w bardzo różnym wieku. Na kursy często przychodzą starsi - chcą zadbać o swoje zdrowie. Młodsi szukają przyjemnego sposobu na aktywne spędzanie wolnego czasu.

Na początek trochę teorii, potem praktyka. Każdy dobiera sobie kije odpowiedniej długości, w zależności od wzrostu. Te, które ma Tomasz, to sprzęt wysokiej klasy. Są lekkie, bo z dodatkiem włókien węglowych. Sprężyste, więc nie połamią się podczas energicznego marszu. Najlepsze są takie, których się nie rozkłada, bo wtedy mamy pewność, że kijek nie złoży się nagle podczas treningu.

W parku trochę wstyd, bo tak z kijkami po ścieżkach biegać... Na szczęście jesteśmy w grupie. Pierwsze ćwiczenia to rozgrzewka, dopiero potem szybki spacer, podczas którego kijki ciągnie się za sobą po ziemi. Wszystko po to, by chwilę później, gdy trzeba je będzie wbić, nie podnosić ich za wysoko ani nie wysuwać za mocno do przodu. Trzeba z nich korzystać tylko w taki sposób, by ułatwiały nogom odbijanie się od podłoża. Kiedy już dobrze opanujemy tę podstawową technikę chodu (tzw. basic), będziemy mieli wrażenie, że po ścieżce niosą nas same ręce, a nogi tylko muszą za nimi nadążyć.

Po godzinnym treningu niektórych bolą nogi, innych dawno niećwiczone mięśnie rąk. Ale są też tacy, którzy mogliby jeszcze iść, iść, iść... Bez końca.
- Uwaga, jak przy uprawianiu każdego sportu można się przetrenować! - ostrzega Tomasz. - Na początku nie polecam dłuższych ćwiczeń niż ok. 45 minut raz czy dwa razy w tygodniu.

Ahoj, żagle... w mieście
Kijki ci nie pasują, wolisz większą przestrzeń, swobodę, a do tego odrobinę adrenaliny? Pojedź nad zalew w Dojlidach. Tam nie tylko łykniesz bakcyla żeglowania, ale też nauczysz się podstaw tego sportu. Kursy żeglarstwa prowadzi tam kilka firm, najbliższy zaczyna się już w tę sobotę, kolejny 1 lipca. Trwają miesiąc. To nie tylko sposób na aktywne wakacje, ale też na przeżycie przygody z wiatrem i wodą oraz zawarcie nowych znajomości wśród rodzimych wilków morskich. A tych w naszym regionie nie brakuje.

- Podstaw żeglarstwa naprawdę można nauczyć się na zalewie w Dojlidach, bo wielkość akwenu nie ma większego znaczenia. Podstawowe manewry można wykonywać na Dojlidach - wiem, bo sam je robiłem wielokrotnie, poza tym wyszkoliłem już setki ludzi - mówi Grzegorz Beśka ze Szkoły Żeglarstwa "Szkwał". - A później, po kursie, każdy rozwija się już samodzielnie.
Co nie znaczy, że jest osamotniony. Na kursie może poznać ludzi, którzy na żeglowaniu zjedli już zęby. Poza tym organizowane są imprezy integracyjne w żeglarskiej tawernie, a tam da się umówić nie tylko na rejs po Mazurach, ale nawet na pełnomorską przygodę.

- Warto nauczyć się żeglarstwa - przekonuje Grzegorz. - To doskonały sposób na wakacje dla każdego, kto nie lubi stagnacji. Wypożyczamy sobie taki jak gdyby domek na wodzie, każdego dnia możemy być w innym miejscu. Do tego woda, wiatr, przestrzeń. A jeśli ktoś potrzebuje trochę adrenaliny, może wziąć udział w regatach, czyli wyścigach jachtów. W żeglowaniu najfajniejsze jest bowiem to, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Przecież jeśli ktoś lubi samotność, może popłynąć w samotny rejs.

Lecimy w dół!
Wolałbyś czuć adrenalinę znacznie częściej niż tylko podczas regat? Lubisz wyzwania i pokonywanie ich sprawia ci przyjemność? Nic straconego. W środku miasta znajdzie się miejsce także na coś ekstremalnego. Wystarczy pojechać na sportowe lotnisko na Krywlanach i polatać! Niekoniecznie samolotem, chociaż nim przy okazji trochę też. Ale nie o samolot chodzi tym razem, tylko... o spadochron. Ci, którzy już skakali, mówią o niesamowitym poczuciu wolności. Przez kilkadziesiąt sekund po prostu lata się w powietrzu. Jest spokojnie i pięknie.

Na białostockim lotnisku skaczą doświadczeni członkowie. Typowy kurs spadochronowy trwa dość długo, trzeba też mieć za sobą badania lekarskie oraz przejść 18-godzinne szkolenie teoretyczne. Ale jeśli chcemy posmakować tego sportu, też są na to metody. - Polecam skoki w tandemie oraz coraz popularniejszą turystykę spadochronową, czyli wyjazdy na Litwę, podczas których łączy się zwiedzanie ze skakaniem - mówi Sławomir Sieńczuk, instruktor spadochronowy z białostockiej firmy Fly4Fun.

Skok w tandemie to skok z instruktorem, do którego nowy skoczek jest przez cały czas przypięty. Wrażenia są bardzo podobne do skoków w pojedynkę, natomiast bezpieczeństwo gwarantuje nam doświadczony spadochroniarz. Każdy taki skok kosztuje kilkaset złotych, ale podobno przeżyć z lotu nie zapomina się przez całe życie.

Właśnie teraz nadarza się wspaniała okazja do tandemowego skakania. W ramach Dni Białegostoku na Krywlanach aż do 26 czerwca odbywać się będzie miting spadochronowy. Gwiazdą będzie słynny francuski samolot, który wystąpił w filmie o Jamesie Bondzie. Zabiera on na pokład aż 23 osoby i leci na wysokość czterech tys. metrów - o tysiąc wyżej niż zazwyczaj latają u nas samoloty zrzucające skoczków. Wystarczy zgłosić się na lotnisku albo skontaktować się ze Sławomirem Sieńczukiem (kontakt do znalezienia w internecie).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna