Jak to wygląda? Taksówkarz podający się za klienta zamawia przez specjalną aplikację przejazd Boltem. Kiedy samochód dojeżdza do celu podróży i przychodzi do zapłaty za kurs, prosi o paragon. Jeśli go nie otrzymuje, wzywa policję, a jego koledzy blokują złapanego kierowcę Bolta, by nie mógł uciec.
- Takie zatrzymania obywatelskie powodują, że kierowcy Bolta otrzymują mandat. To dla nich lekcja. Oni mają tak „przeprane mózgi” przez osoby, które ich zatrudniają, że nie są świadomi konsekwencji i kosztów na które się narażają - mówi białostocki taksówkarz (nazwisko do wiadomości redakcji), biorący udział w dwóch takich akcjach.
Zobacz też: Bolt w Białymstoku. Taksówkarze chcą natychmiastowej blokady aplikacji
Twierdzi, że w czasie jednej z nich kierowca chciał uciec od policji z pasażerami w środku.
- Mężczyzna nie chciał wydać paragonu, wezwaliśmy policję. I on wtedy się przestraszył. Kolega już miał jedną nogę na chodniku, a on ruszył do przodu. Chciał uciekać, ale drogę zastawili mu nasi koledzy - relacjonuje białostocki taksówkarz.
Jednak kierowca Bolta, z którym jechali taksówkarze zaprzecza, jakoby miał uciekać od patrolu policji. Swoją historię opisał w poście na Facebooku, jednocześnie ostrzegając innych kierowców firmy przed działaniami taksówkarzy.
– Ucieczka? To pomówienia. Dysponuję nagraniem z kamery samochodowej, która to potwierdza. To ja poprosiłem także o wezwanie policji, bo do taksówkarzy nie trafiały tłumaczenia, że wysyłamy faktury poświadczające przejazd drogą mailową - mówi nam Kamil, kierowca Bolta.
Dodaje, że mandatu nie otrzymał. Policji przedstawił licencję, ważne OC i badania lekarskie oraz umowę zlecenie z firmą dla której pracuje. Ale nie wszyscy kierowcy Bolta mogą się pochwalić kompletem dokumentów w razie kontroli. Wskazują na to dane z Inspekcji Transportu Drogowego w Białymstoku i Krajowej Administracji Skarbowej, które przeprowadzają kontrole wśród pracowników Bolta. Dotychczas było ich 14. I już w pierwszym miesiącu mandatami w wysokości 12 tys. zł ukarano dwóch kierowców. Urzędy zapowiadają dalsze kontrole.
A taksówkarze nadal zamierzają organizować akcje.
- Chcemy sprawiedliwości, tych samych zasad dla korporacji i firm typu Bolt. Niech ponoszą te same koszty, płacą podatki, ZUS, mają kasy fiskalne i ponoszą koszty ubezpieczenia od przewozu pasażerów - podkreśla taksówkarz, który współorganizował "kontrolę" na własną rękę.
Czytaj więcej tutaj:Strajk taksówkarzy 2019. Białostoccy taksówkarze wspierają protest w stolicy. Strajkują przeciwko Uberowi, Boltowi i innym firmom (ZDJĘCIA)
Obywatelskie zatrzymania są pokłosiem kwietniowych protestów tej grupy. Od ponad roku kierowcy czekają na nowe regulacje prawne zapowiadane przez rząd, które miałyby ujednolicić zasady funkcjonowania korporacji taksówkarskich i firm typu Bolt czy Uber. Póki co dla tej pierwszej grupy to duża strata pieniędzy, bo klienci chętnie korzystają z tańszych przewozów. Jak dotąd postulaty taksówkarzy nie zostały spełnione.
Konflikt wciąż narasta
Kierowcy Bolta nie ukrywają, że obawiają się działań taksówkarzy.
- Bezpodstawne zatrzymania, kwas wstrzykiwany w siedzenia, pocięte opony to bandyckie zachowania inicjowane przez białostockich taksówkarzy wobec kierowców Bolta i to jest godne potępienia - mówi jeden z kierowców Bolta, który chce zachować anonimowość. - Jest wolny rynek i to klient decyduje czy chce korzystać z usług Bolta czy taxi. Tylko że taksówkarze chcieli by mieć monopol i dyktować ceny. To właśnie tu jest przyczyna ich zachowań - dodaje mężczyzna.
Czytaj także: Egzamin z topografii dla taksówkarzy: Taksówkarze górą. PiS się ugiął, nie będzie egzaminu
Oficer Prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku Katarzyna Zarzecka potwierdziła, że otrzymali zgłoszenia dotyczące rozprzestrzeniania cuchnących substancji w samochodach kierowców Bolta. Sprawcy są jednak wciąż ustalani.
Zaś rzeczniczka wspomnianej firmy alarmuje, że przypadki zastosowania przemocy wobec pracowników Bolta są coraz częstsze.
- Są to przypadki agresji słownej, naruszenia nietykalności cielesne, a także zniszczenia mienia. Doszło m.in. do zdemolowania samochodu w skutek którego koszty naprawy wyniosły kilkanaście tysięcy złotych - mówi Anna Krylowicz z Bolt.
Dodaje, że Bolt działa legalnie. Kierowcy współpracują z partnerami posiadającymi licencje na krajowy przewóz osób - są to legalnie działające firmy, które rozliczają się na zasadach ogólnych więc płacą podatek dochodowy oraz odprowadzają należny VAT, ponieważ po każdym przejeździe wystawiana jest faktura.
- Chcemy jednolitych zasad dla wszystkich uczestników tego rynku. W momencie wejścia w życie nowelizacji ustawy, która czeka na podpis prezydenta, zostaje zniesiony m.in. obowiązek posiadania kas fiskalnych, egzaminów z topografii. Wszystkie samochody będą musiały być oznakowane, a wszyscy kierowcy posiadać licencję taxi. Może wtedy sytuacja się uspokoi - podkreśla rzeczniczka Bolta.
Jak działa Bolt?
Bolt (wcześniej Taxify) to europejska platforma do zamawiania przejazdu za pomocą aplikacji na smartfona – działa na podobnych zasadach jak Uber. W Polsce aplikacja Bolt dostępna jest od 2016 r. W marcu tego roku zadebiutowała w Białymstoku. Zyskuje coraz większą popularność przez okazyjne ceny przejazdów. Niższe niż te proponowane przez tradycyjne korporacje taksówkarskie. Kierowcy Bolta nie korzystają z kas fiskalnych, zamiast paragonu proponują klientowi fakturę, którą przesyłają na adres e-mail podany w aplikacji podczas rejestracji.
Zobacz też: Ataki na kierowców aplikacji Bolt. Policja bada sprawę. Kilka aut zniszczonych. Doszło też do próby pobicia
Zobacz koniecznie:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?