Agresja wojsk tych państw na Wislandię zakończyła się klęską wroga. Zmasowana obrona przerwała wojnę, której powodem była ropa naftowa i gaz.
Wczoraj niebo pod Orzyszem zapłonęło wybuchami rakiet przeciwlotniczych Langusta, na myśliwce wroga polowały nasze samoloty Mi-24, ziemią targały wybuchy bomb, a czołgi i bojowe wozy piechoty szturmem zajęły pozycje nieprzyjaciela. Taki obraz przybrała "wojna" na poligonie wojskowym w Bemowie Piskim, gdzie polska armia urządziła specjalny pokaz dla gości gigantycznych manewrów Sił Zbrojnych RP pod kryptonimem "Anakonda 2010".
Skuteczność naszej armii na polu walki obserwował prezydent Bronisław Komorowski.
Był pod wrażeniem batalii, ale jej nie skomentował. Prezydentowi bardziej przypadły do gustu spotkania i rozmowy z żołnierzami w polowej stołówce.
- Ćwiczenie było sprawdzianem dla wszystkich rodzajów wojsk i dowódców. Działania wojsk są elementem końcowym i pokazują, czy podjęte decyzje były prawidłowe, realne i praktycznie wykonalne - powiedział generał Mieczysław Cieniuch, dowódca operacyjny Sił Zbrojnych.
Hipotetyczna wojna i praktyczne manewry toczą się od 27 września na poligonach w Orzyszu i Ustce.
Orzyskie pole bitwy zgromadziło 7 tys. żołnierzy, blisko tysiąc wozów bojowych, 25 samolotów, 23 śmigłowce, 120 czołgów.
"Anakonda 2010" kończy się dziś.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?