Nie mogłem się ruszyć - zeznawał właściciel kantoru przy ul. Boh. Getta w
Białymstoku, który został brutalnie napadnięty. - Nogi mi się trzęsły, krew spływała po twarzy, użyty przeciwko mnie gaz szczypał w oczy.
Mężczyzna zeznawał w czwartek przed
białostockim sądem okręgowym, gdzie jako oskarżeni stanęli jego oprawcy. W kwietniu ub.r. weszli oni do jego sklepu wielobranżowego, w którym mieścił się też kantor. Zaatakowali mężczyznę i ukradli znajdujące się w kasie pieniądze. Zdaniem prokuratury, to nie był ich pierwszy napad. Wcześniej - w marcu 2009 r. - zaatakowali syna właścicielki kantoru przy ul. Sienkiewicza. W obu napadach łupem przestępców miało paść ponad 400 tys. zł w różnych walutach. Pokrzywdzeni nadal nie odzyskali pieniędzy.
Oskarżeni Marcin R., Daniel R. i Wojciech W. nie przyznają się do winy i obwiniają siebie nawzajem. Jeden z nich - Daniel R. - próbował uciec od odpowiedzialności i zbiegł z konwoju policyjnego, gdy był przewożony do prokuratury. Z związku z tym w jego sprawie toczy się odrębne postępowanie. Grozi mu dodatkowa kara.
- Uciekłem sprzed prokuratury, bo siedzę niewinnie i chcę być na wolności - wyjaśniał w czwartek w sądzie Daniel R.
Jak wynika ze śledztwa, mężczyźni, którzy dokonali obu napadów, byli bardzo brutalni. Używali gazu i niebezpiecznych narzędzi - w jednym przypadku kilogramowego młotka, w drugim broni.
- Byłem sam w pracy - mówił właściciel kantoru z ul. Boh. Getta. - Do sklepu weszło dwóch mężczyzn. Chcieli kupić bilety autobusowe. Pochyliłem się, żeby im je podać. Kiedy podnosiłem głowę, jeden z napastników prysnął mi gazem w twarz.
Napadnięty zasłonił się ręką i zaczął wycofywać w głąb zakładu. Wtedy drugi napastnik uderzył go w głowę młotkiem. Mężczyzna na parę chwil stracił świadomość. Kiedy próbował się podnieść, ponownie został potraktowany gazem.
- Potem jeszcze pchnęli ladę sklepową, która się na mnie wywróciła - opowiadał pokrzywdzony. - Po chwili zauważyłem, że jeden z napastników wszedł na zaplecze, do kantoru, skąd zabrał pieniądze i uciekł.
Zdaniem śledczych, miesiąc wcześniej ci sami napastnicy okradli inny białostocki kantor. Rano wchodził do niego syn właścicielki. W ręce niósł torbę z pieniędzmi. Dostał gazem pieprzowym w twarz. Bandyci zabrali mu torbę i zaczęli uciekać. Wtedy z kantoru wybiegła właścicielka. Zagrozili jej bronią i uciekli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?