Piotr Kuryło, maratończyk z Pruski Wielkiej, powoli kończy syberyjski odcinek w wyprawie dookoła świata. - Aby do Moskwy, a później będzie już łatwiej - twierdzi.
Wyprawa 39-letniego biegacza trwa już dziesięć miesięcy. Kuryło pokonał całą Europę i Amerykę Północną, a od końca lutego zmaga się z rosyjskimi bezdrożami.
Kłopoty z wizą i wózkiem
Niedawno na tydzień musiał zahaczyć o Kazachstan. Z konieczności, bo skończyła się ważność rosyjskiej wizy. Dostał nową i kontynuuje swój, jak go nazwał, "Bieg dla Pokoju".
Cały, potrzebny mu bagaż, trzyma w wózku, który ciągnie za sobą. Te pojazdy, bo było ich już kilka, sprawiają sporo kłopotów. Pierwszy, zamieniany w razie potrzeby w amfibię, zatonął podczas przeprawy przez rzekę w Portugalii. W kolejnych nie wytrzymywały konstrukcje.
- Właśnie miał kolejne problemy - informuje Iza Kuryło, żona biegacza. - Wózek rozsypał się na syberyjskich wertepach. Piotr kupił w jakimś sklepie drabinę budowlaną i wzmocnił konstrukcję, bo w pobliżu nie było żadnego fachowca, który mógłby mu pomóc.
Leje jak z cebra
Piotrowi w ostatnich tygodniach najbardziej we znaki daje się pogoda. Na Syberii jest zimno i niemal codziennie padają deszcze. Przemoczony i zziębnięty, ale nie narzeka na kondycję. Przeciętnie w ciągu doby przebiega ponad 70 kilometrów, chociaż drogi są o wiele gorsze niż w Polsce.
Maratończyka, po naszych apelach, wsparło kilku sponsorów i liczy, że wystarczy mu pieniędzy na dokończenie wyprawy. W Augustowie planuje pojawić się we wrześniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?