Tata był powszechnie znanym krawcem i świetnie gotował. Potrafił, jak mówili, przyrządzić potrawę z niczego. Przy ojcu mały Leszek poznał kulinarne tajniki i to do tego stopnia, że jako kilkunastoletni chłopak, gdy wyjechał na obóz harcerski w Bieszczady, był szefem kuchni, w której żywiło się ponad 140 osób.
Mama zajmowała się dziećmi i, jak mówi pan Leszek, dyscyplinę miała w ręku. W domu obowiązywało szereg żelaznych zasad, których nie można było złamać. Rodzice nie tolerowali np. spóźnień.
- Jeśli ustaliliśmy, że mam być w domu o 17-ej, to nie wyobrażałem sobie, że wróciłbym pięć minut później - dodaje.
Rodzice dbali o to, by synom niczego nie brakowało. Ale "na rozpustę" musieli sobie zarobić. Najczęściej, gdy uczyli się w szkole średniej, przy rozładowywaniu wagonów.
Od piątej klasy "podstawówki" grał w koszykówkę. Znalazł się m.in. w reprezentacji województwa.
- Treningi były nagrodą za dobrą naukę - dodaje. - Nie mogłem w nich uczestniczyć, jeśli w szkole zdarzały się jakieś wpadki. Dlatego uczyłem się bardzo dobrze.
W wolnej chwili grał w piłkę i palanta. Wyjeżdżając na kolonie, zwiedził niemal cały kraj. Chciał zostać marynarzem i żołnierzem. Przypadek sprawił, że z zawodu jest nauczycielem.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zobacz co się wydarzyło w Suwałkach.Kliknij na mmsuwalki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?