MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cezary Kulesza: Na razie jest fajnie

Krzysztof Sokólski [email protected]
Cezary Kulesza ma powody do zadowolenia. Sprowadzeni przez niego piłkarze nie zawodzą, a Jagiellonia wygrywa.
Cezary Kulesza ma powody do zadowolenia. Sprowadzeni przez niego piłkarze nie zawodzą, a Jagiellonia wygrywa. W. Oksztol
Piłkarze i trenerzy Jagiellonii są bohaterami początku sezonu w ekstraklasie. Ale na pochwały zasługują również szefowie białostockiego klubu.

Jaga błyskawicznie odrobiła minus dziesięć punktów. Potrzebowała do tego zaledwie czterech meczów. Mało kto przypuszczał, że już w sierpniu żółto-czerwoni opuszczą spadkową strefę tabeli. Choć Cezary Kulesza, jeden z właścicieli Jagiellonii odpowiadający w niej za sprawy sportowe, miesiąc temu w rozmowie z "Gazetą Współczesną" głośno mówił o dziesięciu punktach w pierwszych czterech spotkaniach.

Dzisiaj możemy spytać, czy to była głęboka wiara, czy trochę kurtuazja?
C. Kulesza: - Oczywiście, że wiara. Ale nie ma co ukrywać, że jak ktoś przed sezonem powiedziałby, że po czterech kolejkach odrobimy straty, to wzięlibyśmy to w ciemno. Jednak zaznaczmy, że mogło być różnie. W pierwszym meczu z Odrą Wodzisław do przerwy przegrywaliśmy. Gdyby nie fantastyczna bramka Tomka Frankowskiego byłoby ciężko. W drugim spotkaniu przy stanie 1:1 Bełchatów miał karnego. Ujek strzela i po dwóch spotkaniach nadal mogliśmy mieć minus dziesięć na koncie. Wtedy byłoby niewesoło.

Ale z drugiej strony w Bełchatowie mogliśmy wygrać i wtedy bylibyśmy już na plusie.
- Na razie i tak jest fajnie. Wszędzie nas chwalą. Ale nie możemy popadać w euforię. Pamięta pan, jak rok temu po czterech kolejkach to Arka Gdynia miała dziesięć "oczek" na koncie? Była wtedy liderem. A jak skończyła? Cudem utrzymała się w ekstraklasie. Dlatego nie przesadzajmy z wystawianiem laurek. Za nami dopiero cztery kolejki spotkań. Zdarzą się nam jeszcze porażki i słabsze momenty.

Jednak może pan czuć prywatną satysfakcję. Choćby w meczu ze Śląskiem bramki strzelali Marco Reich i Bruno, których ściągnięcie do Jagiellonii było ryzykiem. Przed przybyciem do Białegostoku obaj znajdowali się na piłkarskim rozdrożu.
- Reich jeszcze pokaże, co potrafi. Stać go naprawdę na wiele. W końcu nieprzypadkowo rozegrał tyle spotkań w Bundeslidze. Bruno w sobotę zaprezentował wysoki poziom. To był chyba jego najlepszy mecz w tym sezonie.

Błyszczał już w poprzednim.
- Dostał jeszcze jedną szansę. Po tym jak zimą wrócił do Jagiellonii, obniżyłem mu kontrakt, ale powiedziałem: "Słuchaj, jeśli w pięciu kolejnych meczach zagrasz w podstawowym składzie, wracasz na poprzedni pułap zarobków". Tak się stało, a dzisiaj Bruno należy do wyróżniających się zawodników w zespole.

Wspomniał pan o pieniądzach. Macie ponoć wewnętrzną tabelę i według niej wypłacane są premie za spotkania.
- To prawda. Piłkarze nie są winni tego, że sezon rozpoczęli z ujemnymi punktami. Ustaliliśmy, że premie będą płacone w zależności od miejsca w tabeli bez uwzględniania minusowych punktów. Choć zawodnicy mieli początkowo inną propozycję.

Jaką?
- Chcieli większych pieniędzy za utrzymanie w ekstraklasie. Doszliśmy jednak do porozumienia, że lepiej będzie dobrze premiować konkretne mecze i walczyć o jak najwyższe miejsce w naszej wewnętrznej tabeli. To zwiększa motywację. Oczywiście premia na koniec sezonu też będzie, ale mniejsza.

W dotychczasowych spotkaniach rzeczywiście było widać, że zawodnikom motywacji nie brakuje.
- No właśnie. Miło się patrzy, jak walczą na boisku. Czasami może gra nie jest piękna, ale wolę, żeby zespół walczył i wygrywał, niż pięknie przegrywał.

Teraz Jagiellonię czekają wielkie bitwy z Wisłą i Lechem. Na ile punktów pan liczy?
- To trudne pytanie. Wiadomo z kim gramy. Na pewno z każdym chcemy bić się o punkty. Z Wisłą szykuje się prawdziwy hit. Spotykają się ze sobą drużyny, które jako jedyne nie poniosły w tym sezonie porażki. Potem przyjeżdża do Białegostoku Lech. Jeśli będzie w takiej formie, jak w meczu z Cracovią (0:1 - przyp. red.), to czemu mielibyśmy go nie ograć?

Za tydzień kończy się okienko transferowe. Dobra gra Jagi przykuwa uwagę menedżerów. Choćby Bruno zapowiada, że Jaga to przystanek w jego karierze. Wpływają do klubu jakieś oferty?
- Bruno jeszcze przez dwa lata ma ważny kontrakt i na razie nie jest na sprzedaż. Do rozmów na temat transferu możemy zasiąść najwcześniej w czerwcu.

A Kamil Grosicki? Mówiło się, że jeszcze w tym "okienku" może zostać sprzedany.
- Ja nic takiego nie mówiłem. Nikomu nie zabraniamy zgłaszać się po naszych zawodników. To tylko podnosi prestiż klubu. Jednak w walce o utrzymanie nie zamierzamy się osłabiać.

A widzi pan konieczność wzmocnień na jakiejś pozycji?
- Mamy wyrównany skład. Jest grupa 18-19 zawodników i nawet jak ktoś z ławki wchodzi na boisko, nie obniża wartości zespołu. Ale dopóki można dokonywać transferów, to zawsze może pojawić się ktoś ciekawy. We wtorek wieczorem do Białegostoku dotrzeć ma argentyński pomocnik Alejandro Gavatorta. Zobaczymy, co ten chłopak potrafi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna