Chciałbym nauczyć się latać

Ma Pan swojego ulubionego polityka? Takiego, którego darzy Pan sympatią, który Pana śmieszy?
- Ja generalnie lubię polityków. Mam do nich słabość. Żyję z nimi, obok nich i z nich trochę też. I to od wielu lat. Trudno to robić, nie darząc ich sympatią. Może kogoś zaskoczę, ale lubię Jacka Kurskiego. Może dlatego, że poznałem go jeszcze w 88 roku na boisku piłkarskim. Graliśmy turniej dziennikarski. On wtedy był dziennikarzem. Lubię też Stefana Niesiołowskiego. Nie lubię polityków agresywnych oraz takich, którzy są ślepi na jakieś racje. Taka ślepota uniemożliwia dyskurs.

Pana największe marzenie?
- Chciałbym się nauczyć latać. Ale żona nie pozwala i mama się denerwuje. Zwłaszcza, że jak tylko wracam do tego pomysłu, to dwa dni później spada jakaś awionetka. A jak już bym się nauczył, to poleciałbym do Chorwacji.

Zbliżają się mikołajki i święta. Jaki prezent chciałby Pan dostać?
- To jest odwieczny problem moich bliskich. Nie mam zamiłowania do gadżetów. Najgorsze jest dla nich to, że jak czegoś potrzebuję, to od razu to kupuję. Nie czekam na żadne święta. Mam bardzo dużo prezentów, z którymi nie bardzo wiem, co zrobić. Jak dostaję np. buty, to potem gdzieś się walają (śmiech).

Więcej w piątkowym Magazynie.