Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciałem wygrywać miliony, a przegrałem wszystko, co miałem

Katarzyna Paszkowska
Pixabay.com
Tomasz jest nałogowym hazardzistą. Na grze w pokera i jednorękiego bandytę stracił kilkaset tysięcy złotych, dom i rodzinę.

Kiedy siadałem do stołu gry wszystko inne przestawała mieć znaczenie. Wpadałem w amok. Nie myślałem o tym, że za leżące przede mną pieniądze mógłbym kupić nowe meble czy wyjechać na zagraniczną wycieczkę. Banknoty były przepustką do świata, który wciągał mnie jak magnez - mówi ze smutkiem pan Tomasz, mieszkaniec naszego powiatu.

Mężczyzna od piętnastu lat jest nałogowym hazardzistą. Choć udało mu wyrwać się ze szponów nałogu, nigdy nie zapomni jak wielką cenę przyszło mu za to zapłacić.

- Zaczęło się bardzo niewinnie. Zawsze lubiłem karty. Często, dla przyjemności, graliśmy z rodziną i znajomymi. Zawsze byłem najlepszy. Kiedyś kolega zaprosił mnie na partyjkę pokera. Wtedy pierwszy raz grałem na pieniądze - wspomina Tomasz.

Niestety na jednym razie się nie skończyło.

Początek końca

- Grałem regularnie raz w tygodniu. Początkowo stawki wynosiły maksymalnie do 100 - 200 złotych. Dobra passa mnie nigdy nie opuszczała. Zazwyczaj do domu wracałem bogatszy o kilka stówek. Po kilku miesiącach przestało mnie to satysfakcjonować. I tak trafiłem do jednej z największych jaskini hazardu w północno - wschodniej Polsce - opowiada mężczyzna.

Tomasz, z racji swojego zawodu, kilka razy w miesiącu wyjeżdżał w delegację. Zawsze w drodze powrotnej zajeżdżał na pokera.

- Czasem spędzałem tam kilka godzin, czasem zostawałem na noc. Żona niczego nie podejrzewała, bo mówiłem, że delegacja się przedłuży. Zresztą jak wracałem do domu z plikiem banknotów - nikt z domowników nie pytał dlaczego tak długo mnie nie było - mówi z lekkim uśmiechem.

Jak przyznaje mężczyzna przez pierwsze trzy lata udało mu się wygrać prawie pół miliona złotych. Zmienił mieszkanie, kupił lepszy samochód, dzieciom i żonie niczego nie brakowało, ale nigdy nie afiszował się z pieniędzmi.

- Kiedyś po wygraniu 50 tysięcy pomyślałem, że już dość. Niestety w swoim postanowieniu wytrwałem jedynie kilka dni - wspomina.

Z miesiąca na miesiąc Tomasz swoją jaskinię hazardu odwiedzał częściej. Grał też za większe sumy i .... zaczął przegrywać.

- To tak jakby z dnia na dzień odwróciło się ode mnie szczęście. Im więcej traciłem, tym więcej grałem. Im więcej grałem, tym więcej traciłem - to takie błędne koło - mówi cicho.

Pan Tomasz niechętnie wspomina czasy, kiedy zaczął staczać się na dno.

- Dziś jest mi wstyd. Oszukiwałem żonę, dzieci i znajomych. Sprzedawałem co mogłem, pożyczałem pieniądze od kogo się da. Po pewnym czasie żona dowiedziała się o wszystkim - o pokerze, o prawie 200 tysiącach długu. Choć próbowała mnie ratować ja grałem nadal. Chciałem się odkuć. Obiecywałem, że za chwilę wszystko wróci do normy - przyznaje mężczyzna.

Jak wspomina Tomasz oprócz wyjazdów na pokera zaczął odwiedzać miejscowe lokale z automatami do gier.

- Mam wrażenie , że to było jeszcze gorsze. W pokerze mogłem, choć trochę, kontrolować grę, w maszynach już nie - przyznaje hazardzista.

Im więcej traciłem, tym więcej grałem. Im więcej grałem, tym więcej traciłem

Tomasz

Przez nałóg jakim stała się gra w pokera i w jednorękiego bandytę nasz bohater stracił wszystko. Po powrocie z jednej z delegacji Tomasz zastał puste mieszkanie i list od komornika.

- To był dzień , który zmienił moje życie. Po tygodniu topienia smutków w alkoholu uświadomiłem sobie, że sam nie dam rady - opowiada mężczyzna.

Pan Tomasz zgłosił się po pomoc do specjalistycznej kliniki. Na odwyku spędził 8 tygodni. Do dziś, regularnie jeździ na spotkania.

- Powoli porządkuje swoje życie. Spłacam długi, staram się naprawiać relacje z dziećmi. Żonę straciłem niestety bezpowrotnie - informuje.

W szponach hazardu

Miłośników gier hazardowych w naszym mieście nie brakuje. Widać to szczególnie po lokalach, gdzie stoją automaty do gier.

- Przez wiele lat, każdego dnia, widziałem ludzi, którzy w maszyny wrzucają całe wypłaty. Wielu z nich nie odeszło od maszyny, dopóki wszystkiego nie przegrali. To okropny nałóg - przyznaje właściciel lokalu, gdzie przez wiele lat stał jednoręki bandyta.

W Grajewie z roku na rok rośni liczba punktów z nielegalnymi automatami do gier. Obecnie takich pseudo salonów jest kilkanaście. Żaden z nich nie świeci pustkami.

- Oczywiście, że gracze zostawiają tu majątki. Przychodzą ludzie w każdym wieku, najczęściej mężczyźni, kobiety rzadko. Nie mam skrupułów, bo to jest mój biznes. Dziś prowadzę lokal, a jutro go nie ma. Im więcej ludzie zostawią tu pieniędzy, tym więcej ja zarobię. Każdy ma swój rozum i powinien wiedzieć na ile sobie może pozwolić - mówi krótko jeden z właścicieli salonu z maszynami w naszym powiecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna