Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chorzy na nowotwór skazani na śmierć? Na radioterapię będą czekać pół roku

Urszula Ludwiczak
Remont na oddziałach radioterapii w Białostockim Centrum Onkologii jest niezbędny. Teraz panują tu koszmarne warunki.
Remont na oddziałach radioterapii w Białostockim Centrum Onkologii jest niezbędny. Teraz panują tu koszmarne warunki.
To o trzy miesiące za długo, aby można było podjąć skuteczne leczenie.

Pacjenci chorzy na raka od lutego na radioterapię będą czekać nawet pół roku. To o trzy miesiące za długo, aby można było skutecznie ich leczyć.

Białostockie Centrum Onkologii zaczyna niezbędny remont dwóch oddziałów radioterapii.

\Każdy liczy po 33 łóżka. Warunki, jakie mają przebywający tu pacjenci, są koszmarne - sale są wieloosobowe, pozbawione intymności, na oddziale jest tylko jedna łazienka. Dlatego remont, nakazany dawno przez sanepid, jest niezbędny. W lutym zacznie się na pierwszym oddziale, po trzech miesiącach - na drugim.

- Ale na czas modernizacji nie będziemy mieli gdzie położyć pacjentów poszczególnych oddziałów - mówi dr Marzena Juczewska, dyrektor BCO.

- To spowoduje, że czas oczekiwania na radioterapię wydłuży się nawet do pół roku. A tylko radioterapia maksymalnie do trzech miesięcy po zabiegu ma sens, potem jest to już tylko leczenie paliatywne.

Tej sytuacji można by uniknąć, gdyby udało się przedłużyć współpracę BCO z Wojewódzkim Szpitalem Zespolonym w Białymstoku.

WSZ kilka miesięcy temu zawarł z BCO porozumienie o użyczeniu kilku sal w sąsiadującym z onkologią budynku ginekologii.

Na czas remontu innego oddziału BCO - ginekologii onkologicznej - pacjentki nie musiały przerywać terapii, tylko leżały w salach szpitala wojewódzkiego. Dyrekcja BCO miała nadzieję, że podobnie będzie przy kolejnym remoncie. Jednak kilka dni temu współpraca się skończyła. Łóżka onkologiczne trafiły na korytarz.

Jak tłumaczy dyrekcja szpitala wojewódzkiego, to efekt decyzji sanepidu, który nakazał zapewnienie odrębnego wejścia do pokoju badań i gabinetu zabiegowego oraz likwidację dodatkowych łóżek w salach 2-łóżkowych na ginekologii do końca 2009 roku. Zdaniem służb sanitarnych, jest to niezbędne, aby zredukować ryzyko przeniesienia bakterii chorobotwórczych między pacjentami.

- Chyba u nas ryzyko zakażenia bakteriami jest jednak większe niż w WSZ - mówi dyrektor Juczewska.- Najgorsze jest to, że zamkniemy oddział bez możliwości ulokowania gdzieś na czas remontu pacjentów. Dalsza współpraca z WSZ bardzo by nam i chorym pomogła.

W piątek dyrektor WSZ odwołał się od decyzji sanepidu. - Jeszcze w grudniu występowałem o prolongatę terminu realizacji decyzji - mówi Sławomir Kosidło, dyrektor szpitala. - Ale zgody nie było. Zobaczymy, czy teraz sanepid się zgodzi.

Sprawa jest otwarta.

- Mam nadzieję, że sanepid wyda decyzję i to pozytywną, bez zbędnej zwłoki - mówi Bogusław Dębski, wicemarszałek województwa podlaskiego.

- Wtedy porozumienie między szpitalami, które dotąd obowiązywało i się sprawdzało, będzie obowiązywać nadal. Bezpieczeństwo pacjentów jest najważniejsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna