Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Citko: Teraz mam fajniejsze życie

Krzysztof Sokólski
Białystok. Bywałem na różnych balach mistrzów sportu, ale po raz pierwszy odwiedziłem taką imprezę w swoim rodzinnym Białymstoku - mówi Marek Citko, gość honorowy Wielkiej Gali Sportu organizowanej przez "Gazetę Współczesną". Wychowanek Włókniarza, który na szerokie wody wypłynął reprezentując barwy Jagiellonii, a potem Widzewa Łódź dzisiaj zajmuje się działalnością menedżerską.

Plebiscyt Piłkarski został oczywiście zdominowany przez Jagiellonię, a jesteś zaskoczony, że najpopularniejszymi sportowcami wybrano kajakarzy?
Marek Citko: - Przyznam, że nie miałem świadomości, że mamy na Podlasiu takie osobowości. To autentyczne gwiazdy, ale przez małą popularność swojego sportu są wielcy tylko w regionie. Bo o wszystkim decyduje właśnie popularność dyscypliny. W tym momencie dochodzi umiejętność jej wypromowania. Zwróćmy uwagę na przykład na Mateusza Kusznierewicza. Żeglarstwo też nie bije rekordów oglądalności, ale przez różne działania promocyjne Kusznierewicz jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców w Polsce.
Zawsze trudno porównywać sukcesy na przykład kajakarzy, czy żeglarzy z dokonaniami piłkarzy.
- Nigdy nie da się porównać sportu indywidualnego z zespołowym. To jest zupełnie inna praca. Bardzo ciężko odnieść sukces w drużynie. Pięciu zawodników może dać z siebie wszystko, dwóch zawali i wyniku nie ma. W dyscyplinach indywidualnych zawodnik jest zdany tylko i wyłącznie na siebie. Jak jest dobrze przygotowany, do tego ma szczęście, to zdobywa medale.
Jako menedżer teraz też pracujesz tylko na swój rachunek.
- To jest bardziej hobby niż wyczyn. Tak mi się życie układa, że zawsze robię, to co lubię. Lubię być w ruchu, rozmawiać z ludźmi. I wydaję mi się, że znam się na tym, czym się zajmuję. Jak obserwuję piłkarzy, to potrafię zauważyć w danym zawodniku potencjał. Gdyby było inaczej dałbym sobie spokój z menedżerką.

Dzisiaj nie korci, żeby wrócić na boisko?
- Nie mam czasu. Jak wspomniałem byłem zajęty budową domu, obecnie obowiązki menedżera nie pozwalają na inne zajęcia. Często jeżdżę na rozmaite mecze, rozmawiam z zawodnikami, działaczami. W okresie transferowym, to w ogóle człowiek cały czas jest w biegu. Nieźle przeżyłem swoją karierę, odniosłem kilka sukcesów. Mam co wspominać, ale teraz jest inny etap w moim życiu. Już mogę powiedzieć, że fajniejszy. Mam wolne weekendy, mogę chodzić na wesela, urodziny, grilla. W ubiegłym roku weekend majowy spędziliśmy z żoną w Rzymie. Niedawno pierwszych raz w życiu byłem na feriach zimowych. Uczyłem się jeździć na nartach. Kiedy grałem w piłkę takie przyjemności były niemożliwe.

Pełna rozmowa w środowym papierowym wydaniu "Współczesnej"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna