Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cmentarz dla zwierząt. W Rzędzianach jest jedyny na wschód od Wisły...

Dorota Naumczyk [email protected]
Ponad 300 zwierzaków zostało pochowanych na specjalnym cmentarzysku w Rzędzianach.
Ponad 300 zwierzaków zostało pochowanych na specjalnym cmentarzysku w Rzędzianach.
Świeże kwiaty, znicze, granitowe pomniki, grawerowane złotem płyty - tak niektórzy właściciele zwierząt żegnają swoich czworonożnych przyjaciół.

Na grobie legwana Borysa leży jego ulubiony korzeń, na którym zwykł przesiadywać za życia. Na płycie, pod którą na zawsze już spoczęła suczka Serafinka, jej pani zostawiła czerwoną smycz. A u kici Felicji stoi sympatyczny gumowy piesek. To była jej ukochana zabawka.

Znicze i wzruszające wyznania

Na cmentarzu dla zwierząt w Rzędzianach (w gminie Tykocin) zostało już pochowanych ponad 300 zwierząt. Spoczęły one w ośmiu rzędach. Prawie na każdej płycie stoją znicze, świeże lub sztuczne kwiaty. Niektóre groby mają specjalne, solarne podświetlenia, by ładnie prezentowały się po zmroku. Szczególnie tajemniczo wyglądają wtedy figurki zwierzaków stojące na nagrobkowych płytach. Ot, chociażby szary postument perskiego kota, Kubusia, dumnie strzeże marmurowej płyty z napisem: "Byłeś słońcem naszego życia".

Również na innych grobach nie brakuje wzruszających wyznań. Na płycie, pod którą spoczął Azor, jego właściciele kazali wygrawerować: "Odszedłeś ciałem, ale w naszych sercach pozostaniesz na zawsze. Kochamy Cię Azorku". Obok znajduje się obsadzony bukszpanami i skalnymi roślinami grób psa o imieniu Rydzyk. Na granitowej płycie widnieje napis: "Byłeś naszą radością".

Do zobaczenia przy tęczowym moście

Wystarczy zrobić kilka kroków w lewo, by spojrzeć w oczy sympatycznemu, małemu pieskowi rasy york. Na granitowej płycie przykrywającej miejsce pochówku znajduje się bowiem zdjęcie Alfika oraz wygrawerowany na złoto napis: "Bardzo za tobą tęsknimy. Czekaj na nas przy tęczowym moście". Jest też informacja, że york żył osiem lat i odszedł 6 marca 2012 r. Jednak jego właściciele o nim nie zapomnieli.

- Co tydzień odwiedzają ten grób - mówi Krzysztof Iwaszko, pomysłodawca i właściciel cmentarza dla zwierząt w Rzędzianach. - Przyjeżdżają tu regularnie, mimo że nie jest im łatwo, bo to już starsze małżeństwo, a do tego pan porusza się o kulach.

Zresztą wiele grobów na tym cmentarzysku jest regularnie odwiedzanych. Niektórym trudno jest zapomnieć o ukochanym pupilu, z którym żyli pod jednym dachem kilka, a czasem nawet i klikanaście lat.

- Ja zawsze uważałem, że ludzie, którzy mają w domu zwierzęta, to taki trochę lepszy rodzaj ludzi, o większym sercu - tłumaczy Iwaszko. I dodaje, że niektórzy pogrzebali na jego cmentarzu nawet po dwa albo i trzy zwierzaki. Nic więc dziwnego, że z kilkoma z "klientów" zdążył już się zaprzyjaźnić. Zawsze, kiedy wpadają odwiedzić grób pupila, zaglądają też do pobliskiego domu pana Krzysztofa na przyjacielską herbatkę. Tam wita ich merdając ogonem owczarek belgijski - 13-letni pies właściciela cmentarza dla zwierząt. On też zapewne kiedyś tu spocznie...

Przyjaciół nie oddaje się do spalarni

Cmentarzysko w Rzędzianach istnieje już od ośmiu lat. Jednak mieszkańcy okolicznych wsi ciągle ze zdziwieniem spoglądają na samochody na białostockich rejestracjach, które licznie zjeżdżają tu w weekendy czy też przed 1 listopada.

- Bo niektórzy tak już mają, że się wszystkiemu dziwią - kiwa głową Iwaszko. - Mi się najpierw ludzie dziwili, że się przeprowadzam z Wrocławia do Białegostoku. Potem kręcili nosami, że się z Białegostoku na wioskę przenoszę.

A żeby pani widziała, jak się dziwili, że mały domek kupiłem, a nie piętrową willę! Miejscowi ze wsi dziwili się, że z psem na spacery chodzę, bo pies to przecież tylko w obejściu ma biegać. No a jak już zacząłem ten cmentarz zakładać, to tylko możecie sobie ich miny wyobrazić.
Czasami zdarza się, że miejscowi przychodzą popatrzeć przez okalającą groby siatkę. Potem tylko pokręcą głowami i odchodzą.

- Pewnie się dziwią się, że niektórzy bardziej dbają o groby swoich zwierząt niż oni o nagrobki swoich bliskich - przypuszcza Krzysztof Iwaszko.

On sam na pomysł stworzenia tego pierwszego i - jak dotąd - jedynego na wschód od Wisły cmentarza dla zwierząt wpadł, kiedy jego znajomym umarł królik.

- To był ich przyjaciel, a przyjaciół nie oddaje się do spalarni odpadów - tłumaczy Iwaszko. - A nie każdy ma babcię na wsi, żeby gdzieś tam przy jej domu po cichu zagrzebać chomika czy królika.
Dlatego też coraz częściej mieszkańcy Białegostoku (ale nie tylko, bo również Olsztyna i Ełku), przyjeżdżają złożyć zwłoki swoich czworonożnych przyjaciół właśnie w Rzędzianach. Koszt takiego pochówku, wraz z nagrobną płytą i tabliczką informacyjną, to koszt około 140 złotych. Później, raz na dwa lata, trzeba jeszcze zapłacić 30 zł za utrzymanie miejsca.

- Bo ja przecież muszę odprowadzić podatek - tłumaczy Iwaszko. - Do tego dochodzą koszty strzyżenia trawy, pielenia, a zimą odśnieżania.

Niektórzy jednak na pochówek swoich pupili wydają znacznie więcej. Wykupują zwierzakowi oddzielną kwaterę, zamawiają marmurowe płyty ze złotym grawerem, a nawet pomniki czworonogów. Ale to już muszą robić we własnym zakresie, bo właścicielowi cmentarza nie udało się, jak dotąd, nawiązać współpracy z żadnym z kamieniarzy.

- Może się wstydzą, że mieliby robić nagrobki dla zwierząt? - zastanawia się właściciel grzebowiska. - Może gdyby zobaczyli, ile te zwierzęta dla niektórych znaczą... Jaka czasami jest rozpacz podczas pochówku...

Ostatnio pewna starsza pani z Białegostoku przyjechała pochować ukochaną psinkę. Grabaż - jak zwykle - owinął psiaka w białe płótno, włożył do wykopanego wcześniej dołu, posypał wapnem (ze względów sanitarno-epidemiologicznych) i zaczął zasypywać. W tym momencie stojącej nad grobem kobiecie zrobiło się słabo i już nie była w stanie samodzielnie wrócić do Białegostoku. Musiał przyjechać po nią mąż.

Najsmutniejsze jednak są pochówki z udziałem dzieciaków, które żegnają ukochanego psiaka, kotka, chomika czy królika. Ostatnio pan Krzysztof odebrał nawet telefon z zapytaniem, czy można u niego pochować umiłowanego kucyka.

- No ale niestety na takie duże zwierzęta nie mam pozwolenia - mówi Iwaszko. - Choć pies policyjny Lucky Makron, które tu leży czy też świnka wietnamska też do małych rozmiarem nie należały.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna