Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud nie dla Łap

Magdalena Kleban [email protected]
Zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Nikt się naszym losem nie interesuje – uważają (od lewej) Bożena Jurek i Grażyna Goździk, żony byłych pracowników ZNTK. A w maju części robotników już się kończą zasiłki, m.in. Adamowi Łapińskiemu i Arturowi Liminowiczowi.
Zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Nikt się naszym losem nie interesuje – uważają (od lewej) Bożena Jurek i Grażyna Goździk, żony byłych pracowników ZNTK. A w maju części robotników już się kończą zasiłki, m.in. Adamowi Łapińskiemu i Arturowi Liminowiczowi. A. Zgiet
W Łapach najbliższe kilka miesięcy zapowiada się wyjątkowo ciężko. Mężowie i ojcowie rodzin już raz przeżyli załamanie, kiedy po 30 latach stracili swoją pracę. Mało który zniósł to dobrze. Teraz nadchodzi kolejny cios: kończą się zasiłki. Za chwilę połowa miasta będzie pozbawiona środków do życia.

Jak sobie radzimy? Ano jakoś radzimy, bo ręce wyrosły nam z ramion, a nie... no, sama pani wie z czego - znacząco uśmiecha się Grażyna Goździk.

Ale to taki śmiech przez łzy, bo ileż już można narzekać. W końcu w jej rodzinie i tak nie jest jeszcze źle: ona na zasiłku przedemerytalnym ma 800 zł, mąż właśnie załapał się na prace interwencyjne, dostanie z 600 złotych.

- Jakoś to będzie. Inni mają gorzej - zaklina rzeczywistość.

Przyszliśmy po swoje

W tym tygodniu znowu Łapy przypomniały o sobie. Kilkuset byłych pracowników upadłych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Łapach przez cały tydzień przyjeżdżało do białostockiego sądu rejonowego. Wszyscy z tymi samymi oczekiwaniami i podobną nadzieją - że sąd przyzna im racje i zostaną wypłacone premie za kilka miesięcy. Dla wielu z nich oznaczało to być albo nie być ich rodzin w ciągu najbliższych miesięcy.

Do głowy im nawet nie przyszło, że sąd może ich potraktować tak samo jak syndyk. Tam już byli kilka miesięcy wcześniej. Cała załoga, około 700 osób, wystąpiła z wnioskiem o wypłacenie im zaległych premii wraz z odsetkami (jednorazowo kwoty mogą sięgać od 3 tys. zł do 15 tys. zł). Syndyk bankruta nie tylko odmówił wypłacenia pieniędzy, ale także uregulowania ich ze środków, które uda się zdobyć ze sprzedaży majątku zakładu.

To dlatego pracownicy postanowili odzyskać pieniądze za pośrednictwem sądu. A ten na "dzień dobry" odrzucił wszystkie wnioski, bo ludzie nie uiścili stosownych opłat sądowych (200 zł od wniosku). Przyjął je do rozpoznania jedynie od tych, którzy zdołali wysupłać te dwie setki. Tylko nieliczni zostali zwolnieni z opłat.

- Większość nie miała najmniejszych szans - mówi Adam Łapiński. - I części z nas zwyczajnie nie było stać. Mnie się udało uzyskać zwolnienie, bo i moja sytuacja jest wyjątkowa. Samotnie wychowuję trójkę dzieci, a w maju kończy mi się już zasiłek...

Marzanna Wysocka, która w ZNTK pracowała razem z mężem, nie mogła sobie pozwolić, by nie powalczyć: - My czekamy na jeszcze dwie wypłaty męża i tzw. jubileuszówkę - przyznaje kobieta. Oboje przepracowali w jednym zakładzie trzydzieści lat. Nic innego nie potrafią. W wieku 49 lat nie liczą, żeby jeszcze ktokolwiek ich zatrudnił.

Dzisiaj już nikt z dawnych pracowników ZNTK nie pamięta, kto wpadł na ten pomysł z sądem, kto napisał wnioski. Musiała być to jednak zorganizowana akcja, bo do sądu poszło około 700 identycznych pism, różnice wynikały jedynie z wyliczeń premii.

Do Białegostoku jechali niemal jak po zbawienie. Niby powątpiewali, ale w duchu każdy z nich marzył, że może w końcu i do nich los się uśmiechnie i im w końcu zaświeci słońce. Bo jak długo może być źle?
- Tym bardziej że te pieniądze nam się należą - dodawali sobie animuszu jeszcze przed wejściem na salę sądową.

- Ale to ten sam sędzia, który podjął decyzję o upadłości. Teraz pewnie też nie będzie po naszej stronie - powątpiewał ktoś inny.

Jakby na pocieszenie, w Białymstoku czekała na nich najbardziej reprezentacyjna sala sądu rejonowego. Chluba białostockiej Temidy przystosowana specjalnie dla bardzo niebezpiecznych przestępców, z szybami kuloodpornymi, pełnym monitoringiem. Sala jest tak wielka, że niemal nie widać sędziego zza biurka. Ale słychać, niestety. Sędzia komisarz Maciej Głos stara się wytłumaczyć ludziom, dlaczego jego zdaniem nie należą im się te premie. Jest bardzo miły, mówi, że rozumie, w jak trudnej sytuacji się znaleźli, ale że przepisy, ustawy, orzeczenia...

A głowy byłych kolejarzy z ZNTK pochylają się coraz niżej. Ich żony jeszcze nie wiedzą, czekają na dobre wieści na korytarzu.

Żony na posterunku

- Mój mąż 27 lat w tym zakładzie przepracował. Bardzo przeżył zwolnienie, zaczął tam przecież jeszcze po szkole... - mówi Bożena Jurek. - A pracy dla takich jak on nie ma. Mówili, że jak się Tesco otworzy, to coś będzie. Ale tam castingi porobili i tylko młodych zatrudniali. Na szczęście znalazł zajęcie w ochronie.
Większość nie miała tyle szczęścia. W łapskim urzędzie pracy optymizmem nie wieje. Wprawdzie pani Janina Perkowska, zastępca dyrektora, wymienia szkolenia, kursy, jakie mają przygotowane dla bezrobotnych, ale sama też przyznaje: - Łapy same sobie nie poradzą. Jeśli ktoś nie wyciągnie do nas ręki, to przepadniemy.

I wylicza: w ubiegłym roku z ZNTK na bruk trafiło 525 osób, w ciągu roku pracę znalazło niewiele ponad sto, a 60 już straciło prawo do zasiłku.

Krystyna i Ryszard Kruszewscy już też powoli odliczają czas, jaki im został do końca zasiłku. W listopadzie ona po 30, on po 35 latach pracy zostaną bez żadnych źródeł utrzymania. A w domu jeszcze syn 22-letni siedzi - też żadnej pracy nie może znaleźć.

- I tak siedzimy w tym naszym mieszkaniu na kupie. Jak tylko o tym pomyślę, to łzy same mi do oczu lecą - mówi Kruszewska.

- Największa bieda to tam, gdzie oboje małżonkowie pracowali w jednym zakładzie i razem zostali zwolnieni - przyznaje Grażyna Goździk. - Ale się o tym nie rozmawia. Nie ma co oliwy do ognia dolewać, przecież ja sama nie mam z czego pomóc.

Pani Goździk nie może tylko zrozumieć jednego: jak to się stało, żeby w Polsce nikt się nie interesował miastem takim jak Łapy, tym co się tu z ludźmi dzieje: - Jesteśmy porzuceni, nie ma kogo ani o co zapytać, ani się poradzić. A przecież tu też jest Polska, prawda?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna