Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy można bezkarnie nasikać w kukurydzę?

(kk)
Archiwum
Jeszcze nie wiadomo, ale sprawą zajmuje się sąd, więc jest jakaś szansa, że to wyjaśni.

Historia z sikaniem wydarzyła się kilka miesięcy temu, kiedy jeszcze na polach rosła kukurydza. Drogą do Głogowa jechał Zenon G. Nie sam, co w tej historii jest istotne, bo wiózł w swoim samochodzie kobietę - osobę raczej wstydliwą.

Podróż upływała im miło. Niestety - do czasu. W pewnym momencie Zenon poczuł wzmagające się ciśnienie na pęcherz. Nieomylny znak, że trzeba się zatrzymać, żeby wydalić z organizmu nadmiar moczu.
Pęcherz nie zamierzał czekać aż dojadą do stacji benzynowej. Zażądał opróżnienia natychmiast. I to "natychmiast" wypadło akurat przy polu kukurydzy.

Zenon zatrzymał samochód, wysiadł i zaczął rozglądać się, gdzie tu by było najwygodniej wykonać wymaganą czynność fizjologiczną. Na poboczu? Odpadało. W końcu to droga publiczna i ktoś mógłby przejeżdżać. Poza tym w samochodzie siedziała osoba płci przeciwnej, wstydliwa, jak już napisaliśmy, która niekoniecznie chciałaby być narażona na przykry widok bliskiej sobie osoby w sytuacji mało komfortowej. Dlatego Zenon długo się nie namyślał - polazł w kukurydzę.

Jego nieszczęście polegało na tym, że nie znalazł się w tej kukurydzy sam. Był w niej również Ireneusz M., właściciel pola i kukurydzy na nim. A skoro między kolbami były dwie osoby, to powstały ze zdarzenia dwie zupełnie odmienne relacje.

Zenon, według swojej wersji, po opróżnieniu pęcherza wyszedł na drogę. Usłyszał co prawda jakieś krzyki, ale wsiadł do samochodu. Kiedy usiłował odjechać, na drogę wyskoczył młody mężczyzna, który usiłował zatrzymać kierowcę. Zenon jednak zatrzymać się nie dał. Ruszył z kopyta. I wtedy coś, jak zeznał Zenon, uderzyło w szybę samochodu. Skutecznie, bo rozbiło ją w drobny mak.

Rolnik Ireneusz twierdzi jednak, że sprawy wyglądały inaczej. Pracował tego dnia na polu, kiedy z wysokości swojego ciągnika zauważył, że jakieś auto zatrzymuje się przy jego kukurydzy, wysiada z niego jakiś obywatel i zabiera się za kradzież kukurydzianych kolb. Takiego złodziejstwa nie mógł darować. Porzucił ciągnik, przedarł się przez kukurydzę, i wybiegł przed auto. Kierowca jednak nie zamierzał się zatrzymać, tylko usiłował go ominąć. Zdesperowany gospodarz Ireneusz rzucił się więc w obronie swojej kukurydzy na maskę samochodu. I nawet przez jakiś czas na niej jechał, ale niedługo, bo zaraz spadł do rowu.

Na tym się nie skończyło, bo Zenon wrócił i to nie sam. Po odwiezieniu znajomej zapakował do samochodu swego dorosłego syna i razem stawili się na polu kukurydzy. Zenon zażądał od Ireneusza pieniędzy za stłuczoną szybę.

Jak łatwo się domyśleć, Ireneusz nie zamierzał płacić. Sam przecież domagał się pieniędzy za rzekomo skradzioną kukurydzę. Walka była nieunikniona.

I do bitwy na kukurydzianym polu doszło. Była zażarta. Siły się wyrównały, kiedy rolnika Ireneusza wsparła jego rodzina. Bój trwał długo. Wynik jego jednak niewiadomy, bo w końcu na polu pojawił się patrol policyjny i rozdzielił wojowników.

Do sądu lada dzień ma trafić pozew oskarżający Ireneusza o uszkodzenie samochodu. Nie przyznaje się on do winy i sam zapowiada oskarżenie Zenona o kradzież kukurydzy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna