Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Detektyw - wynajem. Badają ślady na bieliźnie

Izabela Krzewska [email protected]
- Zanim uda nam się sfotografować zdarzenie, które może być np. dowodem niewierności, trzeba długiej i dyskretnej obserwacji - mówi Krzysztof Szaruga, właściciel agencji Detektyw 24.
- Zanim uda nam się sfotografować zdarzenie, które może być np. dowodem niewierności, trzeba długiej i dyskretnej obserwacji - mówi Krzysztof Szaruga, właściciel agencji Detektyw 24.
Kobiety wynajmują detektywów, by sprawdzili, co robi ukochany, kiedy nie przebywają razem. Panowie chcą więcej, np. poznać całą przeszłość obecnej partnerki. - Na jaw wychodzą przykre rzeczy. Ale lepiej wcześniej niż później - uważa Krzysztof Szaruga, właściciel agencji detektywistycznej.

Nie chodzi tylko o dowody zdrady. Klienci chcą poznać wszystkie słabości partnerki, skłonność do nałogów, konflikty z prawem, zadłużenie finansowe itd. Detektywi potrafią "prześwietlić" życie każdego z nas od czasów liceum. Do tego służy dyskretny wywiad środowiskowy wśród znajomych i równie dyskretna obserwacja. Niekiedy z ciemnych zakamarków przeszłości wyciągają na jaw kompromitujące fakty.

- Jeden z klientów zlecił nam sprawdzenie przeszłości narzeczonej. I okazało się, że jego przyszła żona pracowała kiedyś w domu publicznym - zdradza Krzysztof Szaruga, właściciel Agencji Detektywistycznej Detektyw 24, która ma oddziały w całej Polsce, w tym również w Białymstoku. - Mieliśmy m. in. nagraną rozmowę z jej "opiekunem" z tego okresu, a nawet ludzi, którzy opowiadali o jej preferencjach seksualnych.

Prawda może ranić

Czy te rewelacje rozbiły związek? Tego nie wiadomo. Pracownicy agencji detektywistycznej podkreślają, że ich rola polega jedynie na zebraniu materiałów dowodowych. Nie śledzą późniejszych losów swoich klientów. Chyba, że sami się z nimi skontaktują.

- Dzięki temu wiem, że kilka związków zburzyliśmy. Ale sądzę, że to lepiej, że prawda wyszła na jaw wcześniej niż później - dodaje Szaruga.

Wśród jego klientów są zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Bywa, że panie zamawiają tzw. prowokacje partnera, chcąc sprawdzić, czy jest skłonny do romansów.

- Jak chodzi do agencji towarzyskiej, jakoś to przeżyje. Żeby się tylko nie zakochał - tłumaczą te bardziej wyrozumiałe zleceniodawczynie.

Śledczy z sieci Agencji Detektyw 24 tego rodzaju zleceń dostają całkiem sporo, bo kilkanaście miesięcznie. Metoda ta, pod względem etycznym budzi kontrowersje nawet w samej branży.

- To bardzo delikatny rodzaj usług - zdaje sobie sprawę Szaruga. - Ktoś zapytał, czy nie kojarzy się to z prostytucją. Atrakcyjna pani detektyw wybiera się na imprezę lub spotkanie biznesowe... Jej zadaniem jest obserwować figuranta, lecz często jest też przez niego podrywana i dostaje niemoralne propozycje. Faktycznie mieliśmy do czynienia z takimi przypadkami, że po krótkiej rozmowie jasno i zwięźle mężczyzna oferował pokój w hotelu, czy stały układ sponsorowany. Taka informacja jest dla nas w pełni wystarczająca. Taka nowa znajomość nie zostaje już oczywiście "konsumowana". Nasze usługi nie mają więc nic wspólnego z prostytucją.

Detektywi mają przy sobie mikrokamery, więc na potwierdzenie wiarygodności swoich ustaleń dostarczają klientom zarówno nagranie obrazu jak i dźwięku. Pani detektyw nie "wchodzi nikomu do łóżka". Jest tylko przynętą.

- Realizujemy takie zlecenia od czasu do czasu. Klient musi jednak najpierw udokumentować swój tzw. interes prawny - podkreśla Robert Piotrowski, szef Biura Detektywistycznego Dossier w Ełku. - Musi dać nam dowód, że np. żyje z kimś w konkubinacie czy też zaręczył się, a jednocześnie się obawia, że jego ukochany czy ukochana ma problemy finansowe i że związek małżeński zawiera tylko po to, aby się z nich wydostać.

- Wiele osób przed ślubem sprawdza swoich partnerów - potwierdza detektyw Szaruga. - Kiedyś należało to do rzadkości. Być może wynika to z ograniczonego zaufania... Narzeczeni chcą mieć pewność, że ich decyzja o wspólnym życiu jest trafiona. Nie chcą w przyszłości żałować, że nie sprawdzili swojego partnera, kiedy jeszcze był na to czas, zanim pojawiły się dzieci.

Za 10 tys. zł przeszłość bez tajemnic

Detektywi niechętnie ujawniają ceny swoich usług. Twierdzą, że wszystko uzależnione jest od wymogów konkretnego zlecenia. Agenci Detektywa 24 są mniej tajemniczy - podstawowy pakiet sprawdzenia przeszłości narzeczonego czy narzeczonej to koszt rzędu 10 tysięcy złotych. Jedna godzina obserwacji kosztuje 160 zł netto. Dla wielu osób jest to więc cena zaporowa.

- To jak jakbym chciał kupić buty, które wiem, że szybko się zużyją i będę musiał je wyrzucić, ale na lepsze szkoda mi pieniędzy - mówi wprost Wojciech Kruszewski, szef Agencji Detektywistyczna Walker z Białegostoku. - Podobnie jest z usługami detektywistycznymi. Ludzie nie patrzą na to, że to inwestycja. Jeśli jakieś niewygodne fakty wyjdą na jaw już po ślubie, wtedy wydatki na adwokatów rozwodowych i opłaty sądowe będą znacznie wyższe. My staramy się to mleko, które się rozlało - posprzątać.

Przedstawiciele branży detektywistycznej przyznają, że ze względu na skromniejsze portfele mieszkańców wschodnich regionów, zleceń mają znacznie mniej niż ich koledzy zza linii Wisły.
- Ludzie skrupulatniej liczą pieniądze. Ale później żałują, że nie zwrócili się do nas. Mówią "miałem jakieś podejrzenia", coś mnie niepokoiło", "coś słyszałem"... - wymienia Wojciech Kruszewski. - Takie sygnały docierają do nas na przykład od zmartwionych rodziców.

W województwie podlaskim najwięcej zleceń w agencjach detektywistycznych dotyczy spraw rozwodowych i rodzinnych. Ustalania majątku, miejsca pracy, wysokości dochodu - w przypadku walki o wysokość alimentów. Klienci proszą o zebranie dowodów zdrady, żeby można było przyspieszyć rozwód z orzeczeniem o winie. W ofercie detektywów jest np. test zdrady. Podejrzane ślady na bieliźnie partnerki? Detektywi sprawdzą słuszność przypuszczeń, m. in. na podstawie wysoko wyspecjalizowanych testów laboratoryjnych.

Walczą z prześladowcami i złodziejami

Podlascy detektywi często dostają też od zlecenia od lokalnych przedsiębiorców. Najczęściej dotyczą one sprawdzenia wiarygodności kontrahentów.

Jednak coraz więcej przedsiębiorców wynajmuje detektywów do śledzenia... pracowników, którzy nagminnie biorą zwolnienia lekarskie, a w tym czasie pracują u konkurencji lub na własny rachunek.
Duże grono spraw związanych jest też z tzw. informatyką śledczą. Chodzi o ustalenie autorów treści w internecie, które uderzają w czyjeś dobre imię.

- Sieć internetowa, ze względu na dynamiczny rozwój portali społecznościach i komunikatorów, stała się pożywką dla stalkerów - uważa Krzysztof Szaruga. Chodzi o natrętnych wielbicieli i osoby uporczywie nękające swoje ofiary złośliwymi komentarzami, telefonami itd.

Większość poszkodowanych to kobiety. Nawiązują one kontakt z mężczyzną za pośrednictwem internetu. Zaczyna się od miłej rozmowy, wymiany numerów, jednego spotkania...

- A później następuje atak. Nachalne sms-y, telefony, umieszczanie zdjęć w sieci, szantaż, składanie dziwnych propozycji, umieszczanie negatywnych wpisów na forum - opowiada Szaruga. - Wtedy zaczyna się problem. Taka nękana osoba trafia do nas. Podaje nam numer telefonu prześladowcy, adres email, czy adres konta na portalu internetowym.

Ale często okazuje się, że konta są fikcyjne, numer telefonu zaś (najczęściej na kartę pre-paid) od dawna jest nieaktywny. Wtedy ustalenie autora wpisów jest trudniejsze. Najważniejsze, aby jak najwcześniej zgłosić się do biura detektywistycznego, zanim jeszcze stalker zdąży zatrzeć za sobą ślady - apeluje.

- Im szybciej, tym lepiej - uważa też właściciel Biura Detektywistycznego Scorpio w Białymstoku (woli nie podawać nazwiska, bo w tego rodzaju branży anonimowość jest zaletą). Szefuje on jedynej na Podlasiu, a jednocześnie jednej z nielicznych w całym kraju agencji zajmujących się odszukiwaniem kradzionych samochodów. Namierzają oni auta, które zostały wywiezione na wschód, głównie do Rosji, Gruzji, Mołdawii, Litwy, Łotwy, Estonii i Białorusi oraz Ukrainy.

- Moi zleceniodawcy to głównie towarzystwa ubezpieczeniowe, leasingi i banki z krajów zachodniej Europy tj. Niemiec, Francji, Hiszpanii i Włoch, ale także z USA, czy Kanady - tłumaczy. - Nie działamy siłowo. Na wschodzie siłowo to działają tylko bandyci. My trzymamy się litery prawa i występujemy o zwrot auta poprzez sądy, prokuratury, policje.

Takich zleceń realizuje średnio 40-50 rocznie.

- Odnajdujemy też całe ładunki samochodów ciężarowych - dodaje właściciel Scorpio. - Ostatnio odzyskaliśmy z terenu Litwy 103 nowiutkie silniki bmw, które jechały z niemieckiej fabryki do Anglii. Wcześniej udało nam się, również na Litwie, zwrócić klientowi cały kontener grilli ogrodowych produkcji chińskiej. Złodzieje kradną wszystko, co da się spieniężyć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna