Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorodny łoś padł od kul bandytów

Kazimierz Radzajewski
Chciał ich ująć od kilku lat. W końcu mu się udało.

Nie spodziewali się zasadzki. Nieśli ciężkie worki z mięsem ustrzelonego łosia. Wyszli tak umęczeni z bagien, że nie byli już w stanie sięgnąć po broń myśliwską. Do zatrzymania kłusowników przyczynił się Eugeniusz Wilczewski, komendant Posterunku Straży Leśnej w Nadleśnictwie Knyszyn z siedzibą w Mońkach.
Do zdarzenia doszło nocą z soboty na niedzielę w okolicach wsi Krynica k. Trzciannego. Wilczewski był po służbie, ale gdy odebrał informację o kłusownikach w lesie, nie wahał się ani chwili. Pojechał do swojego rewiru. Wiedział już, że jest to grupa, którą ścigał od kilku lat.
- Kompleks leśny na pograniczu Biebrzańskiego Parku Narodowego jest szczególnie ulubiony przez kłusownicze bandy. Miałem ich kilka razy jak "na patelni", ale oni okazywali się chytrzejsi. My wiedzieliśmy kim są, oni wiedzieli, że my wiemy, ale na gorącym uczynku nie dali się złapać - opowiadał Wilczewski. - To najmłodsza generacja kłusowników. Są bezwzględni, mają opracowany system ostrzegania i dobry sprzęt - dodał nadleśniczy Edward Komenda.
Strażnik jakby przeczuwał komplikacje, bo natychmiast powiadomił policję. Sam zaś obserwował "metę" kłusowników w opuszczonej stodole.
- Oni zostawili tam kolegę na czujce. Już z trzema policjantami wpadliśmy do budynku i kazaliśmy zaskoczonemu mężczyźnie położyć się na ziemi. Skuty kajdankami nie mógł już zaalarmować kolegów. Miał nóż i worki przygotowane na mięso, nieopodal stał samochód z zamaskowaną tablicą rejestracyjną - kontynuował opowieść Wilczewski.
Strażnik miał swój służbowy noktowizor, który przydał mu się podczas zasadzki na pozostałych członków gangu.
- Ciemno było, choć oko wykol. Wyszli z lasu strasznie umordowani. Byłem tak wściekły na tych bandziorów, że o strachu nie było nawet mowy. Skoczyłem jednemu na plecy, a drugiego obezwładnili mundurowi. Nie mieli żadnych szans, choć posiadali sztucer i strzelbę "samoróbkę". Z bagien wytargali dwa worki z mięsem. Z łosia, który ważył ok. 200 kg wykroili tylko co lepsze mięsiwo, a resztę porzucili w lesie - mówił strażnik.
Do miejsca, gdzie padł zabity łoś ekipa wybrała się w niedzielę.
- Wcześniej bywało, że strzelano do mnie. Tym bardziej więc byłem zdeterminowany, by zatrzymać tych oprawców - dodał strażnik leśny.
W skład kłusowniczej bandy wchodzili: 18-letni R. G., 24-letni C. P. i 45-letni A. K. Przestępcy pochodzą z Kruszyna i Rekli. Do wczoraj przebywali w policyjnym areszcie w Mońkach. Już wkrótce zajmie się nimi sąd. Za kłusownictwo i nielegalne posiadanie broni grożą im wyroki nawet do ośmiu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna