Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Katarzyna Sztop-Rutkowska: Ta kampania przyniosła niedosyt. Była zbyt krótka, by się przebić

Agata Sawczenko
Agata Sawczenko
Dr Katarzyna Ssztop-Rutkowska
Dr Katarzyna Ssztop-Rutkowska Wojciech Wojtkielewicz
z dr Katarzyną Sztop-Rutkowską, socjolożką z Wydziału Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku.

Kończy się kampania. Kandydaci powiedzieli już właściwie wszystko, co mieli do powiedzenia. Czy na podstawie tych wypowiedzi potrafi pani wyobrazić sobie, jak będzie wyglądał nie tylko Białystok, ale i całe województwo podlaskie za rok czy dwa lata?
Wydaje mi się, że tak, że bardzo łatwo sobie to wyobrazić, dlatego, że raczej zmian nie będzie, przede wszystkim jeśli chodzi stolicę województwa, czyli o Białystok. Kandydatura prezydenta Truskolaskiego jest raczej nie do pobicia, chociaż jestem pod wrażeniem też kampanii prowadzonej przez Prawo i Sprawiedliwość i pana Henryka Dębowskiego. Ma bardzo przemyślany program i jest bardzo aktywny, pomimo dosyć późnego wystartowania i ogłoszenia jego kandydatury na prezydenta Białegostoku. Natomiast co do sejmiku wojewódzkiego to oczywiście mam większe wątpliwości, czy będzie bez zmian. W skali ogólnopolskiej mówi się, że zmian w sejmikach wielkich nie będzie, że Platforma Obywatelska nadal będzie w nich dominowała. U nas sytuacja jest nieco inna, bo w sejmiku dominuje Prawo i Sprawiedliwość i wydaje się, że po wyborach może stracić tę większość. Tutaj walka jest bardziej wyrównana, dlatego każdy głos będzie ważny i mobilizacja wszystkich wyborców jest rzeczywiście bardzo istotna.

Czy Trzecia Droga, Polska 2050 w tych wyborach znów namieszają? Czy ich rola nie będzie już aż tak istotna jak w wyborach parlamentarnych?
Na pewno ich sytuacja zdecydowanie się zmieniła - to widać we wszystkich sondażach ogólnopolskich. Tak jak Trzecia Droga w wyborach parlamentarnych była trzecią siłą i widać było, że się wzmacnia, zwłaszcza na początku, gdy marszałkiem Sejmu został Szymon Hołownia i wniósł nową jakość do obrad. To był skok popularności zarówno Hołowni, jak i Trzeciej Drogi. Teraz jednak sondaże wskazują, że poparcie traci zarówno Szymon Hołownia, jak i jego partia. Wydaje mi się, że wpływ na to miała decyzja Szymona Hołowni o zatrzymaniu procedowania ustaw dotyczących aborcji. Część elektoratu, które postawiło na Szymona Hołownię i na Polskę 2050 strategicznie, by rozłożyć na całą koalicję głosy, rzeczywiście mogło odwrócić się od tej partii. A poza tym każdy miesiąc miodowy kiedyś się kończy. Nawet w polityce. Natomiast w przypadku Białegostoku wydaje mi się, że Polska 2050 Szymona Hołowni będzie rzeczywiście nowym graczem, choć mam wątpliwości, na ile wniesie nowe postulaty i wpłynie na zmianę lokalnej polityki. Jestem przekonana, że nowi radni z PL 2050 wejdą do Rady Miasta i utworzą koalicję z urzędującym prezydentem i z Platformą Obywatelską. Jednak poparcie prezydenta Truskolaskiego w wyborach prezydenckich stawia znak zapytania, czy obecność PL 2050 w Radzie Miasta zmieni znacząco podejmowane decyzje w mieście.

Z jednej strony Szymon Hołownia może tracić z powodu przeciągania ustawy o aborcji. Z drugiej – nie czuje się już takiej mobilizacji jaka była podczas wyborów parlamentarnych. Wtedy elektorat TD oraz KO głosował, by odsunąć PiS od władzy. A w samorządach bywa przecież, że to PiS jest w opozycji.
Wybory samorządowe mają inną logikę. Podczas tej kampanii bardzo wyraźnie było widać na poziomie lokalnym, że te argumenty i ta narracja związana właśnie z polaryzacją pomiędzy PiS a koalicją 15 października nie jest dziś aż tak bardzo istotna. Teraz sprawy lokalne się liczą zdecydowanie bardziej. No i to sprawia oczywiście, że zapewne frekwencja będzie niższa w tych wyborach - zresztą zazwyczaj w wyborach samorządowych jest niższa niż w ogólnopolskich. To też może sprawić oczywiście, że elektorat Koalicji Obywatelskiej może uznać na przykład w Białymstoku, że tak naprawdę sprawa jest wygrana i nie ma co iść do urn. A to z kolei może sprawić, że być może jednak ta rozgrywka pomiędzy głównymi komitetami, czyli KO i PiS, może przynieść zaskakujące rezultaty. Może okazać się, że wcale to nie jest takie oczywiste, że koalicja ma większość. Myślę, że to jest bardzo ważne, żeby w tych ostatnich dniach wszystkie opcje mobilizowały swoje elektoraty, nie uznając, że mają wygraną w kieszeni. Zbyt duża pewność siebie zgubiła niejednego polityka.

Podczas tej kampanii czuć było walkę?
No nie… Na pewno była to przede wszystkim najkrótsza kampania samorządowa z ostatnich wyborów, więc myślę, że jednak ten czas i też jeszcze okres świąteczny sprawiły, że ta kampania ma zdecydowanie niższą temperaturę. Ale mam też poczucie, że ta mobilizacja jest mniejsza z powodu przewidywalnego wyniku w Białymstoku. Sam fakt, że na przykład prezydent Truskolaski nie pojawił się na jedynej tak naprawdę debacie prezydenckiej w Radiu Białystok, pokazuje, że jest pewien wygranej. Natomiast w przypadku sejmiku moim zdaniem walka jest zdecydowanie większa, chociaż ta kampania nie jest tak widoczna, jak w poprzednich latach. Jest mało czasu i bardzo trudno przebić się ze swoim komunikatem do wyborców. Social media i bilbordy to są dwa główne narzędzia, które są wykorzystywane przez kandydatów.

Jest jeszcze trzecie – konferencje prasowe. Niektórzy kandydaci zwołują je codziennie.
Bo dzięki temu ludzie o nich przeczytają i ich obejrzą. Żyjemy też w takim świecie, gdzie informacje giną bardzo szybko, tracą swoją ważność i świeżość. Dlatego intensywność działań w mediach jest tak istotnym elementem w tej kampanii. Ale też jest bardzo trudno moim zdaniem przekonać w taki sposób tych, którzy są nieprzekonani albo wahają się na kogo zagłosować. Spotkanie bezpośrednie ma kolosalne znaczenie. A w tych wyborach bardzo ważne jest, żeby przede wszystkim zachęcić tych, którzy do wyborów zazwyczaj nie chodzą. Tak właśnie zdarzyło 15 października, gdzie w rzeczywistości to młody elektorat, który zazwyczaj nie głosuje, przeważył szalę zwycięstwa. Myślę, że tutaj również walka o ten młody elektorat powinna być widoczna. Drugą grupą wyborców bardziej widoczną w tej kampanii są kobiety. Z jednej strony mamy akcję profrekwencyjną „Głosuję na Kobiety”, która jest związana z Koalicją, z Trzecią Drogą i częściowo Lewicą.

Natomiast widzę bardzo wyraźny ruch właśnie ze strony Henryka Dębowskiego, żeby też podkreślać, że kobiety to jest ważny elektorat, obiecana jest nawet wiceprezydentka. Mam wrażenie, że politycy zrozumieli, że kobiety to są bardzo ważni wyborcy. Ale i same kobiety, poprzez swoją aktywność w kolejnych już wyborach, pokazały, jak ważnym są elektoratem.

Czy to była merytoryczna kampania? Czy kandydatom zależało tylko na tym, żeby się pokazać, czy mieli też nam wyborcom coś do przekazania?
Wszystko też zależy oczywiście, jak głęboko wejdziemy w tę kampanię, na ile my też jesteśmy jako wyborcy i wyborczynie zaangażowani w szukanie informacji, ale myślę, że ta kampania była merytoryczna, były konkretne postulaty. Ja mam jednak poczucie dużego niedosytu – brakowało mi debat prezydenckich. Debata to taki moment, kiedy rzeczywiście możemy usłyszeć kandydatów, zobaczyć, jak się zachowują, co mają więcej do powiedzenia. Tutaj prawdziwej dyskusji nie było widać.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dr Katarzyna Sztop-Rutkowska: Ta kampania przyniosła niedosyt. Była zbyt krótka, by się przebić - Kurier Poranny

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna