Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drogę do grobu Jakuba Apostoła wskazywały mu muszle

Dorota Biziuk
Przy trasie pielgrzymów zmierzających do Santiago de Compostela stoi pomnik rycerza Rolanda. Eugeniusz Wiśniewski zrobił sobie przy nim pamiątkowe zdjęcie.
Przy trasie pielgrzymów zmierzających do Santiago de Compostela stoi pomnik rycerza Rolanda. Eugeniusz Wiśniewski zrobił sobie przy nim pamiątkowe zdjęcie. R. Kwiatek
Przez trzy tygodnie przejechał na rowerze ponad 1100 kilometrów. Schudł 10 kilogramów. - Chciałem sobie udowodnić, że jestem w stanie pokonać wszelkie trudności - mówi Eugeniusz Wiśniewski z podsokólskiej wsi Kuryły.

Jest nie tylko najstarszym, ale też najbardziej popularnym europejskim szlakiem pielgrzymkowym. Co roku do Santiago de Compostela przybywają miliony pątników z całego świata. W 1982 roku przy grobie św. Jakuba modlił się Jan Paweł II. Siedem lat później odbyły się tutaj - zwołane przez Papieża Polaka - Światowe Dni Młodzieży. Peregrynację do Santiago rozsławił też pisarz Paolo Coelho w powieści "Pielgrzym". Autor przeszedł camino (drogę) tzw. drogą francuską w 1986 roku. Tę samą trasę wybrał Eugeniusz Wiśniewski, mieszkaniec niewielkiej wsi Kuryły koło Sokółki, a zarazem prezes Podlaskiego Stowarzyszenia Agroturystycznego.

Trudności są drogą

- To była najdłuższa rowerowa wyprawa w moim życiu - opowiada Eugeniusz Wiśniewski. - Planowałem ją kilka lat. Jak to w życiu bywa: zawsze wypadało mi coś innego do zrobienia, dlatego Santiago musiało poczekać na swoją kolej - dodaje.

Przygodę z rowerowymi wyprawami rozpoczął w 1964 roku. Miał wtedy 17 lat i razem z kolegą pokonał odcinek z Tczewa do Kurył.

- Obaj mieszkaliśmy w Tczewie. W Kuryłach koło Sokółki kolega miał babcię. Przejechaliśmy 500 km. Dla nas był to nie lada wyczyn. Później miałem okazję podróżować rowerem po Ukrainie, Rumunii, Czechach, Białorusi i krajach nadbałtyckich - wylicza Wiśniewski.

O pątniczej drodze do Santiago przeczytał wiele lat temu. Zapadła mu w pamięci maksyma pielgrzymów, że "to nie droga jest trudnością… to trudności są drogą…".

- Chciałem udowodnić samemu sobie, że jestem w stanie pokonać wszystkie trudności w drodze do celu - przyznaje mieszkaniec Kurył.

W każdym schronisku, gdzie nocują pielgrzymi udający się do Santiago de Compostela, jest specjalna półka z informacją, by zostawić na niej niepotrzebne rzeczy, które mogą się przydać komuś innemu.

Ubrania razy trzy

Termin wyprawy wyznaczył na wrzesień 2014 r. Ponoć jest to najlepszy, obok maja, miesiąc na pielgrzymkę do jakubowego grobu.

- Maja nie mogłem brać pod uwagę, bo prowadzę gospodarstwo, co wiąże się z koniecznością
wykonywania wielu prac. Wrzesień zaś był idealnym terminem - tłumaczy Wiśniewski.

Przed wyruszeniem w trasę dużo trenował. Niemal codziennie organizował rowerowe wypady po okolicy.
Trzeba było też skompletować odpowiednią garderobę - zarówno na upał, jak i na chłód. W tym przypadku sprawdziła się zasada, żeby brać po trzy rzeczy każdego rodzaju: pierwsze - to, co masz na sobie, drugie - na zapas, a trzecie - do prania. Po spakowaniu okazało się, że jego bagaż ważył 16 kg.
Wyposażony w niezbędny ekwipunek i rower, 10 września br. Eugeniusz Wiśniewski wsiadł do pociągu do Katowic. Stamtąd dojechał busem do francuskiego Bajon. Tutaj zaczęła się jego podróż jakubowym szlakiem.
Dużo włochów i ośmiu Polaków

- Z Bajon miałem 48 km Saint Jean Pied de Port, czyli miejscowości, w której chciałem wjechać na tzw. drogę francuską. To właśnie ta trasa jest najczęściej wybieranym przez pielgrzymów szlakiem pątniczym. Przede mną było 1.100 km drogi do celu - opowiada mieszkaniec podsokólskiej wsi.

W trasę wyruszył... nocą. Pielgrzym z Sokółki uznał, że będzie to lepsze rozwiązanie niż szukanie noclegu na kilka godzin w Bajon. Saint Jean Pied de Port przywitało go mżawką i rześkim powietrzem.
Wiśniewski zaopatrzył się w tzw. Credential, czyli Paszport Pielgrzyma.

- Ten dokument służy zbieraniu pieczęci w każdym miejscu noclegowym. To poświadczenie pobytu w poszczególnych miejscowościach na szlaku do Santiago. Paszport uprawnia też do korzystania z tanich miejsc noclegowych - donativo. Prowadzą je wolontariusze. Nocleg w donativo kosztuje "co łaska", ale nie mniej niż 1 euro. Droższe są schroniska municypalne, gdzie opłata wynosi 8 euro - tłumaczy Eugeniusz.

Paszport uprawnia również do uzyskania potwierdzenia pielgrzymki w postaci compostelki, czyli uroczystego dyplomu wydawanego przez Biuro Pielgrzymkowe w Santiago. Żeby otrzymać compostelkę, trzeba przejść co najmniej 100 km pieszo, lub odpowiednio więcej korzystając z roweru.

- Na szlaku przeważają piechurzy. Rowerzystów spotkałem zdecydowanie mniej. Zdarzali się też konni jeźdźcy. Jeżeli chodzi o narodowość, to w drodze do Santiago można spotkać przede wszystkim Włochów, Hiszpanów i Niemców - wylicza Wiśniewski. - Przez trzy tygodnie wędrówki natknąłem się tylko na ośmiu Polaków. Byli też Japończcy, którzy traktują ten szlak jako miejsce medytacji.

Pod górę

Na całej trasie pielgrzymi pozdrawiają się słowami "buen camino" (dobrej drogi). Ich znakiem rozpoznawczym są przytwierdzone do plecaków i ubrań muszle św. Jakuba. To symbol wszystkich zmierzających do położonego w północno-zachodniej Hiszpanii Santiago de Compostela, do odkrytego w X wieku grobu Jakuba Apostoła Większego.

- Muszlami oznakowany jest cały szlak. To one są wizualnym znakiem prowadzącym pielgrzymów do celu wędrówki - mówi Eugeniusz.

Dla miłośnika rowerowych wypraw najtrudniejsze do pokonania okazały się strome odcinki górskie.
- Zdarzało się, że resztkami sił prowadziłem rower przed sobą. Ile energii wymagała ode mnie ta wyprawa, niech najlepiej świadczy fakt, że w ciągu trzech tygodni schudłem aż 10 kg! Zaznaczam, że wcale nie żałowałem sobie jedzenia - przyznaje mieszkaniec Kurył.

Na tym szlaku nie ma miejsca na samotność

Eugeniusz Wiśniewski zakończył swoją wyprawę 1 października. Po zameldowaniu się w Composteli, pojechał jeszcze nad Atlantyk, do oddalonej o 90 km Fisterry - najdalej wysuniętego na zachód miejsca w Hiszpanii. Niegdyś uważano, że jest to najdalszy skrawek lądu na zachodzie Europy, stąd przyjęło się nazywać to miejsce Krańcem Ziemi - finis terrae (łac.). Tradycja kończenia pielgrzymek do Santiago właśnie w Fisterra pozostała do dziś.

- Podczas wędrówki do Composteli nikt nie czuje się samotny. Pokonanie tej trasy to niezapomniane przeżycie. Na szlaku spotyka się mnóstwo życzliwych ludzi. Każdy jest skłonny nieść pomoc drugiemu człowiekowi - podkreśla z zachwytem Wiśniewski.

Cała wyprawa (razem z dojazdem busem do Francji i z powrotem) kosztowała go 2.800 zł. Każdego dnia wydawał około 15 euro.

Czytaj e-wydanie »

Słodkie okazje z wysokimi rabatami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna