Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektorka DPS oszczędza na czym się da: zamknęła gabinet lekarza, limituje rekawiczki jednorazowe i mydło

Urszula Ludwiczak
Od 28 stycznia lekarz rodzinny z placówki nie ma dostępu do dokumentacji pacjentów, potrzebnej w codziennej pracy.

Nie wiemy już, jak rozmawiać z naszą dyrekcją - mówią pracownicy Domu Pomocy Społecznej przy ul. Świerkowej w Białymstoku.

Pracownicy narzekają też na oszczędności: twierdzą, że limituje się środki czystości, rękawiczki. Jak mówią, to wszystko odbija się na bezpieczeństwie 160 pensjonariuszy. Dyrekcja DPS-u zaprzecza.

- 26 stycznia dowiedzieliśmy się, że w DPS-ie ma być kontrola podawania leków z NFZ - mówi dr Anna Gutowska, lekarz rodzinny i szefowa zakładowych związków zawodowych. - Tego dnia wieczorem do gabinetu lekarskiego wszedł, biorąc klucz z portierni, lekarz, który od stycznia już nie był naszym pracownikiem. Gdy 27 stycznia dowiedziała się o tym dyrektorka, zawiadomiła policję. W jej obecności wymieniono zamek w drzwiach, zabezpieczono dokumenty, ale miałam nadal z nich korzystać przy osobie trzeciej i kwitując, co biorę.

Jednak, gdy następnego dnia pogorszył się stan zdrowia jednego z podopiecznych, lekarka nie mogła wejść do gabinetu, po dokumentację jego choroby. Bez takich papierów do poradni specjalistycznej pojechał też inny pensjonariusz. Lekarka powiadomiła policję. - Po tej interwencji weszłam do gabinetu z panią dyrektor, wzięłam plik recept, najpotrzebniejsze dokumenty. To był ostatni raz, gdy byłam w gabinecie.

Od 29 stycznia do 3 lutego w DPS-ie była kontrola z NFZ. Jakie są jej ustalenia, na razie nie wiadomo. Jak jednak informuje rzecznik funduszu Adam Dębski, wszystkie dokumenty zostały zwrócone dyrekcji zakładu. Jednak i gabinet lekarski, i dokumenty są do dzisiaj zamknięte. - A dokumenty są mi potrzebne w codziennej pracy, bo choć znam swoich pacjentów, nie pamiętam wszystkiego. Brak dostępu do dokumentacji zagraża bezpieczeństwu pensjonariuszy - mówi dr Gutowska. - Bez swego gabinetu nie mogę też porządnie zbadać pacjenta.

Pracownicy dodają, że walczą też z dyrekcją o środki czystości i jednorazowe rękawiczki. - Brakuje nam środków i do czyszczenia używamy samej wody - mówi Agnieszka Zachorowska, oddziałowa z DPS-u. - Brakuje nam także jednorazowych rękawic, a to podstawa w naszej pracy. Ale dyrektorka nie realizuje naszych zamówień. Koleżanki kupują rękawiczki za swoje pieniądze.

Grażyna Baziuta, dyrektor DPS-u, zapewnia, że bezpieczeństwo pensjonariuszy nie jest w żaden sposób zagrożone. - Więcej w tej sprawie nic nie powiem, proszę zwrócić się do policji - mówi. Dodaje też, że nie limituje środków czystości w DPS-ie. - Niczego nam nie brakuje.

Więcej czytaj w dzisiejszym wydaniu białostockiej Gazety Współczesnej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna