Jak to się stało, że wylądowałeś w Sokółce?
Dzidosław Żuberek: - Skontaktowaliśmy się z Marcinem Danielewiczem, z którym znamy się jeszcze z gry w Jagiellonii. Marcin teraz pomaga w różnych sprawach Sokołowi i tak pojawił się pomysł mojego powrotu na boisko.
Trenerem Sokoła jest twój inny dobry znajomy Mirosław Dymek.
- W dużej mierze ze względu na jego osobę zdecydowałem się na występy w Sokółce. Kiedy schodzisz do niższej ligi lepiej jest iść do zespołu, gdzie znasz choć trochę otoczenie. Poza tym Mirek to szkoleniowiec o dobrym warsztacie. Przekonałem się o tym, kiedy przez pewien czas prowadził Jagiellonię.
Twój powrót do gry jest zaskakujący. Przez trzy miesiące o Żuberku w ogóle nie było słychać.
- Ale ciągnie wilka do lasu. A że nie było o mnie słychać? Po niemiłej niespodziance, jaką sprawił mi prezes Freskovity, potrzebowałem trochę czasu, żeby zastanowić się co dalej robić. Pomyślałem w końcu, czemu nie wrócić na boisko.
Wygląda jakby zadra w sercu została po tym, jak odszedłeś z Freskovity.
- To nie jest klub, po którym może zostać jakaś zadra. Spędziłem tam trochę czasu. Ktoś wyliczył, że strzeliłem około czterdziestu bramek. Pożegnano się ze mną w mało rewelacyjny sposób. Ale nie ma co roztrząsać tej sprawy. Freskovita to temat rzeka.
Wróćmy zatem do teraźniejszości. Jak pierwsze wrażenia z trzeciej ligi?
- Widziałem mecz z Mrągowią (1:0 - przyp. red.). W spotkaniu ze Startem Działdowo zagrałem kilkadziesiąt minut (1:1 i asysta - przyp. red.). Cóż można powiedzieć? Różnica między trzecią a drugą ligą jest duża. Do tego dochodzi sędziowanie. Delikatnie mówiąc odbiega od standardów. Arbitrzy są niedouczeni i przez to trzeba bardzo na siebie uważać.
Co możesz powiedzieć o nowym klubie?
- Na początku zwróciłem uwagę przede wszystkim na murawę. Byłem pozytywnie zaskoczony. Jest na czym grać. Jeśli chodzi o zespół, to jest bardzo młody i dopiero się poznajemy.
Kiedy wszedłeś do szatni, nie czułeś, że zawodnicy są przed tobą stremowani. Nie wiedzieli pewnie, jak się do ciebie zwracać.
- Atmosfera jest koleżeńska. Nie zgodziłbym się, gdyby ktoś w drużynie mówił do mnie "proszę pana" czy "panie Dzidku". Śmiesznie by to wyglądało. Od pewnego zresztą czasu przywykłem, że tam gdzie gram jestem najstarszym zawodnikiem w drużynie. Kupię sobie krem przeciwzmarszczkowy i wszystko będzie OK.
Nie spotykają cię uszczypliwości, że się rozdrabniasz grając w trzecioligowej Sokółce?
- Drobni są ci, którzy mogą tak mówić. Nie poszedłem do Sokółki parę razy w tygodniu kopnąć sobie piłkę. Chcę pomóc drużynie w awansie do drugiej ligi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?