Moje siedmioletnie dziecko wiło się z bólu. Lekarz podejrzewał, że ma zapalenie wyrostka robaczkowego, wypisał skierowanie do szpitala. Na izbie przyjęć czekaliśmy blisko pięć godzin - opowiada Tomasz M., ojciec chorego chłopaka. - To wręcz niewiarygodne! Kiedy zacząłem domagać się lekarza, pielęgniarki wezwały ochronę.
Bo był wypadek
Tomasz Mruk przyjechał wraz z rodziną na Suwalszczyznę na wypoczynek. W środę dziecko źle się poczuło. Chłopak miał nudności, bolał go brzuch. Lekarz, który go badał stwierdził, że może to być zapalenie wyrostka robaczkowego. Turyści przyjechali do szpitala Wojewódzkiego w Suwałkach.
- Było około godz. 13 - opowiada mężczyzna. - Pielęgniarki kazały mi czekać. Po dwóch godzinach, gdy traciłem już cierpliwość, karetka przywiozła dwie osoby ranne w wypadku. I lekarz, jak się później okazało, zajął się nimi.
Około godz. 17 turysta zaczął domagać się od pielęgniarek, żeby lekarz natychmiast przyszedł na izbę przyjęć.
- A co miałem robić? - pyta. - Syn skręcał się z bólu. Miałem czekać, aż będą jakieś powikłania? Tym bardziej, że nikt nie potrafił udzielić mi odpowiedzi, jak długo musimy czekać na pomoc.
Rozmówca nie ukrywa, że zwracał się w dość ostrych słowach do pielęgniarek. Wtedy wezwały ochroniarzy, którzy wyprowadzili Tomasza M. na zewnątrz. Jak by się ta historia zakończyła, nie wiadomo. Na szczęście, w tym samym czasie na izbę przyjęć wszedł chirurg, który zajął się chorym dzieckiem.
Dyrektor: Sprawdzę.
Adam Szałanda, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Suwałkach mówi, że sprawy nie zna.
- Ale sprawdzę, co tam się działo - obiecuje. - Staramy się, aby tego typu nieporozumień nie dochodziło.
Adam Dębski, rzecznik prasowy Narodowego Funduszu Zdrowia w Białymstoku mówi, że takie sytuacje mogą się zdarzać.
- Na dyżurze najczęściej jest jeden lekarz - tłumaczy. - To on decyduje, który przypadek jest pilniejszy i zajmuje się nim. Pozostali chorzy muszą zaczekać.
I dodaje, że jeśli w tym czasie był wypadek, to udzielenie pomocy poszkodowanym wydaje się być pilniejsze.
- Ale nie chcę niczego przesądzać, ponieważ nie znam sprawy - zastrzega.
Naszego rozmówcę takie argumenty nie przekonują.
- Rozumiem, że ofiary wypadku potrzebowały pomocy - dodaje. - A co działo się przed tym zdarzeniem? Dlaczego nikt nie zajął się nami przez ponad godzinę. To nie do pomyślenia, aby w szpitalu dochodziło do takich sytuacji. Zwłaszcza w tak dużej placówce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?