Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziewięcioro dzieci Joli Domian spotka się przy grobie mamy

Aldona Rusinek/ "Tygodnik Ostrołęcki"
Od lewej: Małgosia, Arek, Bożenka z Weroniczką, Tadeusz. Na huśtawce siedzą Ewelina i Ela z dziećmi, Czarusiem i Lilą.
Od lewej: Małgosia, Arek, Bożenka z Weroniczką, Tadeusz. Na huśtawce siedzą Ewelina i Ela z dziećmi, Czarusiem i Lilą. Fot. A. Rusinek/ "Tygodnik Ostrołęcki"
Nie mogły w to uwierzyć trzy lata temu. Dopiero co straciły ojca. Ledwie z tego wyszły. Z trudem wyciągnęły się z mamą z rozpaczy. Los był zbyt okrutny.

Dzień Matki w domu Domianów zawsze był radosny. Dziewięcioro dzieci oblegało szczęśliwą, kochaną mamę. Laurki, kwiaty, całusy. Drogich prezentów nie było - bo z czego? Tylko morze miłości.

Tak działo się jeszcze w ubiegłym roku. Ela, Ewelina, Małgosia, Tadeusz, Zbyszek, Arek i wnuki. A także Justyna i Tomek, którzy są dalej od rodzinnego domu. Wszyscy życzyli Joli Domian tylko zdrowia. Choć radość zmącona była już pełnym bólu niepokojem.

Świat bez mamy
Dziś pozostały tylko wspomnienia. O Joli Domian z Drężka, bibliotekarce z Myszyńca. Matce dziewięciorga dzieci, które po śmierci męża sama wychowywała. Rozmawiałam z nią, pisałam o niej cztery lata temu. Mimo wielu kłopotów, dramatycznych przeżyć po śmierci męża, który w ciągu kilku miesięcy zmarł na raka płuc, zostawiając ją z licznym potomstwem, tryskała optymizmem i energią. Tak ciepło mówiła o dzieciach, o ludziach. Z taką nadzieją rozprawiała o życiu. O tych lepszych chwilach, które miały nadejść po najgorszych. Po śmierci męża.

Nie wiedziała jeszcze wtedy, w maju 2006 roku, kiedy siedziała roześmiana z dziećmi na huśtawce przed domem, że lepszych chwil już nie będzie. A może wiedziała, tylko nie chciała w to wierzyć. Nie chciała znów odbierać radości życia dzieciom.

Przez trzy lata walczyła z rakiem. Zmarła 1 października ubiegłego roku. Pozostawiła jedną wielką rozpacz. Z trudem, teraz, po kilku miesiącach udało mi się namówić obolałe dzieci, by wyznały, czym jest świat bez mamy. Choć prawie wszystkie są dorosłe, dotkliwie im jej brakuje.

Rak rzucił się na kości
Nie mogły w to uwierzyć trzy lata temu. Dopiero co straciły ojca. Ledwie z tego wyszły. Z trudem wyciągnęły się z mamą z rozpaczy. Los był zbyt okrutny. Bóg niemiłosierny. Brakowało odpowiedzi na nieustanne pytania: dlaczego?

W lutym była na biopsji w Ostrołęce. Powiedzieli, że jest guzek, ale na pewno nic groźnego. Rozejdzie się. We wrześniu zrobiła badania w Ostrowi. Stwierdzono już guz złośliwy. Zaczęła się leczyć w Warszawie.

Wkrótce amputowano lewą pierś. Potem były przerzuty do mózgu, ale jakoś chemii udało się je cofnąć. Jednak potem rak rzucił się na kości. Bolesne to było bardzo. I śmiertelne.

Głównie opiekował się nią Tadeusz, najstarszy syn, który wspierał matkę od śmierci ojca. I synowa, Bożena. I Arek był z nimi. Najmłodszy z dziewiątki, najbardziej przywiązany do matki. Córki - Ewelina z Krysiaków i Ela z Myszyńca dojeżdżały, kiedy trzeba było, do pomocy. Pod koniec choroby mamy do domu wróciła także 19-letnia Małgosia.

Umieranie młodszej siostry
- Cały czas była taka dzielna. Nieraz trudno było uwierzyć, że tak jest chora - mówi Ewelina.

- W końcu września, w środę, byliśmy z mamą w Warszawie, w centrum onkologii. Na badaniach - wspomina Ela. - Lekarz zapisał nowe leki i zalecił za tydzień, we wtorek, przyjechać na oddział. Mama w sobotę poczuła się znacznie gorzej. We wtorek do szpitala jechała już karetką. Była bardzo słaba, bardzo obolała. We wtorek byliśmy z nią cały dzień z Tadeuszem. W środę czuwała przy mamie Justyna, nasza siostra, która mieszka w Piasecznie.

W czwartek o świcie wyruszyła do chorej Urszula Nicewicz z Myszyńca. Starsza siostra Jolanty.

- Ciocia nie zdążyła - mówi ze smutkiem Ela. - Dojechała do szpitala około dziewiątej. Mama zmarła dwie godziny wcześniej. Sama. Ciocia Urszulka bardzo to przeżyła. Ten fakt i całe umieranie młodszej siostry.

"Wyjęłam dziś z szafki schowany głęboko na pamiątkę "Tygodnik Ostrołęcki" z 23 maja 2006 roku. Przeczytałam znowu pani artykuł o Jolancie Domian. Nie mogę pogodzić się z jej śmiercią i tak trudnym losem jej dzieci" - napisała do mnie kilka tygodni po śmierci siostry Urszula Nicewicz, z bólem i rozpaczą opowiadając o chorobie Joli, o niepokojach o los osamotnionej rodziny. Piękny, poruszający list.

- Ciocia bardzo jest nam bliska, jak zawsze. Ale mamy przecież nie zastąpi - mówi Elżbieta.

Źródło:

Pozostała wielka rozpacz. Dziewięcioro dzieci Joli Domian spotka się przy grobie mamy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna