Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eugeniusz Czykwin. Ujawniamy teczkę posła - nowe fakty

Anna Mierzyńska
Nie zrobiłem w życiu niczego, czego musiałbym się wstydzić - zapewnia poseł Eugeniusz Czykwin
Nie zrobiłem w życiu niczego, czego musiałbym się wstydzić - zapewnia poseł Eugeniusz Czykwin Fot. B. Maleszewska
W jego teczce nie ma żadnych pisanych przez niego donosów, żadnych rachunków czy oświadczeń. Są za to relacje z rozmów z esbekami. Eugeniusz Czykwin rozmawiał z nimi miło i otwarcie, był też pełen zrozumienia dla ich pracy. PRL-owska norma?

Sprawa ewentualnej współpracy Eugeniusza Czykwina z SB, mimo że po raz pierwszy nagłośniona aż 17 lat temu, wciąż budzi wątpliwości. O współpracę oskarżył go Antoni Macierewicz w 1992 r. MSW przeprosiło za posądzenie rok później. A jednak dziś IPN znów bada, czy oświadczenie lustracyjne posła jest zgodne z prawdą...

Sam Czykwin wie, jakie materiały związane z nim znajdują się w archiwum IPN. Czytał je jeszcze w 1992 r. Prawdopodobnie uważa, że nie ma w nich nic jednoznacznie go obciążającego, bo sam namawiał mnie do przeczytania jego teczki. Przeczytałam. Jej zawartość obecnie prezentujemy na łamach gazety, ponieważ poseł jest osobą publiczną. Nie osądzamy go ani nie komentujemy.

To trzeba podkreślić na początku: w aktach nie ma ani jednego dokumentu z podpisem posła. Żadnych pokwitowań, rachunków, donosów. Jednak wypisy rejestrowe z ewidencji byłego WUSW wskazują, iż z dwóch teczek Czykwina zachowała się tylko jedna. Czyli można przeczytać to, co SB gromadziło w teczce personalnej obecnego posła, nie zachowała się natomiast jego teczka pracy. Tymczasem to właśnie w teczkach pracy gromadzono donosy, pokwitowania, informacje przekazywane przez TW na temat innych osób i innych spraw. Tego wszystkiego w przypadku Eugeniusza Czykwina nie ma - a było. W rejestrach wskazano nawet rok, kiedy materiały zostały zniszczone - 1990. Jest też numer protokołu brakowania: 66/90. Co było w zniszczonych dokumentach, nigdy się nie dowiemy. Nie przetrwał też zawierający je mikrofilm.

Nie wiadomo również, czy w teczce personalnej zachowały się wszystkie dokumenty. Nie ma bowiem karty ze spisem dokumentów, którą normalnie umieszczano na początku każdego tomu. Jest jednak aż siedemdziesiąt stron dokumentów, w tym relacje z rozmów, jakie funkcjonariusze SB przeprowadzali z Czykwinem - po tym, gdy został przewodniczącym Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Społecznego w Białymstoku.

Pierwsza odbyła się w mieszkaniu przewodniczącego, który bez protestu zaprosił funkcjonariusza SB do siebie. Czykwin bez oporów przedstawił swoje poglądy, poopowiadał o tym, co chce osiągnąć jako szef ChSS. Ponarzekał na to, że Kościół katolicki głosi, co prawda, ekumenię, ale w praktyce nic z tego nie wynika, a z Klubem Inteligencji Katolickiej nie sposób się skontaktować.

"Widząc, że rozmówca chętnie dyskutuje i wyraża swe poglądy, spytałem, czy nie będzie miał nic przeciwko temu, abyśmy od czasu do czasu spotkali się celem przedyskutowania problemów interesujących obie strony. Na moją propozycję zgodził się" - zapisał 21 grudnia 1982 r. ppor. Andrzej Dzienisiuk po tej właśnie rozmowie. I dalej: "Jednocześnie powiedział, iż aby się z nim skontaktować, należy na około dwóch dni przed terminem zadzwonić pod numer 27-912 do Kaczyńskiej - własnego telefonu nie posiada. Przy okazji tej części rozmowy spytał mnie, czy mam jakiekolwiek możliwości pomóc mu w załatwieniu przeniesienia linii telefonicznej. (...) Następnie spytał mnie, czy będzie mógł się mnie ewentualnie poradzić w przyszłości w sprawach, którymi nie chce "zawracać głowy"; dyrektorowi Orlaczowi"

Wymysły esbeka, który nie miał nic do roboty, więc siedział i wymyślał, co też mógłby mu powiedzieć Czykwin? Ale numer telefonu sąsiadki też wymyślił? A może to była normalna, jak na owe czasy, rozmowa z esbekiem? Wyrzucić go z domu nie mógł, więc uprzejmie z nim porozmawiał...

Dalej też było uprzejmie. 24 sierpnia 1982 r., Czykwin stara się o paszport, by wyjechać do Bułgarii. Ppor. Dzienisiuk notuje:

"Na moją propozycję spotkania z nim po powrocie z Bułgarii wyraził zgodę. W trakcie rozmowy nie zauważyłem, aby był zaskoczony poruszaną tematyką. Zachowywał się swobodnie, bez oznak zdenerwowania|"

Od 1984 r. Czykwin w teczce przedstawiany jest pod pseudonimem "Izydor". Według notatek SB, został on zwerbowany jako Tajny Współpracownik 4 listopada 1983 r. - podczas czterogodzinnego spotkania w hotelu "Cristal" Ppor. Dzienisiuk nie był sam, towarzyszył mu zastępca naczelnika Wydziału IV major Zielonka. Przekonali go? W aktach nie ma zgody na współpracę ani żadnego innego dokumentu z jego podpisem.

Jest za to relacja:
"Na spotkaniu tym E. Cz. zachowywał się swobodnie i wyrażał życzliwy stosunek wobec pracowników SB i zrozumienie dla pracy, jaką wykonuje Służba Bezpieczeństwa. Na sugestię w sprawie konieczności zachowania w tajemnicy naszych kontaktów i treści prowadzonych rozmów przed osobami trzecimi oświadczył, iż sprawę tę traktuje bardzo poważnie i można liczyć na jego dyskrecję z jednym zastrzeżeniem. Mianowicie powiedział, że jeżeli biskup w bezpośredni sposób spyta go o kontakty z SB, to powie, że takie mają miejsce, jeżeli zaś nie będzie pytał, to on sam o tym mówić nie będzie. Uzgodniono sposób nawiązywania kontaktów, jak i miejsce spotkań. Za współpracę i przekazywanie informacji będzie on wynagradzany w formie drobnych upominków lub też kwiatów. Do tej formy wynagrodzeń nie wniósł on żadnych zastrzeżeń. Po pozyskaniu nadano mu pseudonim Izydor".

- Napisali, że zgodziłem się na wynagradzanie mnie za współpracę kwiatami. Wyobraża pani sobie, że ja się zgodziłem na kwiaty? - irytuje się Czykwin. - To są

Jak wynika z notatek służbowych zamieszczonych w teczce, Izydor, a później Wilhelm (zmieniono mu pseudonim w 1985 r.) informował o Kołach Teologów Prawosławnych, działalności ChSS i Białoruskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego oraz o współpracy organizacji prawosławnych ze stowarzyszeniami katolickimi. W 1985 r. miał wieźć swoim prywatnym samochodem por. Kiryluka, który w tym okresie prowadził go w SB, do Warszawy. Kiryluk chciał się spotkać, Czykwin nie miał czasu. Pojechali więc razem na zgromadzenie ChSS-u w stolicy.

Kilka miesięcy później Eugeniusz Czykwin został posłem. Od tego momentu w jego relacjach z SB nastąpił przełom (tak wynika z notatek zamieszczonych w teczce). Poseł miał unikać kontaktów z esbekami i wymijająco odpowiadać na ich pytania. Wymawiał się brakiem czasu i licznymi obowiązkami poselskimi. Wreszcie w listopadzie 1987 r. miał wyjaśnić funkcjonariuszowi, że jego współpracownicy "podejrzewają go o współpracę z SB" Por. Kiryluk się przejął. Uznał, że "autorem tego posądzenia ewentualnie jest S. N., z którym przed pielgrzymką na Grabarkę rozmawiałem wraz z kolegą oficjalnie". Poseł też był przejęty. "Stanowczo oświadczył, abym kontaktował się z nim w naprawdę bardzo ważnych sprawach, gdyż on nie może ryzykować utraty swej reputacji i stanowiska". Kiryluk poważnie brał pod uwagę możliwość dekonspiracji tajnego współpracownika. Planował opracowanie koncepcji obrony TW. Chyba jednak okazała się niepotrzebna.

Rozmowy trwały także w 1989 r. W styczniu Czykwin zgłaszał do SB pretensje, że nie załatwiło ChSS-owi lokalu przy ul. Warszawskiej 2. Na kartach teczki widać, że temat wzbudzał emocje.

- Powiedzcie TW, że ChSS nie jest pępkiem świata, a lokal mieli, tylko z własnej winy go stracili - pisał zastępca naczelnika Wydziału IV.

- Nie pomogliście w uzyskaniu lokalu, więc nie widzę potrzeby daleko idących poświęceń - odpowiadał Czykwin. I odmówił podania nazwisk delegatów na zjazd ChSS. "TW powołał się na swe wcześniejsze deklaracje o formie współpracy z uczestnictwem ówczesnego zastępcy naczelnika mjr. Zielonki, że może informować o sprawach natury ogólnej i przy tej koncepcji pozostanie, bowiem takie ma zasady etyczne&.

W razie przewrotu akta zniszczymy

Podczas tej samej rozmowy esbek zanotował:
"Wyraził obawę, że jego wypowiedzi mogą być sygnowane jego nazwiskiem i przy jakimś "przewrocie" ujrzą światło dzienne. Zapewniłem go, że w informacji do wyższej instancji nie używamy jego nazwiska, zaś w przypadku ewentualnego "przewrotu" archiwa ulegają natychmiastowemu zniszczeniu. To go znacznie uspokoiło".

- Nigdy nie współpracowałem. O tym, że byłem zarejestrowany jako tajny współpracownik usłyszałem po raz pierwszy w Sejmie, gdy Macierewicz przeczytał swoją listę - podkreśla Eugeniusz Czykwin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna