Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa, Robert i Daniel nie żyją. Pijak odebrał im życie niedaleko domu (najnowsze informacje, zdjęcia)

(bisu)
Honda, którą podróżowało małżeństwo z 17-letnim synem, była tak zniszczona, że początkowo ratownicy nie byli w stanie określić, jakiej to marki samochód
Honda, którą podróżowało małżeństwo z 17-letnim synem, była tak zniszczona, że początkowo ratownicy nie byli w stanie określić, jakiej to marki samochód
Cała rodzina zginęła. Nie dotarli do celu.

Wypadek pod Jeżewem (Pajewo)

Ewa, Robert i ich 17-letni syn Daniel, wracali właśnie do domu. Od tego bezpiecznego miejsca dzielił ich niespełna kilometr. Nie dotarli jednak do celu. Ich samochód zmiażdżył tir. 37-letnia matka i syn zginęli na miejscu. Ojciec rodziny walczył o życie. Niestety, mimo reanimacji, nie udało się go uratować .

Tragedia rozegrała się w poniedziałek, około godz. 20. Cała rodzina, mieszkająca w Pajewie położonym niedaleko drogi krajowej nr 8, wracała z Białegostoku. Jak wspominają sąsiedzi, z domu wyjechali około południa, by załatwić jakieś sprawy.

- To była zwyczajna rodzina. Normalni, porządni ludzie. Robert był moim kolegą - powiedział nam jeden z mieszkańców Pajewa, którego spotkaliśmy na miejscu tragedii. - Oni mieli gospodarstwo rolne, a ich syn uczył się w drugiej klasie liceum w Białymstoku.

Gdy w poniedziałek wracali do domu, warunki na drodze były trudne. Siąpił deszcz, jezdnia była mokra. Już mieli zjeżdżać z "ósemki". Zwolnili, by skręcić do Pajewa, gdy w tył ich terenowej hondy uderzył tir, którym kierował 49-letni Łotysz.

- Mężczyzna prawdopodobnie nie wyhamował na mokrej jezdni i najechał na tył skręcającej przed nim w lewo hondy, która w wyniku uderzenia zjechała na przeciwległy pas ruchu - poinformował Kamil Sorko z zespołu prasowego podlaskiej policji. - Tam doszło do kolejnego zderzenia z nadjeżdżającym z przeciwka litewskim tirem. Następnie oba pojazdy wjechały do rowu, gdzie dachująca osobówka została jeszcze przygnieciona przez ciężarówkę.

Jako pierwsi na miejscu tragedii pojawili się strażacy. Uwolnili 37-letniego Roberta, który był uwięziony między samochodem ciężarowym i osobowym.

- Strażacy z OSP w Jeżewie uwolnili go. Mieli z nim kontakt słowny - relacjonuje Jan Rabiczko, zastępca komendanta miejskiego Straży Pożarnej w Białymstoku. - W tym czasie przybyło pogotowie ratunkowe.
Reanimowali go, ale zmarł.

Gdy służby ratownicze próbowały ocalić ofiary i zabezpieczały miejsce tragedii, sprawca zdarzenia spał na tylnym siedzeniu radiowozu. Kompletnie nie kojarzył, co się wokół niego dzieje. Miał ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna