Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filip prześcignął Talenty Bielska [ZDJĘCIA]

azda
Pierwszy raz na gokarcie Filip przejechał się w wieku 5 lat. Ale dopiero od roku zaczął startować na zawodach.
Pierwszy raz na gokarcie Filip przejechał się w wieku 5 lat. Ale dopiero od roku zaczął startować na zawodach. archiwum rodzinne
Jazda ponad 100 km/h, wyprzedzanie i wyścigi to żywioł Filipa Pawłowskiego. Z ojcem ściga się tylko w gierkach i zawsze wygrywa. W naszym plebiscycie też wygrał. Ale to nie szczyt jego ambicji. Chce zostać następcą Kubicy.

Gdy miał pięć lat, ojciec zabrał go na gokarty w centrum handlowym w Warszawie. Filip po raz pierwszy usiadł za kółkiem takiego pojazdu, a już po kilku okrążeniach jeździł zaskakująco dobrze. W plebiscycie Bielsk Plus wygrał 500 złotych.

- W pewnym momencie wjechał w zakręt nawet nie wciskając hamulca, myśleliśmy, że zaraz w coś uderzy, a on po prostu skontrował kierownicą wcisnął gaz i pojechał dalej- opowiada Daniel Pawłowski, tata Filipa. - Nawet właściciel toru był tym zaskoczony. Dopytywał, skąd 9-latek, nie jeżdżący wcześniej gokartami, wie, jak się kontruje. W dodatku Filip miał najlepszy czas w swojej kategorii. A gdy wsadziliśmy go do większego gokarta, też sobie dobrze radził.

Rodzice zapisali go na treningi. Przez pięć weekendów jeździli w tym celu do Warszawy.

- Później rodzice kupili mi czerwonego gokarta - opowiada 9-letni Filip. - Ćwiczyłem na nim na placu przy Duif w Ploskach. Ale nie był to profesjonalny gokart.

Filip wspierany przez rodziców ciągle rozwijał swój talent. Jeździł na treningi do Radomia, Torunia, a ostatnio ćwiczy w Suwałkach.

- W 2014 roku kupiliśmy Filipowi gokart, którym mógł się już ścigać- mówi pan Daniel.

Po tym Filip zajął się sportem na poważnie. W 2015 roku po raz pierwszy spróbował swych sił na zawodach krajowych i międzynarodowych w klasie Easykart 60 (zawodnicy od 9 do 13 lat). Wygrywał nawet z tymi, którzy w zawodach jeżdżą od 4 roku życia.

W Poznaniu był nawet szósty.

- Niewiele brakowało, by stanął na podium, ale niestety drugiego dnia zabrakło mu doświadczenia i zimnej krwi - ocenia jego tata.

W październiku we Włoszech ścigał się z najlepszymi. Między innymi z synem mistrza Formuły 1, Pablo Montoi. Na 57 zawodników był 36. Ale wśród początkujących kierowców - szósty.

Filip przejeździł cały sezon. Uczestniczył w sześciu z ośmiu rund wyścigów w Polsce. I po każdym starcie był coraz lepszy. Starał się wyłapać i poprawić swoje błędy.

- W gokarcie zainstalowana jest kamerka - opowiada pan Daniel. - Zawsze po wyścigu siadamy z Filipem i omawiamy jego jazdę sekunda po sekundzie. Wspólnie zastanawiamy się, gdzie mnożna pojechać szybciej, gdzie trzeba hamować później.

- Na jednym z wyścigów chciałem nawet wyprzedzić mistrza Polski - chwali się Filip. - Wyprzedzałem go na zakręcie po zewnętrznej. Nie wyszło, w dodatku wyprzedziło mnie kolejnych dwóch zawodników. Te dwie pozycje nadrobiłem, ale mistrza już nie dogoniłem. Teraz wiem, że trzeba wyprzedzać po wewnętrznej.

Z każdego błędu wyciąga naukę i cały czas się rozwija.

- Od Alana, mistrza Polski w mojej kategorii, a jednocześnie kolegi z mojego teamu, nauczyłem się poprawnego toru jazdy i tego, że należy walczyć do ostatniego okrążenia - opowiada Filip.

Bardzo trzeba też uważać, by się z kimś nie zderzyć, bo wtedy traci się cenne sekundy. Zderzenia wyglądają niebezpiecznie. Gokarty w kategorii, w której jeździ Filip, ważą trochę ponad sto kilo i potrafią osiągać prędkość ponad 115 km/h. Podczas wyścigów zdarza się, że ktoś się zderzy, a nawet wyleci na wiele metrów z pojazdu.

- Podczas wyścigów widziałem takie sytuacje, gdzie zawodnicy dachowali lub zderzali się ze ścianą, a nawet, że byli przejeżdżani przez inne gokarty - opowiada Filip. - We mnie też ktoś wjechał i to z takim impetem, że w moim gokarcie wygięła się rama. Ale to tylko strasznie wygląda.

Jak zapewniają Filip i jego tata, karting jest bardzo bezpieczny.

- Zawodnicy jeżdżą w całym „uzbrojeniu” - opowiada ojciec Filipa. - Mają kaski, ochraniacze na kark, klatkę piersiową, specjalne buty i kombinezony. Ten sport jest mniej kontuzyjny niż piłka nożna lub koszykówka. W czasie całego sezonu w Polsce było kilka wypadków, ale w żadnym z nich nikt nie ucierpiał.

Największą wadą tego sportu są koszty. Używany profesjonalny gokart kosztuje parę tysięcy, a po jednym, maksymalnie dwóch wyścigach, wymaga on remontu silnika. Opony wymienia się co wyścig. Poza tym najbliższy przyzwoity tor jest w Suwałkach, a na zawody trzeba jeździć do Torunia, Poznania czy Zielonej Góry.

- Dlatego też na kolejny sezon staramy się pozyskać sponsorów, którzy pozwolą Filipowi pojechać pełen sezon w Polsce, jak i za granicą - mówi tata Filipa.

Mimo to Filip i jego ojciec całkowicie poświecili się tej pasji.

- Myślę, że nawet moja niespełna roczna córeczka, jak trochę podrośnie, też spróbuje swoich sił - mówi pan Daniel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna