Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby nie internet, nigdy by się nie poznali i nie... pokochali

Urszula Krutul
Ewelina z Grześkiem ten szczególny dzień mają już za sobą, nigdy nie spodziewali się, że swoją miłość poznają przez internet.
Ewelina z Grześkiem ten szczególny dzień mają już za sobą, nigdy nie spodziewali się, że swoją miłość poznają przez internet. Fot. B. Maleszewska
Nigdy nie spodziewali się, że miłość znajdą w sieci. A wystarczyło kilka kliknięć w klawiaturę komputera... Tak jak w filmie "Masz wiadomość"; czy w "Samotności w sieci" swatką okazała się maszyna. I doprowadziła przed ołtarz Ewelinę i Grześka. Magda i Paweł już we wrześniu pójdą w ich ślady. A Marek i Karol... Cóż. Im wystarczy to, że bardzo się kochają.

Nigdy nie wierzyłam w internetowe związki. No bo jak? Nie widzimy się, nie wiemy nic o sobie - zaczyna swoją opowieść Magda. - Kto by pomyślał, że właśnie w taki sposób poznam mojego Pawła. I że to właśnie on zaprowadzi mnie do ołtarza - dodaje ze śmiechem.

Spotykamy się w ich białostockim mieszkaniu. Od niedawna mieszkają w nim całkiem sami. Nie licząc kota. Siadamy w salonie i zaczynamy rozmawiać. Tak po babsku. Jest wino, są zwierzenia. Czekamy na Pawła. Magda zaczyna snuć swoją opowieść. W czerwcu minie 3 lata od ich pierwszego spotkania "w realu&"
Poznali się za pośrednictwem jednego z portali internetowych.

- Napisał do mnie wiadomość. Zapytał skąd mam taką nietypową urodę? - wspomina z uśmiechem Magda. Zaczęli rozmawiać. Najpierw były zostawiane sobie wiadomości, później przeszli na internetowy komunikator. Ich rozmowy stawały się coraz częstsze. Postanowili w końcu się spotkać.

- Kiedy Magda zaproponowała mi randkę, zgodziłem się trochę na odczepnego - dodaje ze śmiechem Paweł, który właśnie wrócił z pracy. Patrzy na Magdę z uwielbieniem, ale to nie zmienia faktu, że lubi być przekorny. Całują się na powitanie. Magda wraca do swojej opowieści: Kiedy postanowili się spotkać na żywo, ona wzięła ze sobą koleżanki, a on... miał wieczór kawalerski.

- Tylko napisz, że nie mój - śmieje się Paweł.
Gdy go zobaczyła, nie wiedziała, czy do niego podejść. W końcu się przełamała. Przetańczyli całą noc. Skończyło się na pocałunkach na parkiecie i... upadku.
- Wszyscy bili nam brawo - wspomina Magda.

Nad ranem Paweł wsadził ją w taksówkę, potem jeszcze pisał SMS-y. Na kolejne spotkanie nie trzeba było długo czekać. Poszli na piwo. Znowu między nimi zaiskrzyło. Później było już tylko poznawanie się i... prawdziwa miłość.
Paweł nie jest tak do końca w typie Magdy. Blondyn, jasne oczy. A ona zazwyczaj trzymała się brunetów z brązowymi oczami. Jednak - jak tłumaczy Magda - ma on w sobie to coś.

- W Pawle najbardziej podoba mi się to, że czuję się przy nim bezpieczna. Jest opiekuńczy, a ja mogę być niezaradną kobietką. No i umie gotować! Ale też czasem mnie wkurza. Bywa przemądrzały, ale to też dobra cecha, bo jest pewny siebie - wylicza Magda.

- Magda zaś zawsze fajnie wygląda jak się złości. Szczególnie jak krzyczy - ripostuje Paweł. - Ma wtedy taki słodki uśmiech... Podobają mi się jej włosy i oczy. Jest tolerancyjna i wyrozumiała. Poza tym opiekuńcza. Może nie tyle w stosunku do mnie, co do kota - dodaje ze śmiechem.

Jak w każdym związku, i im zdarzają się kłótnie. Czasem dotyczą sprzątania czy innych prozaicznych rzeczy, czasem są poważniejsze. Jednak zawsze kończą się zgodą.

- Kiedy zaczęliśmy razem mieszkać, najgorsze było dzielenie się. Jestem jedynaczką i straszne było to, że ktoś dotyka albo przesuwa moje rzeczy, żeby zrobić miejsce na swoje. Teraz już się do tego przyzwyczaiłam - mówi Magda.

- A mnie ciężko przyzwyczaić się do sprzątania - dodaje Paweł. Na pytanie, czym Magda go denerwuje, mówi, że mógłby wymieniać długo. Ale mówi to z uśmiechem, wpatrzony w swoją narzeczoną.

- Ogląda dużo seriali. Kiedy przychodzę z pracy, to zamiast posiedzieć i pogadać, ona ogląda telewizję... I czasem jak się wkurzy, to jest zawistna. Potrafi wszystko ci wypomnieć - dodaje po namyśle.

Pierwszym prezentem, który przygotował Magdzie była płyta, a na niej - zdjęcia z podkładem muzycznym. Dostała ją po dwóch, trzech miesiącach związku. I przez tę płytę mają swoją własną piosenkę, do której zatańczą już we wrześniu na swoim weselu.

- Jaki będzie nasz ślub? Mam nadzieję, że niezapomniany, tak jak sposób w jaki się poznaliśmy - mówi Magda.

W internecie, na czacie, poznali się też Karol i Marek. Długo wzbraniali się przed tą miłością. Karol miał wcześniej wielu facetów. Jednak z żadnym z nich nie czuł się komfortowo.

- Chciałem czuć się kochany, a nie wykorzystywany. Brakowało mi tej drugiej osoby, na której ramieniu mógłbym się oprzeć. Wtedy poznałem Marka - wspomina Karol.
Marek wcześniej nie spotykał się z żadnym mężczyzną. Nie miał też poważnego związku z żadną kobietą.

- Nie to, żebym się w ogóle nie spotykał z dziewczynami. Po prostu, kiedy przychodziło do seksu zawsze uciekałem. Zrywałem wszelkie kontakty. Raniłem je. Przykre, ale inaczej nie potrafiłem - mówi. Nie wiedział, co się z nim dzieje, dlaczego tak się zachowuje. Pewnego wieczoru z czystej ciekawości wszedł na czat gejowski. Chciał się podpytać, dowiedzieć czegoś. Odezwał się do niego Karol. Zaczęli rozmawiać.

- Wiedziałem od początku. Od pierwszego kliknięcia. Do końca zapamiętam pierwsze zdanie które do mnie napisał: "Chcesz być moją seksualną zabawką? Nie wiedziałem, jak zareagować. Ale tylko przez chwilę. Później podjąłem jego grę - mówi z uśmiechem Marek.

Przez długi czas ich kontakty ograniczały się tylko do internetu. Karol się zmienił. Przestał chodzić na imprezy. Cały czas spędzał przed komputerem. Byle tylko być bliżej Marka.

- Każdy dzień zaczynał się od maila. Było prawie jak w "Samotności w sieci". Później zaklinałem komputer, żeby na komunikatorze pojawiło się żółte słoneczko. I czekałem, żeby się odezwał. Nie chciałem pierwszy pokazać, że mi zależy - wspomina Karol.

- Wiedziałem, od początku, czułem, że z tym facetem spędzę resztę życia - dodaje Marek, po czym patrzy na Karola. Przytulają się. Ich pierwsze spotkanie "w realu" miało miejsce po trzech miesiącach wypełnionych rozmowami w internecie i przez telefon.

- Rodzicom powiedziałem, że jadę do znajomych. I faktycznie pojechałem. Do Warszawy do Karola. Kiedy wysiadłem z białostockiego pociągu i zobaczyłem go na Dworcu Centralnym, jedyne o czym myślałem, to żeby go mocno przytulić - wspomina Marek. Przywitali się zwyczajnie. Podali sobie ręce. Poszli prosto do Karola...

- Co było dalej, nie powiemy - śmieją się. Obecnie mieszkają u Karola w Warszawie. Niedługo planują powiedzieć o swoim związku rodzicom.

Ewelina i Grzesiek z Białegostoku są małżeństwem od pół roku. Poznali się na czacie. Ewelina siedziała z koleżanką w domu i rozmawiały z chłopakami przez internet. Zainteresował je osobnik o nicku "grzechotnik". Zaczęły rozmowę. Koleżanka szybko się znudziła i poszła spać. Ewelina i Grzesiek przenieśli się na komunikator i przegadali pół nocy. Potem rozmawiali jeszcze wielokrotnie. Po mniej więcej roku zdecydowali się spotkać.

- Dlaczego nie wcześniej? A wiadomo, kto siedzi na czatach? Mogłam trafić na jakiegoś psychopatę - śmieje się Ewelina. Pierwsze spotkanie w realu odbyło się 4 lutego, 3 lata temu. Spotkali się w pubie.

- Pamiętam, że był w adidasach. A na dworze przeraźliwy mróz, minus 20... - wspomina Ewelina. Na pytanie, kto zadecydował, że się spotkają, Grzesiek mówi od razu: - Jak to kto? Ewelina oczywiście! Zgadaliśmy się, że mamy wspólnych znajomych i Ewelina powiedziała mi w trakcie którejś z rozmów, żebym się nie krępował, tylko ją gdzieś zaprosił - mówi ze śmiechem.

Następnego dnia spotkali się ponownie. Poszli na łyżwy. Bardzo szybko doszli do wniosku, że to właśnie siebie szukali. Po czterech miesiącach zamieszkali razem. Na początku nie było to takie mieszkanie "pełną parą" ponieważ Grzesiek był z Eweliną przez pół tygodnia, a resztę czasu spędzał w pracy. Mieli więc czas, żeby się "dotrzeć". Co Ewelina najbardziej kocha w Grześku?

- Chyba to, że wszystko najchętniej zrobiłby sam. I wszystko robi jak trzeba. Kocham w nim też to, że zawsze potrafi mnie rozbawić. Jak jestem wkurzona, potrafi mnie rozweselić.

Grzesiek: - Co kocham w Ewelinie? Całą!
- Bo mnie trzeba kochać "w pakiecie" - ripostuje Ewelina.

A co ich najbardziej w sobie wkurza?
- Wkurza mnie, jak denerwujesz się, że kot zjada kaktusa - mówi Ewelina patrząc na męża. - Czyli to, że Grześ wkurza się na rzeczy, na które nie ma wpływu - wyjaśnia.

Grzesiek na pytanie odpowiedzieć nie może, bo Ewelina wchodzi mu w słowo:
- Wiem, co go denerwuje najbardziej. To, że nigdy nic nie mogę znaleźć. Nawet jeśli mam to przed nosem - śmieje się.

Najlepszy prezent jaki sobie wspólnie zrobili to kot - Guzik. Wzięli go do domu na sylwestra dwa lata temu. Śmieli się, że kiedyś był słodki, a teraz wyrósł na prawdziwego potwora. Walentynek nie traktują jakoś szczególnie. W pamięć zapadły Ewelinie tylko te pierwsze, jakie mieli wspólnie spędzić:

- Jako że spotkaliśmy się "w realu" raptem 10 dni przed walentynkami, bałam się, że Grzesiek mnie nigdzie nie zaprosi. Dlatego tego dnia... Uciekłam do mamy. Oglądałyśmy komedie romantyczne, jadłyśmy ciastka. I cały wieczór pisałam do Grzesia - opowiada Ewelina.

- Było mi trochę smutno - wtrąca Grzesiek. - Miałem plany. Czemu ci o nich nie powiedziałem wcześniej? Skąd mogłem przewidzieć, że uciekniesz? - pyta.

A najpiękniejszy dzień w ich życiu? Ślub. Ewelina szła do kościoła w kaloszach. Strasznie padało. A sama ceremonia? Było cudownie. Zarówno ona jak i Grzesiek mają nadzieję, że kiedyś zamieszkają w domku na wsi. Będą mieli dziecko i pięć kotów. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od jednego kliknięcia...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna