Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ginekolog mówił pacjentkom, że je leczy. Prokuratura ma inne zdanie

Helena Wysocka
Marek D. oszukał ponad trzysta kobiet. Twierdził, że są chore i zarabiał na sprzedawaniu lekarstw.
Marek D. oszukał ponad trzysta kobiet. Twierdził, że są chore i zarabiał na sprzedawaniu lekarstw. Archiwum
Śledczy zarzucają lekarzowi, że oszukał ponad trzysta kobiet. Twierdził, że są chore, ponieważ chciał, by kupiły lekarstwa. Oferował je nawet tym pacjentkom, które nie potrzebowały żadnej terapii. Wkrótce ginekolog zasiądzie na ławie oskarżonych augustowskiego sądu.

Oskarżony nie przyznał się do winy i nie chciał składać prokuratorowi żadnych wyjaśnień. Czy w sądzie powie, czym się kierował, nie wiadomo. Proces, pierwszy tego typu w regionie, rozpoczyna się 3 września.

Marek D. mieszka w Białymstoku. Ma 59 lat, dwoje dorosłych dzieci i tytuł doktora nauk medycznych. To bardzo dobrze znana w środowisku postać. Wiele lat pracował bowiem w białostockiej klinice, gdzie cieszył się dobrą opinią. Jeszcze niedawno kierował oddziałem jednego ze szpitali w naszym województwie.

Wtedy na łamach miejscowych gazet ukazywały się podziękowania za to, że ratował życie dzieciom i kobietom.

Jedno z nich zamieściła wdzięczna nauczycielka.

- Ciąża była zagrożona. W jej trakcie kilka razy leżałam w szpitalu. Bałam się o życie dziecka - argumentowała.- Ordynator jest wspaniałym człowiekiem, troszczył się o nas, wiele mu zawdzięczam.
Kobieta napisała: "Dziękuję, że jesteście. Szkoda, że tak niewielu".

Marek D. mówił wówczas, że to niezwykle miły i bardzo ważny gest. Zwłaszcza teraz, w czasach, gdy lekarzy wyprowadzają z pracy w kajdankach.

Cudowny lek

Od kilku lat ginekolog prowadzi prywatną, niezbyt dochodową praktykę. Pracował w dwóch poradniach: białostockiej i augustowskiej. Prokuratorowi mówił, że z tego tytułu zarabiał trzy tysiące złotych miesięcznie.

W augustowskiej poradni leczyły się pacjentki ubezpieczone w Narodowym Funduszu Zdrowia. Teoretycznie więc, nie powinny pozostawiać w gabinecie ani grosza. Praktycznie miało być inaczej. Tak przynajmniej twierdzi prokurator.

Dwa lata temu do miejscowej policji zgłosiła się jedna z augustowianek. Mówiła, że Marek D. ją oszukał. Wyłudził pieniądze w zamian za jakieś, tajemnicze lekarstwo. Tabletki miały najpierw przygotować do zabiegu, a później przyśpieszyć kurację. Przyjęła cztery, a ponieważ dolegliwości nie ustępowały, postanowiła zmienić lekarza. Na kolejną wizytę wybrała się do gabinetu prywatnego. Tam dowiedziała się, że wcześniejsza diagnoza była chybiona.

Lekarz dziwił się też informacji, że Anna miała jakikolwiek zabieg. Podobno nie było po nim ani śladu. I nie oznacza to, że został wykonany perfekcyjnie. Chodziło raczej o to, że kobieta nie miała charakterystycznych objawów, jakie powinny wystąpić po tego typu procedurze.

- Oszukał mnie - irytuje się Anna, która nazwisko zastrzega do wiadomości redakcji. - Nie dość, że traciłam czas i pieniądze, to jeszcze aplikował mi jakieś świństwo. Uznałam, że nie może ujść mu to bezkarnie.

Tym bardziej, że nie miała pewności, jak działały lekarstwa, które przyjęła. Nie wykluczała, że szkodziły zdrowiu.
Globulkę, albo maść

Policjanci przesłuchali ponad tysiąc kobiet. Wszystkie, które w ciągu 3-letniej praktyki Marka D. korzystały z jego porad. Okazało się, że u co trzeciej lekarz stwierdził nadżerkę szyjki macicy. Diagnozę najczęściej stawiał na oko, bez badań cytologicznych.

Doktor proponował swoim pacjentkom krioterapię, ale wcześniej miały zażyć lekarstwo, które posiadał w szufladzie swojego biurka. Specyfik przygotowywał pacjentkę do zabiegu, albo wspomagał kurację. Jaki był to lek, nie wiadomo. Marek D. tłumaczył, że pochodzi on z eksperymentalnego leczenia, na polskim rynku nie jest dostępny. - Twierdził, że lekarstwo wykonywane jest na zamówienie - dodaje pani Anna. - Nie potrafił podać ani jego nazwy, ani składników.

Kobieta uparła się, ponieważ na niektóre medykamenty jest uczulona. A lekarz w ogóle o to nie pytał. Prosiła więc, by ustalił skład leku. Obiecał, że informację przekaże na kolejnej wizycie. I tak się stało.
- Wręczył mi kopertę z niewielką karteczką, na której napisane były dwie nazwy - dodaje rozmówczyni. - Gdy pokazałam to naszym lekarzom, tylko wzruszyli ramionami.

Tabletki były podawane dopochwowo. Niektóre pacjentki twierdzą, że ginekolog aplikował im jakieś globulki. Inne, że tylko symulował. Są też takie, którym Marek D. miał stosować maść.

Zabieg bez zabiegu

Profesor Tomasz Rechberger, który na prośbę augustowskiej prokuratury analizował dokumentację medyczną stwierdził, że w historiach choroby nie ma ani słowa o aplikowanym leku. Specjalista wyjaśnił też, na rynku nie ma specyfiku, który zawierałby podane przez Marka D. składniki. Ale nie wykluczył, że tego typu lekarstwo może być wykonane na zamówienie.

Opinia profesora jest dla oskarżonego ginekologa miażdżąca. Z dokumentu wynika bowiem, że opis zabiegu krioterapii odbiega od przyjętych w tym zakresie standardów, a także obowiązkowych zaleceń towarzystw ginekologicznych. Nie warto jednak tym się martwić. Ponieważ profesor ma wątpliwości, czy zabiegi były w ogóle wykonywane. Wzięło się to stąd, że pacjentki nie miały charakterystycznych objawów, jakie powinny wystąpić po krioterapii.

Prokuratura oskarżyła ginekologa o oszustwo. Uznała, że działał celowo. Diagnozy stawiał swoim pacjentkom tylko po to, by osiągać zysk. Choć pokrzywdzonych jest 321 kobiet, lekarz miał zarobić na procederze kilka tysięcy złotych. 'Niski" dochód wynika stąd, że lekarstwa nie były drogie. Jedna tabletka kosztowała około 5 złotych. Adwokat Marka D. uważa, że z tego powodu nie można mówić o przestępstwie.

Jak mówi, jeśli już, to lekarz dopuścił się wykroczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna