Takie postanowienie wydał wczoraj suwalski sąd. Każda kolejna wpadka może gimnazjalistę zaprowadzić do poprawczaka.
- Choć to nie jest zbyt dotkliwa kara, jestem usatysfakcjonowana - mówi nauczycielka z suwalskiego Zespołu Szkół nr 4 (nazwisko do wiadomości redakcji). - Mam nadzieję, że ta sprawa podziała na wyobraźnię innych uczniów.
Nie było innego wyjścia
Głośne zdarzenie, jak informowaliśmy, miało miejsce jesienią ubiegłego roku. Podczas lekcji historii 16-letni Kamil Ś. wyzwał nauczycielkę bardzo wulgarnymi słowami. Dlatego, że kazała mu wrócić do ławki.
Kobieta postanowiła skorzystać z nowych przepisów (obowiązujących od 1 września ubiegłego roku), które zaliczają nauczycieli do grona funkcjonariuszy publicznych. Tak jak policjantów czy sędziów. Oznacza to, że naruszenie ich godności jest ścigane przez policję z urzędu i grożą za to nawet kary więzienia.
Wcześniej, obrażany nauczyciel mógł jedynie dochodzić swoich praw na drodze postępowania cywilnego. Mało kto z tego korzystał ze względu na przewlekłość procedury oraz koszty postępowania.
Bat na krnąbrnych
Kamil Ś. już wcześniej sprawiał wiele problemów wychowawczych.
- Inne metody w jego przypadku nie odnosiły żadnego skutku - mówi nauczycielka historii.
Przedstawiciele kuratorium twierdzili, kiedy po raz pierwszy pisaliśmy o tej sprawie, że składanie skargi do policji na ucznia to ostateczność. Można z tego korzystać jedynie wtedy, gdy młody człowiek na nic innego już nie reaguje.
- Jest to jednocześnie swego rodzaju bat na najbardziej krnąbrych - mówiła Jadwiga Szczypiń, ówczesna kurator oświaty. - Dobrze jednak, że media nagłaśniają tego typu przypadki.
Gdyby Kamil był pełnoletni, mógłby nawet trafić do więzienia. Przepisy przewidują bowiem taką karę za znieważenie funkcjonariusza publicznego. Jako 16-latek odpowiadał jednak przed sądem dla nieletnich. W tym przypadku najwyższa kara to pobyt w zakładzie poprawczym.
Czy przeprosi?
Wczoraj sąd zdecydował, że uczeń musi przeprosić swoją nauczycielkę na piśmie w ciągu tygodnia. Czy to zrobi?
- Jego zachowanie poprawiło się - przyznaje nauczycielka. - Od tamtego czasu na lekcjach nie mam z nim żadnego problemu.
W czasie przesłuchania na policji Kamil Ś. nie przyznał się do winy. Przedstawił swoją wersję wydarzeń. Czy tak samo było przed sądem, nie wiadomo, bo postępowanie odbywało się z wyłączeniem jawności. Jeżeli młody człowiek nie zastosuje się do decyzji sądu albo po raz kolejny będzie bohaterem jakiegoś szkolnego incydentu, raczej na pewno trafi do poprawczaka.
- Cała ta historia była w naszej szkole szeroko omawiana - mówi wicedyrektor Lucyna Poczobut. - Dopiero czas pokaże, czy wpłynie to na wyobraźnię innych młodych ludzi.
Suwalska sprawa jest pierwszą tego typu w naszym województwie i jedną z pierwszych w kraju.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?