W sprawie poszkodowanych było prawie 50 osób, które w latach 2005-2007 kupiły auta w bielskim komisie lub bezpośrednio od prowadzącej go rodziny J. Samochody te kosztowały od 20 do 50 tys. zł. Wszystkie okazały się kradzione.
Proceder był sprytnie przemyślany. W kradzież i sprzedaż aut zaangażowano sporą grupę osób. Jedne kradły auta, przeważnie w Belgii. Inne kradły dowody rejestracyjne samochodów tej samej marki. Później jedynie przebijano numery rejestracyjne i widoczne numery VIN. I w taki sposób auta, na zupełnie legalnych papierach, wjeżdżały do Polski i trafiały m.in. do komisu w Bielsku Podlaskim, prowadzonego przez Sławomira J., jego brata Wojciecha J. oraz ojca Ignacego J.
Gdy w 2007 roku śledczy wykryli przestępczy proceder, wszyscy, którzy nabyli kradzione auta musieli je zwrócić.
- Wielu z nas na te pojazdy brało kredyty, które później musieliśmy spłacać - opowiada pan Paweł, jeden z poszkodowanych. - Pieniędzy za auta nie udało się nam odzyskać. I pewnie się nie uda, bo J. upłynnili już swój majątek.
Mimo to pan Paweł, jak i inni poszkodowani, czekali aż zapadnie wyrok w tej sprawie.
I w końcu zapadł. Oskarżeni otrzymali kary nawet surowsze niż chciał prokurator. Sławomir J., jako właściciel komisu, został skazany na 4 lata więzienia. Obecnie przebywa w USA, więc prawdopodobnie będzie musiała nastąpić jego ekstradycja. Jego brat Wojciech i ojciec Ignacy dostali po trzy lata również bezwzględnego więzienia. Wszyscy muszą też pokryć koszty sądowe. A te nie są małe, bo samo postępowanie przygotowawcze to koszt 205 tys. zł, do tego dochodzą gaże adwokatów wynajętych przez poszkodowanych. Mają też naprawić wyrządzone szkody i zapłacić grzywny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?