Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaga musi zapomnieć

Redakcja
Piłkarze białostockiej Jagiellonii szykują się do kolejnego drugoligowego spotkania. Podopieczni trenera Adama Nawałki w najbliższą niedzielę (początek o godzinie 17) zagrają w Polkowicach z miejscowym Górnikiem.

Wydawałoby się, że remis 1:1, wywalczony w środowym meczu z Ruchem Chorzów, powinien podbudować białostoczan. Stało się jednak coś całkowicie odmiennego. Nasi piłkarze po meczu z "niebieskimi" byli załamani.
Zaskakujące manewry
- Przed spotkaniem jeden punkt przyjąłbym w ciemno - powiedział zaraz po ostatnim gwizdku sędziego Łukasz Załuska. - Teraz jednak czuję się fatalnie. Nie wiem jak mogliśmy nie wygrać z tak słabą drużyną, jak Ruch - dodał.
Załuska nieoczekiwanie powrócił do białostockiej bramki, zastępując w niej Andrzeja Olszewskiego. Spisał się bez zarzutu. Nawałka zaskoczył również desygnowaniem do gry Marcina Warakomskiego, który wystąpił na środku obrony u boku Krzysztofa Zalewskiego. Warakomski zagrał poprawnie, ale w Polkowicach zastąpi go zapewne Adrian Napierała, który powraca do składu po pauzie za czerwoną kartkę.
Nawałka zdecydował się na jeszcze jedną zmianę. Postanowił, że jego podopieczni rozpoczną batalię z Ruchem systemem 4-5-1. To było dobre posunięcie. Po raz kolejny okazało się, że białostoczanie dobrze się czują w tym ustawieniu. Jagiellonia miała wielką przewagę w drugiej linii. Stworzyła też kilkanaście dogodnych sytuacji strzeleckich pod bramką rywala. Niestety, zawodziła skuteczność. Potwierdziło się, że naszemu zespołowi brakuje napastnika. Wojciech Kobeszko nie jest w stanie przez 90 minut przejmować na siebie ciężaru gry w ofensywie. Na chwilę obecną nie ma w zespole wartościowego partnera czy zmiennika. Sześć minut w wykonaniu Wojciecha Ankowskiego to jedno wielkie nieporozumienie. Kolejny występ tego piłkarza utwierdza tylko w przekonaniu, jak wielki błąd popełnili działacze sprowadzając tego piłkarza do Białegostoku. Pozostaje wierzyć, że do zdrowia i formy szybko powróci Tomasz Pawlak.
Trochę sobie pokrzyczeli
W niedzielę "jagiellończyków" czeka ponowny bój na stadionie rywala. Tym razem ekipa Nawałki szukać będzie punktów w Polkowicach. - Co możemy zrobić? Będziemy walczyć. Górnik też nie jest chyba za mocny, ale nie wiem czy zagramy jeszcze z tak słabą drużyną jak Ruch - nie mógł zapomnieć o środowym meczu Robert Speichler.
Mecz z Górnikiem (przegrał w środę 0:3 na wyjeździe z MKS-em Mława) będzie ostatnim, w którym Nawałka "nieoficjalnie" poprowadzi Jagiellonię. Całe szczęście, bo sytuacja jest niezręczna, jeżeli nie komiczna. W Chorzowie Nawałka i siedzący kilkadziesiąt metrów dalej na ławce trenerskiej, jego asystent Wiesław Jancewicz pokrzykiwali - każdy z osobna - w stronę piłkarzy. Czasami krzyczeli też do siebie, wymieniając rozmaite uwagi. Pierwszego września Nawałka obejmie wreszcie - już oficjalnie - funkcję pierwszego szkoleniowca Jagi i może przynajmniej na ławce trenerskiej zapanuje porządek.
Krzysztof Sokólski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna