Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janka Werpachowska nie żyje. Pogrzeb w sobotę

red
Gdy wynik chemioterapii dał jej i nam nadzieję na wyzdrowienie, odarła się z prywatności i podzieliła swoim doświadczeniem z czytelnikami, chcąc dać nadzieję innym. Bo taka była - „twarda  baba” z miękkim sercem.
Gdy wynik chemioterapii dał jej i nam nadzieję na wyzdrowienie, odarła się z prywatności i podzieliła swoim doświadczeniem z czytelnikami, chcąc dać nadzieję innym. Bo taka była - „twarda baba” z miękkim sercem. Wojciech Wojtkielewicz
Pogrzeb naszej redakcyjnej koleżanki Janki Werpachowskiej odbędzie się w sobotę 23 stycznia o godz. 12.30 na Cmentarzu Farnym w Białymstoku.

Janka bardzo kochała zwierzęta. Jej wolą jest, by zamiast kupowania kwiatów, wrzucić datek na białostockie Towarzystwo Ochrony Zwierząt. Skarbonka będzie stała w kaplicy.

Janka powtarzała nieraz, że najbardziej lubi siedzieć w ogrodzie z kotami, psami i mężem. W tej właśnie kolejności. A Mietek wiedział, że się tylko nabija, bo kocha go jak stąd do końca świata.

Ale nigdy nie lubiła patosu, ani w opowieściach o uczuciach, ani o swojej solidarnościowej przeszłości, ani o internowaniu. Gdy w 2011 roku odbierała Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, śmiała się, że to odznaczenie jest ostatnią rzeczą, jakiej by się spodziewała 30 lat temu. - Nie sądziłam, że za to co robię będę nagradzana - komentowała.

Przegrała walkę z rakiem, mając 60 lat. Ale duchem była o wiele młodsza. Miała świetny warsztat dziennikarski. Pisała dla „Kuriera Porannego” i „Gazety Współczesnej”. W naszym tytule przez lata była kierowniczką działu miejskiego. A znała Białystok jak własną kieszeń: tu się urodziła, długo mieszkała na Bojarach.

Nigdy nie bała się wyrażać własnego zdania, ani zawalczyć o to, co było dla niej ważne. Nie tolerowała głupoty i wredniactwa. I okrucieństwa wobec zwierząt, wychodząc z założenia, że o człowieczeństwie świadczy nasz do nich stosunek.

Gdy wynik chemioterapii dał jej i nam nadzieję na wyzdrowienie, odarła się z prywatności i podzieliła swoim doświadczeniem z czytelnikami, chcąc dać nadzieję innym. Bo taka była - „twarda baba” z miękkim sercem. Prześmiewcza. Inteligentna.

Tak ciężko pisać, że BYŁA.

Bez skarg walczyła z chorobą. Żartowałyśmy, że jest jak cyborg: długo jedynym skutkiem koszmarnych zabiegów była tylko nagła... antypatia do piwa. Wznosiłyśmy więc toasty „za zdrowie” lampką wina albo mojito.

I wzniesiemy teraz. Za nią.

Maryla Pawlak-Żalikowska

Wystawienie urny w sobotę 23 stycznia o godz. 11 w kaplicy przy ul. Raginisa 8A, pogrzeb o godz. 12.30 na Cmentarzu Farnym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna