Jedna decyzja władz miasta i obroty przedsiębiorców spadły o połowę

Gazeta Współczesna - wspolczesna.pl na Facebooku - wybierz "Lubię to". Będziesz na bieżąco

Czytaj również: Urzędnikowi premia się należy. Bez względu na efekty pracy

Pójdziemy z torbami! - skarżą się właściciele sklepów i lokali usługowych przy ulicy Kościuszki. - Od czasu wprowadzenia opłat za parkingi nasze obroty zmniejszyły się o połowę. Nie mówiąc już o tym, że ponosimy dodatkowe koszty. Musimy płacić bowiem za postój samochodów dostawczych.
Przedsiębiorcy zbierają podpisy pod petycją, która wkrótce ma trafić do władz miasta. Chcą, by w regulaminie strefy został określony czas wolny od opłat.

- Wystarczy dziesięć minut, aby klient wszedł do lokalu, czy sklepu i kupił to, co potrzebuje - uważa Stanisław Żyliński, właściciel Snack Bar-u. - Jeśli samorząd nie wprowadzi takich rozwiązań, będzie bieda.

Klienci omijają sklepy i bary
Przypomnijmy, że strefa płatnego parkowania funkcjonuje od czerwca i obejmuje ulicę Kościuszki, począwszy od Dwernickiego po Wigierską, Mickiewicza, Hamerszmita oraz Plac Piłsudskiego. Za godzinę postoju kierowcy płacą złotówkę. Kierowcy, zgodnie z uchwałą rady miasta, muszą niezwłocznie kupić bilet. A to oznacza, że mają czas tylko na dojście z samochodu do parkomatu. Tak zresztą interpretują zapis uchwały pracownicy spółki zarządzającej suwalską strefą płatnego parkowania.

- Skutek wprowadzenia opłat jest taki, że klienci omijają nasze sklepy i bary - narzekają przedsiębiorcy. - Wprawdzie stawki za postój nie są za bardzo wysokie, ale nikt nie chce płacić, skoro na sąsiedniej ulicy może zrobić zakupy podjeżdżając pod drzwi sklepu i parkując samochód za darmo.
Emilia Sienica, pracownica kwiaciarni przy ul. Kościuszki dodaje, że zakup biletu w parkomacie, to dla klientów pewnego rodzaju kłopot.

- Skarżą się, że trzeba mieć drobne, albo biegać po okolicznych sklepach i szukać odpowiednich monet - mówi. - Wolą więc pojechać tam, gdzie opłaty nie obowiązują.

Problem jest także z dostawą towarów. Właściciele sklepów spożywczych przypominają, że w ciągu dnia mają nawet kilkunastu różnych dostawców. Każdy musi zapłacić złotówkę. - Kierowcy domagają się zwrotu pieniędzy i nie trudno ich zrozumieć - dodają rozmówcy. - Dlaczego mają płacić z własnej kieszeni? A dla nas to kolejne, całkiem spore obciążenie finansowe. Nie dość, że zmniejszają się obroty, to jeszcze wzrastają wydatki. Jak tak dalej będzie, to czeka nas plajta.

"Koperty" są za drogie
Niektórzy przedsiębiorcy chcieli zarezerwować miejsce przed swoim lokalem, ale okazało się, że za "kopertę", zgodnie z decyzją radnych, muszą zapłacić 3600 zł rocznie.
- Potrzebne są co najmniej dwa miejsca - kalkulują. - A nawet gdybyśmy je kupili, to kto będzie pilnował, czy "kopertę" zajmuje nasz klient, czy nie.

Jarosław Filipowicz, rzecznik prasowy ratusza zapowiada, że władze miasta rozważą propozycje przedsiębiorców, jeśli je otrzymają.

- Przede wszystkim trzeba będzie zastanowić się, czy istnieje możliwość prawna wprowadzenia jakichkolwiek zmian - dodaje. - Ale będziemy to sprawdzać.

Rzecznik pociesza, że za kilka miesięcy sytuacja powinna nieco się unormować.
- Przedstawiciele spółki zarządzającej strefą twierdzą, że tylko na początku jej funkcjonowania parkingi są puste - dodaje. - Po około trzech miesiącach kierowcy przyzwyczajają się do opłat i i parkują nie zwracając na nie uwagi.

Suwalscy przedsiębiorcy nie zamierzają czekać. Obawiają się, że za trzy miesiące, to z ich biznesu nic nie pozostanie.