Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedni starają się bardziej, inni znacznie gorzej

Tomasz Kubaszewski
Suwałki: Czy na Suwalszczyźnie żyje się lepiej od unijnych pieniędzy?

Dostaliśmy już kilkaset milionów złotych. Ale nie wszyscy po tyle samo. - W przypadku unijnych pieniędzy wiele zależy od ludzi - mówi Cezary Cieślukowski, szef Euroregionu Niemen i jeden z najlepszych w województwie specjalistów w tej dziedzinie. - Jedni starają się lepiej, inni mniej. W pierwszym przypadku jest to, oczywiście, z korzyścią dla mieszkańców.

Dziennik Gazeta Prawna opublikował niedawno zestawienie dotyczące tego, jak polskie gminy korzystają z pieniędzy Unii Europejskiej. Brano pod uwagę okres od naszego wstąpienia do Unii do połowy kwietnia tego roku. Liczyły się podpisane do tego czasu umowy. Dane pochodziły natomiast z rządowych instytucji - Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości oraz Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa.

Jeleniewo na czwartym

W skali kraju bez konkurencji jest gmina Nowa Ruda leżąca w woj. dolnośląskim. Tam na jednego mieszkańca przypada aż 25 tysięcy złotych. Na drugim miejscu znajduje się Szklarska Poręba z wynikiem 13 tys. Kolejne gminy nie przekraczają już 1 tys. zł.

W naszym województwie najwięcej pieniędzy na jednego mieszkańca pozyskały Poświętne (3,5 tys. zł), Wysokie Mazowieckie (3,4 tys.) oraz Śniadowo (3,4 tys. zł).
Na czwartym miejscu znajduje się natomiast Jeleniewo. Z unijnej kasy do tej małej gminy spłynęło już 10 mln zł. Dzięki temu mieszkańcy mają choćby drogi i wodociągi.
Najwięcej pieniędzy, bo prawie 200 mln zł otrzymały jednak Suwałki. To z tego budujemy m.in. aqua park i ulicę Reja.

Wniosek raz zły, raz dobry

Jak to możliwe, że między średnią na mieszkańca Jeleniewa a mieszkańca Filipowa jest aż taka różnica?

Sławomir Bielski, wójt tej pierwszej miejscowości, mówi, że po prostu się stara. Szuka projektów, w jakie gmina mogłaby wejść, próbuje znajdować partnerów.
- Pamiętam, jak do wzięcia były pieniądze z jednego z projektów transgranicznych - opowiada Cezary Cieślukowski. - Do tego trzeba było jednak znaleźć jakiegoś litewskiego partnera. Nie było to wcale łatwe. Wójt Bielski tak długo jednak jeździł po Litwie, aż znalazł. I to w dodatku nie gdzieś przy samej granicy, lecz aż za Wilnem.

Podobną aktywność, zdaniem Cieślukowskiego, wykazuje też wójt Szypliszek - Mariusz Grygieńć. Swoje sukcesy mają też wójtowie Bakałarzewa i Rutki-Tartak.
A reszta?

Sylwester Koncewicz, wójt Filipowa, który w rankingu znalazł się na ostatnim miejscu za wiele sobie do zarzucenia nie ma. Na urzędzie jest wszak od półtora roku.
- Mogę odpowiadać jedynie za ten okres - mówi. - Ale staramy się pozyskiwać dodatkowe pieniądze. Nie tylko unijne.

Wójtowie narzekają, że ich wnioski są często odrzucane. Np. jedna z gmin ubiegała się o unijną kasę na remonty dróg. Bez żadnego rezultatu. Wnioski, zdaniem oceniających, były źle przygotowane.
- To samo, bez żadnych poprawek, złożyliśmy do projektu tzw. schetynówek - opowiada jeden z wójtów. - Nie było żadnych zastrzeżeń, oceniono nas bardzo wysoko i otrzymaliśmy pieniądze.
Niektórzy twierdzą też, że unijne inwestycje są mało opłacalne. Bo drogo kosztują. Poza tym, są tak naprawdę dla najbogatszych. Do każdej inwestycji trzeba wszak dołożyć środki własne. Czasami jest to nawet 50 proc.

Najważniejsze, aby chcieć

Cezary Cieślukowski podkreśla jednak, że lepszego źródła rozwoju poszczególnych gmin nie ma. Tym bardziej, że znajdujemy się w jednym z najbiedniejszych regionów Polski.
- W niektórych projektach dofinansowanie wynosi aż 90 proc. - przypomina. - Warto więc chyba o takie pieniądze się starać.

Najważniejsze, aby chcieć. Potem trzeba mieć wykwalifikowane kadry, które będą potrafiły sporządzić wniosek zgodny z unijnymi normami.

- Część tych wniosków rzeczywiście wymaga poprawy, ale to można szybko uzupełnić - dodaje Cieślukowski. - W skali całego województwa podlaskiego w tej dziedzinie nie jest u nas najgorzej. Z naszych gmin napływają zazwyczaj profesjonalnie przygotowane dokumenty.
Do czerpania z unijnej kasy mogą zniechęcać skomplikowane procedury. Wydłużają one np. czas inwestycji. Jeśli jednak ktoś raz w to wejdzie, potem już sobie radzi.

Park i uczelnia

Choć w skali ogólnopolskiej nie wypadamy najgorzej, zdaniem Cezarego Cieślukowskiego, gros pieniędzy nie do końca przeznaczanych jest na najważniejsze inwestycje.
- Owszem, budowane są drogi, wodociągi, aqua park, poprawiamy standard życia mieszkańców -
mówi. - To nie jest jednak budowa potencjału gospodarczego.

Czymś takim byłaby np. radykalna poprawa łączności ze światem, czyli budowa lotniska. Albo - zapowiadana wcześniej, a teraz już zapomniana gazyfikacja Suwałk. I to nie tyle z myślą o mieszkańcach, co o potencjalnych inwestorach.

- Z perspektywy kilku lat najwyżej oceniam dwie unijne inwestycje: Park Naukowo-Technologiczny oraz rozbudowę Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej - mówi Cieślukowski. - To wszystkim mieszkańcom powinno w perspektywie lat przynieść wiele korzyści. Pod warunkiem oczywiście, że osoby zarządzające tymi placówki będą potrafiły to wykorzystać.

Chcesz wiedzieć więcej?
Zobacz co się wydarzyło w Suwałkach.Kliknij na mmsuwalki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna