Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jesteś niewinny? To nic i tak pójdziesz siedzieć

(kk)
sxc.hu
sxc.hu
Klasyczna szkoła obyczaju.

Malinowski przeżył coś, co było udziałem Józefa K., bohatera Kafki. Do jego drzwi ktoś zapukał pewnego poranka. Malinowski otworzył - za drzwiami stali policjanci. Zapytali, czy już jest spakowany, bo mają zabrać go do więzienia. Właśnie sąd skazał go na rok odsiadki, więc niech się lepiej szybko pakuje.

Malinowski nie mógł początkowo uwierzyć, że bez jego wiedzy i zgody ktoś go wsadził do więzienia. Zażądał więc dokumentu, który by to potwierdził. Jak chciał, to dostał. W dokumencie było napisane, że sąd skazał Malinowskiego na rok więzienia za to, że trzy lata temu w jednym z toruńskich sklepów ukradł artykuły spożywcze o wartości 16 złotych.

Wyrok, rzeczywiście, zapadł, był jak najbardziej prawomocny. Zgadzało się w nim niemal wszystko poza tym, że Malinowski nawet nie był w sklepie w Toruniu. Policjantom jednak nic do tego, czy on tam był, czy nie. Mieli go odstawić do paki, to odstawili.

W kozie Malinowski zaczął się zastanawiać, jak to jest możliwe, żeby w kraju demokratycznym wsadzili człowieka nigdy wcześniej niekaranego na rok więzienia za 16 złotych. Sąd mu zatem pisemnie wyjaśnił, że skazał go nie na rok więzienia, tylko na miesiąc robót publicznych, ale że się na tych robotach nie stawił, to dostał rok odsiadki.

- A jakże ja się miałem na tych robotach stawić - pomyślał Malinowski - skoro nie miałem pojęcia, że mam taki wyrok i jak wyrok mógł zapaść bez dania mi możliwości obrony, a nawet pod moją nieobecność. - A przecież - tu Malinowski sprawdził datę - kiedy rzekomo miałem być w tym toruńskim sklepie, pracowałem na budowie w Gdyni, na co mam licznych świadków. Jak to możliwe, że stałem się przestępcą?

Możliwe było to tak, że Malinowski ma brata, w typie niebieskiego ptaka, czyli takiego, co to nie orze, nie sieje, a zbiera. I to właśnie tego brata złapali podczas kradzieży w sklepie. Z tym że policjanci nawet nie sprawdzili jego dokumentów, tylko zadowolili się tym, co on mówi. A wyrodny braciszek podszył się pod Malinowskiego, czyli podał wszystkie jego dane, z wyjątkiem adresu. Adres podał fałszywy.

Kiedy sprawą zajął się sąd, to wysyłał zawiadomienia o rozprawach na ten fałszywy adres. Nikt ich nie odbierał, więc sąd skazał Malinowskiego zaocznie. A następnie wyrok znowu wysłał na fałszywy adres. Kiedy nikt się nie stawił na roboty, sąd zamienił prace społeczne na rok więzienia i wystosował za Malinowskim list gończy. Tym razem funkcjonariusze się postarali i namierzyli Malinowskiego. Wsadzili do więzienia obywatela, który nawet nie wiedział, że przez dwa lata toczyło się postępowanie przeciwko niemu, że został skazany i że nawet jest ścigany listem gończym.

Malinowski trochę w tym więzieniu posiedział, zanim policja się zorientowała, że coś jest nie tak i złapała w końcu właściwego braciszka. Jak Malinowski wychodził z więzienia, to przepraszał go nawet sam komendant. Tylko co Malinowskiemu po tych przeprosinach, skoro w świetle prawa został przestępcą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna