Jesteście po prestiżowej szkole teatralnej, a założyliście "Kabaret pod Wyrwigroszem". Skąd wziął się pomysł? Nie chcieliście grać np. w superprodukcjach Wajdy?
Maurycy Polański: - Ja chciałem, ale Wajda mnie nie chciał.
Łukasz Rybarski: - Mnie chciał, dzwonił, ale powiedziałem mu: Andrzej wybieram estradę (śmiech).
Beata Rybarska: - Tak na poważnie, to jedno nie przeszkadza drugiemu. Można grać w teatrze, a później występować w kabarecie. Mąż (Łukasz z kabaretu - przyp. autora) gra Papkina w "Zemście", Maurycy także występuje na scenie.
Zaczynaliście karierę, gdy kabaret w Polsce nie był popularny, gdy nie było z tego jeszcze pieniędzy.
Ł.R.: - Robiliśmy to dla przyjemności, byliśmy jeszcze młodzi.
B.R.: - Były pieniądze, kabarety zarabiały….
Ł.R.: - Jakie pieniądze, kiedy ty widziałaś pieniądze? A rzeczywiście były, za każdy występ dopłacaliśmy 500 złotych.
"Kabaret pod Wyrwigroszem" grał do kotleta. A raczej do kieliszka
Tak naprawdę zaczynaliście grając do kotleta…
B.R.: - Bardziej do kieliszka.
M.P.: - Tak, była taka piwnica i tam co poniedziałek przez dwie i pół godziny graliśmy kabaret, a później do nocy się siedziało ze znajomymi, piło, tańczyło i grało na pianinie…
B.R.: - Według mnie to jest prawidłowa forma spotykania się z publicznością. Widz ma dobre warunki, przychodzi specjalnie na występ, siedzi, pije, pali…
Ł.R.: - Ty się nie denerwuj, bo ci krem z twarzy spadnie
B.R.: - Dobrze, że ci żel nie odleci (śmiech)
Po katastrofie w Smoleńsku spadła na was olbrzymia fala krytyki od części internautów. Byli oburzeni parodiami Lecha Kaczyńskiego jeszcze sprzed wypadku.
Ł.R.: - Dajmy spokój, to biedni ludzie.
B.R.: - Każdego można parodiować, a że jego Łukasz parodiował, to znaczy, że prezydent zasłużył na parodiowanie, ludzie czekali na to.
M.P.: - U nas wszyscy wielcy ludzie zostali sparodiowani…
Polacy potrafią śmiać się sami z siebie?
M.P.: - Rozsądni Polacy zawsze potrafili sami się śmiać z siebie. Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ł.R.: - Z siebie nawzajem, bo z siebie samych to już nie….
M.P.: - Tak naprawdę uważam, że poczucie humoru mamy, ale z roku na rok ta poprzeczka jest coraz niższa i programy kabaretowe są robione dla coraz ciemniejszej masy.
Pytanie do Andrzeja, który jeszcze się nie wypowiedział…
Ł.R.: - Mówiłem, że on nie ma nic do powiedzenia (śmiech)
Przeszedłeś z "Grupy Rafała Kmity" do obecnego kabaretu. Często takie transfery zdarzają się w tej branży?
M.P.: - Tylko nic nie mów o stawce.
Andrzej Kozłowski: - Rozstałem się z Rafałem, chłopaki do mnie zadzwonili, zapytali, "Kozioł", co teraz będziesz robił, może przyjdziesz do nas?
M.P.: - A w międzyczasie był sprzedawcą grzebieni. Nie było łatwo zostawić taką fuchę i przejść do nas (śmiech)
Dwoje z was, Andrzej i Beata, pochodzi z Białegostoku…
B.R.: - Tak, tylko ja jestem 10 lat starsza, ale chodziliśmy nawet do tego samego liceum, nawet tego samego teatru. Pozdrawiamy PRO. Rzadko kiedy jesteśmy w Białymstoku. Jak przejdziemy na emeryturę, to na pewno tu wrócimy.
A.K.: - Ostatnio jak byłem w Białymstoku, to zgubiłem się…
B.R.: - Stary, on jest z Dojlid, to normalne, że się gubi (śmiech). Ale poważnie, Białystok z perspektywy czasu zmienia się i to bardzo na plus. Podobają się nam coroczne już "Bitwy Taneczne" TVN-u. To bardzo pozytywne zjawisko. Promuje miasto.
Wasze wszystkie kostiumy ważą 12 ton, czyli tyle ile Dzwon Zygmunta…
Ł.R.: - Tylko nie dzwonią tak jak on (śmiech).
B.R.: - Tak, to prawda, ale część jest składowana na strychu i one teraz mogą być już trochę lżejsze, bo myszy są bardzo głodne.
M.P.: - Trzy tiry zazwyczaj z nami jeżdżą, ale dzisiaj zapakowaliśmy się w jednego…
Robert Górski, lider Kabaretu Moralnego Niepokoju, powiedział kiedyś, że głównym czynnikiem dla którego poszedł do kabaretu była możliwość imprezowania i picia po występach...
A.K.: - Pewnie miał takie marzenie, bo nawet ja miałem takie marzenie. Jak będę sławny, to będą imprezki, ale to potem weryfikuje się bardzo szybko. Żona…
M.P.: - Ty żoną się nie zasłaniaj, masz bardzo fajną kobietę. Gdybyś z trasy wrócił z trzema babami to by nic nie powiedziała… ( śmiech)
Ł.R.: - Jak jesteś młodym kabaretem i masz mało występów, to masz na to czas, to jest święto, a jak my mamy tych występów po trzy dziennie, dzień w dzień przez miesiąc, to najzwyczajniej się nie chce. Jak jest dzień wolny i nie musimy występować, to najfajniej jest posiedzieć w domu.
M.P.: - Kiedyś estradowiec trzeźwy był rzadkością, a teraz jest odwrotnie.
Zobacz koniecznie: Kabaretowa Scena Dwójki Kabaret pod Wyrwigroszem (źródło: TVP2)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?