Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kaplica kupiona za diabelskie złoto

(a)
Według podań ludowych, każda okolica na Podlasiu miała swojego lokalnego złego, a czasem dobrego ducha. Najwięcej jednak opowieści krążyło o kiermuskim Jocu.

- Najstarszą rodziną w Tykocinie, miasteczku malowniczo położonym nad Narwią, byli rybacy Mielechowie - opowiada Janusz Koronkiewicz, zbieracz regionalnych podań i baśni. - Po III rozbiorze Polski, kiedy to Narew stała się rzeką graniczną pomiędzy Cesarstwem Rosyjskim a Królestwem Polskim, Mielechowie zajmowali się również przemytem. W czasie zrywów narodowych z narażeniem życia przewozili broń, powstańców i ludzi ściganych przez carską policję. Ryzykowną pracę umilali sobie gorzałką w tykocińskich karczmach. Kiedyś stary Joc zapragnął dostąpić zaszczytu biesiadowania w kompanii Mielechów. Może po pazurach, a może po otaczającym go zapachu siarki szybko rybacy diabła w nim poznali i precz go pognali od swego stołu. Oj, ubodła ta zniewaga Joca i zemstę poprzysiągł.
Jako że sam niczego mądrego wymyślić nie potrafił, po radę pobiegł Joc do samego Belzebuba, księcia piekieł. Ten wyzwał go od głupców: - To tyle lat po świecie chodzisz i nie wiesz co człowiekowi zrobić? Daj najporządniejszemu złoto, a zobaczysz jak szybko zmieni się w najgorszego łotra.
Wiedział Joc o ukrytym garncu złota. Szybko wymyślił też sposób, jak Antoniego Mielecha na jego ślad naprowadzić. Ledwie rybak zasnął, już mu diabeł pod zamknięte powieki wciskać zaczął zwidy. Na polu, pod starym grodziskiem, obok rosochatej wierzby stał kurhan. Pod leżącym na jego szczycie głazem ukryty był garniec pełen złota.
Kiedy sen powtórzył się po raz trzeci, poszedł Antoni z młodszym bratem Stanisławem nocą pod stare grodzisko, zabrawszy ze sobą dużą flaszkę gorzałki. Gdy byli przy kurhanie, w starej wierzbie coś zachrobotało, z dziupli wyskoczyło dziwadło na kształt barana i znikło w ciemności. Pociągając dla kurażu co i raz to po łyku gorzałki, bracia odsunęli ze szczytu kurhanu kamień i zabrali się za kopanie.
Rankiem jechał wozem w stronę grodziska Józef Kotłowski. Gdy dotarł do swego pola, zobaczył dwóch śpiących chłopów koło wykopanej jamy, z której wystaje coś jakby ucho garnka. Pociągnął za nie i wydłubał z ziemi gar pełen złota. Szybko zabrał znalezisko, nie budząc śpiących.
- Wbrew zapowiedziom Belzebuba diabelskie złoto nie zdeprawowało człowieka, a przysporzyło chwały Bogu - kończy opowieść Janusz Koronkiewicz. - W 1895 roku, w setną rocznicę założenia cmentarza w Tykocinie, stanęła na nim wielka niczym kościół kaplica fundacji Józefa i Katarzyny Kotłowskich. Oglądać ją można do dziś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna