Gdy pilot we mgle zorientował się, że jest za nisko, próbował ratować maszynę automatycznym odejściem, włączając przycisk "uchod". Samolot jednak nie zareagował.
Prokuratura bada, czy przyczyną katastrofy 10 kwietnia nie była usterka techniczna. 2,5 miesiąca przez tragedią w drodze na misję humanitarną na Haiti Tu-154 miał poważną awarię autopilota. Wysiadł wówczas system odpowiadający za sterowanie wychyleniem samolotu na boki. Konieczne było prowadzenie samolotu ręcznie.
Od grudnia 2009 roku, czyli od powrotu z remontu w rosyjskich zakładach, do dnia katastrofy, prezydencki tupolew wylatał 140 godzin. Jak wylicza dziennik "Fakt" doszło wtedy do aż siedmiu usterek! Psuły się nawigacja, autopilot, elementy sygnalizacji pracy silnika. Zawodziły także odbiorniki GPS, na podstawie których określa się pozycję samolotu.
Historię wszystkich tych awarii bada szczegółowo komisja ministra Jerzego Millera, a także wojskowa prokuratura. Ekspert ds. lotnictwa uważa, że nawet jeśli taka awaria wystąpiła, to na wysokości 20-30 metrów i tak nie miała już znaczenia dla dalszego przebiegu lotu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?