MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa w Smoleńsku. Eksperci otwarcie mówią o zamachu!

(bm)
Katastrofa w Smoleńsku. Jaka była jej przyczyna? - wciąż nie wiadomo
Katastrofa w Smoleńsku. Jaka była jej przyczyna? - wciąż nie wiadomo yandex.ru
Samolot prezydencki do lądowania podchodził prawie do końca na autopilocie. Wyłączono go dopiero 5,4 sekundy przed uderzeniem w pierwszą przeszkodę.

Dlaczego sześć tygodni po katastrofie prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem rosyjska komisja lotnicza nie jest w stanie stwierdzić dlaczego maszyna znalazła się tak blisko płyty lotniska? Rodziny ofiar są sceptyczne co do pracy Międzypaństwowego Komitetetu Lotniczego (MAK), który orzeka we własnej sprawie - piszą dziś internetowe portale.

Polacy z kolei mogą się nie doczekać oryginalnych nagrań z czarnych skrzynek samolotu. Polscy eksperci mają dostać tylko ich kopie.

Czytaj też informacje z naszego specjalnego serwisu:Katastrofa w Smoleńsku

- To uniemożliwi nam pełną ekspertyzę fonoskopijną tych taśm - mówią polscy śledczy cytowani przez dziennik.pl.

Do tej pory ustalono, że w kabinie TU-154 tuż przed uderzeniem znajdowały się jeszcze dwie osoby poza pilotami. Głos jednego z nich miał należeć do Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych RP. Drugiego nie zidentyfikowano.

Niektórzy coraz bardziej otwarcie mówią o zamachu. Marek Strassenburg Kleciak, specjalista ds. systemów trójwymiarowej nawigacji i Hans Dodel, ekspert od systemów nawigacji oraz wojny elektronicznej w tekście dla portalu niezalezna.pl wyjaśniają, dlaczego tragiczne lądowanie tupolewa mogło być - i ich zdaniem było - osiągnięte przez celowe działania.

Z przekazanego przez Rosjan raportu wynika, że samolot prezydencki podchodził do lądowania na autopilocie. Autopilot sterował zarówno wysokością, ciągiem, jak i kursem Tu-154, pobierając do tego celu dane z GPS i innych wskazań przyrządów pokładowych. Dlaczego jednak piloci lecieli tak nisko? Bo autopilot zapewniał ich, że znajdują się znacznie wyżej i na bezpiecznym kursie. Jak to możliwe? Według specjalistów, autopilot opierał się prawdopodobnie na błędnych danych satelitarnych. Skąd błędne dane? Z... umyślnego zakłócenia sygnału GPS - uważają Kleciak i Dodel.

"To, że odbiór GPS w Tu-154 był zakłócony, jest oczywiste" - piszą Dodel i Kleciak. "Najprostszą metodą takiej agresji jest meaconing, polegający na nagraniu sygnału satelity i ponownym nadaniu go (z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą) na tej samej częstotliwości w celu zmylenia załogi samolotu. W przypadku Tu-154, podchodzącego właśnie do lądowania, wystarczyłoby niewielkie przekłamanie sygnału, by doprowadzić do tragedii".

Meaconing jest precyzyjny (można go "ustawić" z precyzją do 0,3 metra), i działa na spore odległości (nawet kilkadziesiąt kilometrów od samolotu).

Jeśli dodatkowo przekazano załodze samolotu nieprawidłowy poziom ciśnienia barometrycznego, to była ona bez szans, nawet przy lepszych warunkach pogodowych niż te, którymi panowały w Smoleńsku 10 kwietnia. Informacji jaką wartość ciśnienia podano dowódcy Tupolewa Rosjanie wciąż nie ujawnili.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna