Kierowcy: Nie widać drogi! Ulice znalazły się pod wodą

Wystarczyło, by przez godzinę padał deszcz, a suwalskie ulice znalazły się pod wodą.

- Najgorsze jest to, że nie wiadomo, w jakim stanie jest nawierzchnia drogi - mówi Zdzisław Kowalewski, suwalczanin. - Można wjechać w dziurę, których na naszych ulicach nie brakuje, i uszkodzić sobie auto.

Brudne studzienki?
Na początku miesiąca, kiedy nad miastem przechodziły gwałtowne burze, nikt podtopionym ulicom się nie dziwił. Ale wczoraj otrzymaliśmy kilkanaście telefonów. Deszcz bowiem nie był zbyt duży, a mimo to na drogach zrobiły się ogromne kałuże. Przejechać było trudno m.in. ulicami Zarzecze, Powstańców Wielkopolskich, Buczka oraz Kolejową.

- Drogowcy zapomnieli o czyszczeniu studzienek - narzekał Kowa-lewski. - Szkoda, że nie interesuje ich bezpieczeństwo kierowców.

Ludzie zwracali uwagę też na to, że przejazd przez "jezioro" wcale nie służy samochodom.

Kolektory są za stare
Romuald Koleśnik, szef Miejskiej Dyrekcji Inwestycji, która jest zarządcą dróg, bezradnie rozkłada ręce.
- Ta sytuacja nie ma nic wspólnego z brudnymi studzienkami - zapewnia. - Po prostu, kolektor deszczowy jest zły, albo nie ma go wcale.

"Burzówki" nie ma np. na ulicy Buczka, gdzie już po najmniejszym deszczu na drodze robią się ogromne kałuże. - Sieć powstanie wraz z przebudową ulicy Warszawskiej - zapowiada dyrektor. - Na razie nie mamy na ten cel środków.

Brak pieniędzy uniemożliwia też budowę instalacji przy ulicy Zarzecze.

- W tym przypadku kolektor deszczowy budowany był 30 lat temu - wyjaśnia rozmówca. - Obok znajduje się zalew Arkadia, do którego deszczówka, po oczyszczeniu jest odprowadzana. Jeśli poziom wody w zbiorniku jest wysoki, kolektor nie jest drożny. I stąd biorą się kłopoty.

Nowa sieć ma powstać wraz z przebudową Wigierskiej. Ale na to potrzeba ok. 24 mln zł. Póki co, miasta nie stać na takie wydatki.