Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejna afera w ośrodku ruchu drogowego

Tomasz Kubaszewski
Po tym, jak afera ujrzała światło dzienne Henryk G. (na pierwszym planie) pozostał na stanowisku dyrektora. Marszałek województwa nie widział powodów do jego odwołania. Potem jednak zmienił zdanie i G. zdymisjonował.
Po tym, jak afera ujrzała światło dzienne Henryk G. (na pierwszym planie) pozostał na stanowisku dyrektora. Marszałek województwa nie widział powodów do jego odwołania. Potem jednak zmienił zdanie i G. zdymisjonował.
Suwałki. Nie pomogę ci, bo w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego zmieniła się ekipa - tak miał do swojego znajomego powiedzieć Tadeusz K., ówczesny prezes Parku Naukowo-Technologicznego w Suwałkach.

Znajomy, również Tadeusz K. (choć nazwisko inne), tego typu zeznanie złożył przed prokuratorem.

Ta "zmieniona ekipa", to dyrektor bez życiorysu z czasów PRL. Chodziło konkretnie o Dariusza Górskiego. Bo to on rządził WORD-em w połowie ubiegłego roku.
Ale i wcześniej, i później ekipa była taka, jak trzeba.

Ale to była impreza...

Jeżeli prokuratura, która na ławie oskarżonych posadziła Henryka G., byłego dyrektora ośrodka i Tadeusza K., byłego prezesa parku ma rację, to wyłania się nam ponury obraz kliki, której w tym mieście wolno niemal wszystko.

Zdarzenie, o którym mowa rozegrało się późną wiosną ubiegłego roku. Grzegorz J., mieszkaniec jednej z mazurskich wsi, miał problemy z prawem jazdy. Najpierw mu je zabrali, a potem nie był w stanie zdać egzaminu teoretycznego. Od czego są jednak znajomi?

W sąsiedniej wsi mieszka Tadeusz K. Ma 68 lat i wiele znajomości z czasów PRL. Żadnego znaczącego stanowiska jednak wtedy nie pełnił. W ostatnich latach zajmował się biznesem.

Przed prokuratorem przyznał, że Grzegorz J. zwrócił się do niego o pomoc. Zatelefonował więc do prezesa Tadeusza K. Dlaczego akurat do niego, skoro z WORD-em nie miał on nic wspólnego? Na to pytanie, już przed sądem, odpowiedź nie padła.

Według K. to był koniec sprawy. Ale prokuratura ma inne zdanie na ten temat. Prezes Tadeusz K. miał się skontaktować z Henrykiem G., który egzaminował kandydatów na kierowców, a parę miesięcy później został nawet dyrektorem WORD. W czasie egzaminu teoretycznego G. miał pomagać Grzegorzowi J. Potem nadszedł czas na podziękowania.

Grzegorz J. zaopatrzył się w większe ilości alkoholu oraz wędzonych ryb i przekazał to Henrykowi G. On oraz dwaj Tadeuszowie K. zasiedli w dwa tygodnie po egzaminie do suto zastawionego stołu. Impreza była przednia, bo, jak przyznał Henryk G., niewiele z niej pamięta.

Stanowczo jednak zaprzecza, aby to zdarzenie miało cokolwiek wspólnego z egzaminem Grzegorza J. Bo mu wcale nie pomagał i nikt go o to nie prosił. G. przyznaje jednak, że prezes K. do niego w tej sprawie telefonował. Chodziło o przyspieszenie terminu egzaminu.

O tym drugi Tadeusz K. w ogóle nie wspomina. Przed prokuratorem zeznał on zresztą, że Henryka G. w ogóle nie zna. Przed sądem już się z tego wycofał.

- Znamy się od lat osiemdziesiątych - przyznał. - Od czasu do czasu się spotykamy, żeby spędzić razem z Henrykiem i Tadeuszem choćby parę chwil.

Polityczna synekura

To już zadanie sądu, by rozstrzygnąć, czy impreza z późnej wiosny ubiegłego roku była przypadkowa, czy wiązała się z egzaminem Grzegorza J. Proces będzie trwał zapewne wiele miesięcy.

Działalność suwalskiego ośrodka ruchu drogowego budzi jednak wiele wątpliwości. Czy to przypadek, że akurat tam zatrudnienie znalazł swego czasu główny kontroler w urzędzie marszałkowskim, który odchodził ze stanowiska w niesławie po ujawnieniu przez media, że został skazany za oszustwa finansowe? W tym czasie zarówno marszałek województwa, któremu WORD-y podlegają, jak i jego suwalski szef wywodzili się z tej samej ekipy politycznej, a ich znajomości sięgały czasów PRL.

Czy inna afera, wciąż nie osądzona, dotycząca prawa jazdy znanego aktora Zbigniewa B. nie jest przypadkiem związana także z różnymi towarzyskimi układami? Wszak bliski znajomy B., który często zaprasza go na Suwalszczyznę, to też postać z czołówki miejscowego, peerelowskiego establishmentu.

Czy normalne jest, wreszcie, że stołek dyrektora traktuje się jako polityczną synekurę? Od pewnego czasu stanowiska te oddaje się PSL. Nie było żadną tajemnicą, że do dymisji dyrektora Górskiego doprowadził ówczesny wicemarszałek województwa Jan Kamiński. PiS poświęcił dyrektora w ramach ratowania koalicji w sejmiku.

Przez moment WORD-em szefowała osoba nie kojarzona politycznie. Ale nie złożyła oświadczenia majątkowego na czas i straciła stanowisko. Teraz wszystko wróciło do normy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna