Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika wypadków umysłowych: Przyjaciel szyny

Konrad Kruszewski
Człowiek roku i przyjaciel kolei - taki jest Tusk.

Ale młody, bo stary przyjaźni się ze Schetyną, tyle, że szorstko się przyjaźni. Za to młody synek Michał zaprzyjaźnił się z torami i podkładami na całego.

Jak Państwo wiecie, PKP na swój koszt (czytaj: pasażerów) przewiozła młodego Tuska do Chin - samolotem, bo wie, że tabor PKP nie jest w stanie pokonać takiej trasy. Według PKP, młody Tusk przeleciał się w nagrodę, bo wygrał ogłoszony przez kolejarzy konkurs dziennikarki pt. "Człowiek roku - przyjaciel kolei". Jak rozumiem laureatami konkursu są ci, którzy o polskich kolejach piszą dobrze, bo tych co piszą źle po Chinach się nie rozwozi. I bardzo słusznie, gdyż rzeczywiście, aby napisać coś dobrego o polskich kolejach trzeba się wykazać nie lada kunsztem. I młody Tusk się wykazał w "Gazecie Wyborczej", bo w niej pracuje.

Tylko nie jest pewne, czy ten kunszt był wystarczający, gdyż bardzo szybko dziennikarze, którzy piszą o kolei źle i brzydko, wykryli, że młody Tusk wcale tego konkursu nie wygrał, tylko wziął w nim udział. Za co zatem jest nagroda? Za udział! Zgodnie z ideą olimpijską, że nie liczy się zwycięstwo, tylko udział, a zwłaszcza udziały.

A jak już młody Tusk na koszt pasażerów do Chin doleciał, to jakiś czas tam przebywał. Ale już nie na koszt kolei, tylko rządu chińskiego. O ile mnie pamięć nie myli, "Gazeta Wyborcza" jest taką gazetą, która walczy o prawa człowieka w totalitarnych Chinach, a także domaga się niepodległości dla okupowanego przez Chiny Tybetu. Tak przynajmniej się wydaje. Jak widać, nie przeszkadza to wcale godzić się na czasowe utrzymywanie przez totalitarne władze Chin własnego dziennikarza, żeby nie powiedzieć "opłacanie go". Jak z tego wynika, hasło gazety: "Nam nie jest wszystko jedno" nie dotyczy wszystkich źródeł finansowania swoich dziennikarzy.

Jak co roku "Kronika wypadków umysłowych" przyznaje swoje nagrody. W kategorii "Człowiek roku na kolei" wyprzedzili nas kolejarze. Chętnie się z nimi zgodzimy, bo takiego przyjaciela kolei jak młody Tusk na torach ze świecą nie znajdziesz.

"Melancholikiem Roku" został u nas prezes Kaczyński, który podczas wyborów nałykał się leków i popadł w taką melancholię, że nie zauważył, jak mu Kluzik buty uszyła. Ale jak tylko leki odstawił, wrócił do swojej przyrodzonej aktywności i wywalił z partii Kluzik razem z tymi butami. Tak się prezes uaktywnił, że przypomniał sobie, kto nie leży na Wawelu. Podejrzewa, że numer z podmianą zwłok na generalskie wykręcili mu Ruscy do spółki ze starym Tuskiem (ojcem przyjaciela kolei), ale my nie wykluczylibyśmy z grona podejrzanych kardynała Dziwisza, którym kierował duch święty.

"Mówca Prześwietny" - tytuł ten przysługuje prezydentowi Komorowskiemu, który potrafi na zawołanie bredzić lepiej niż chory w malignie. Oto próbka jego twórczości tylko z ostatniego tygodnia: "Kiedyś się na pewno zdarzy, że razem zaśpiewamy sobie z góralami śląskimi, słuchałem tego sympatycznego hohohoo(...). Pogranicza mają to do siebie, że są tu różni ludzie, którzy uczą innych ludzi przy wszystkich różnicach". Jak widać, to jest nie tylko przemowa. To wręcz różniczkowanie!

"Krzyżowcami Roku" mianowaliśmy osoby, które ogłosiły się obrońcami krzyża, za to, że tego krzyża nie potrafiły obronić. Miesiącami leżały krzyżem pod krzyżem zapewniając, jak bardzo bliski jest im ten symbol, jak drogi i umiłowany. A jak przyszło co do czego, to jakichś dwóch urzędników nocą wyniosło go w niewiadomym kierunku. Nikt łzy nie uronił, nikt nie zaprotestował. Większość nawet nie zauważyła, że tego krzyża już tam nie ma, a Jarosław Kaczyński do dziś co miesiąc składa pod nieistniejącym krzyżem kwiaty, bo nikt nie odważył się mu powiedzieć, że robi przebiegi nadaremno. W tej kategorii kandydował również Palikot, któremu udało się wyprowadzić siebie samego na polityczny margines, ale uznaliśmy, że trzeba mu dać szansę w Nowym Roku. Wygląda bowiem na to, że uda mu się wyprowadzić siebie jeszcze dalej.

"Inwestycją Roku" został największy na świecie Chrystus świebodziński - nowy polski święty, którego podobno widać nawet z kosmosu. Do tego tytułu kandydowały też rządowe autostrady na Euro 2012, ale przegrały, kiedy okazało się, że będą one krótsze od świebodzińskiej figury. Za to będzie na nich można rozwinąć prędkość do 140 km na godzinę. Zważywszy na ich mizerną długość nawet Ferrari może się to nie udać.

Tytuł "Płaszczaka 2010", nadawany największemu lizusowi, przyznaliśmy posłowi pisowskiemu Mariuszowi Błaszczakowi za wiernopoddańcze gesty wykonane bez mydła wobec najważniejszego prezesa świata Jarosława Kaczyńskiego, a zwłaszcza za stwierdzenie Płaszczaka Błaszczaka, że jego umiłowany prezes zasłużył na tytuł Parlamentarzysty Roku, ponieważ potrafi przemawiać bez kartki.
W Nowym Roku życzę Państwu i sobie, żeby bez kartki nie oznaczało bez sensu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna