Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzaczory i kaczory

Konrad Kruszewski [email protected]
Kronika wypadków umysłowych.

Polska to jest dziki kraj, powiedział pan Mirosław Drzewiecki, w pewnych kręgach całkiem słusznie zwany Mirem, grając w golfa na Florydzie. Z jego perspektywy, z perspektywy tego dołka w polu golfowym na Florydzie, Polska to jest rzeczywiście dzicz. W takiej sytuacji my, tubylcy, powinniśmy być wdzięczni panu Miro za to, że zechciał być u nas, w naszej dziczy, ministrem. Dzięki temu nas oświecił, niestety, tylko nieco, bo my, prymitywy bez ogłady, wpakowaliśmy go do kotła, ugotowaliśmy i pewnie byśmy go zeżarli, gdyby nie spieprzył na Florydę. Teraz na tym florydzkim polu golfowym może opowiadać, że brzydzi się polską polityką. To zbrzydzenie nie powoduje jednak u niego wstrętu podczas pobierania kilkunastotysięcznej diety poselskiej. Każdy chciałby się brzydzić za takie pieniądze.

Platforma Obywatelska, nie wiedzieć po co i z jakiej okazji, bardzo chciałaby być partią masową jak niegdyś PZPR. W związku z tym przyciąga do siebie byle kogo, bo liczy się masa, a nie jakość tej masy. Takim byle kim jest właśnie pan Drzewiecki, który tym swoim wywiadem na Florydzie potwierdził jedynie nieśmiałe do tej pory podejrzenia, że jest facetem, któremu dżentelmen nie podaje ręki. Polska jest, rzeczywiście, dzikim krajem, skoro ktoś taki może zostać w nim ministrem.

Kiedy już Drzewiecki napluł na nas, swoich tubylców, na florydzkim polu golfowym, zorientował się, że my, dzikusy, nie jesteśmy z jego plucia zadowoleni. W związku z tym zastosował typowy dla ludzi jego pokroju chwyt - bredzenie. Zaczął bredzić, że wywiad z nim został zmanipulowany, że nie był autoryzowany, że on nie powiedział tego, co powiedział, a jak nawet powiedział, to co innego miał na myśli. Że nie chciał nas, Pigmejów, obrazić, że jak użył słowa dziki kraj, to myślał co innego. A co myślał? Muszę to koniecznie zacytować, choć już się boję, że zostanę posądzony o zmanipulowanie. Takie to brednie.

"- Wywiad miał być autoryzowany i nadany w lokalnej internetowej telewizji polonijnej, a ukazał się w TVN - napisał biały pan masa Drzewiecki - w okrojonej formie, wypaczającej sens wypowiedzi. Padły słowa (o dzikim kraju), ale dotyczyły golfa i braku akceptacji dla tego sportu, a nie Polski jako kraju".

Ja, miejscowy dzikus, swoim ograniczonym umysłem, staram się ogarnąć to, co powiedział biały pan. I nie potrafię. Bo wychodzi mi, że Polska jest dzikim krajem, dlatego że pan Drzewiecki nie może w nim pograć spokojnie w golfa. Że dla golfa nie ma akceptacji i przyzwolenia, że Kaczory z golfa się śmieją, a Donald gania w krótkich majtkach za piłką, zamiast w koszulce polo, w zaprasowanych spodniach, z cygarem i koniakiem siedzieć w golfowym klubie z Sobiesiakiem. Dzicz po prostu, zamiast przystrzyżonej trawy - krzaczory. W krzaczorach siedzą kaczory i kopią pod ministrem dołki zamiast dołków na polu golfowym.

Że on, Miro, przedstawiciel białej cywilizacji, usiłował przynieść nam kaganek kultury i oświaty, ale żeśmy go obsikali i kazali mu budować orliki, czyli boiska piłkarskie. A on miał taką misję, żeby zamiast orlików wybudować w każdej gminie pełnowymiarowe pole golfowe z całym zapleczem. Żeby była na nim pięknie przystrzyżona trawa (tzw. green) i pomieszczenia klubowo-rekreacyjne, w których politycy mogliby spokojnie spotykać się z sobiesiakami.

Ale przecież nie wytłumaczysz Pigmejom, że pola golfowe są dla nich dobre! Pigmeje nie zrozumieją. Ganiają bez kultury za prosiakami, żeby je zeżreć. Zero kultury! Dlatego dzisiaj na naszych greenach pasą się krowy, a politycy z sobiesiakami muszą się spotykać na cmentarzach.

Jak posłuchałem tego wywiadu z Drzewieckim na Florydzie, to zrobiło mi się zwyczajne wstyd. Że ze mnie taki dzikus. Że wystąpił u mnie brak akceptacji golfa. Że nie mam nawet golfowego kija, o czapeczce nie wspomnę. Wstyd po prostu i sromota.

I nawet nie ma jak się poprawić. Drzewiecki pól golfowych nie zdążył wybudować, więc nawet jakbym teraz chciał uprawiać tę najszlachetniejszą ze wszystkich dziedzin sportu, to nie ma gdzie. Za chlew nie pójdę, bo teren tam nie został wyrównany. Poza tym, jaki biznesmen zechce zagrać na polu, na którym stoi chlew? Dzicz straszna i nie widać znikąd ratunku.

Dlatego błagam pana Drzewieckiego, żeby zechciał do nas wrócić i ponownie podjął trud podniesienia naszej kultury przez powszechną naukę gry w golfa. Żeby nie musiał się za nas w świecie wstydzić. Żeby był dumny z bycia Polakiem. Może wtedy nam przebaczy i łaskawie zgodzi się być u nas prezydentem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna