Nie śpię całymi nocami. Ale to najpiękniejsze nieprzespane noce w moim życiu, bo spowodowane tym, że zostałam mamą – uśmiecha się Marta Piotrowska. Jej synek Oskar skończył właśnie dwa miesiące. Pani Marta nie ma wątpliwości: jego narodziny to cud. Cud medycyny. I dobra wola lekarza, który nie zastosował standardowego w przypadku jej choroby leczenia.
Przyznaje, że gdy cztery lata temu usłyszała diagnozę: rak trzonu macicy, nie wiedziała, co robić.
Diagnoza: rak endometrium
– Byłam w szoku. Planowałam ślub, macierzyństwo, a nagle cały świat mi się zawalił, bo każdy specjalista, do którego trafiałam, mówił, że macicę trzeba usunąć – przyznaje kobieta.
W końcu trafiła do Uniwersyteckiego Centrum Onkologii, do profesora Pawła Knappa.
– I wyszłam z gabinetu z uśmiechem – wspomina. Z uśmiechem – bo profesor dał jej wtedy nadzieję.
Lekarz postanowił nie usuwać macicy
Ten dzień doskonale panięta również prof. Knapp. Bo, jak mówi – takie trudne diagnozy przeżywa i lekarz. Wtedy postanowił całej macicy pacjentce nie usuwać, choć to było rutynowe działanie w takich przypadkach, tylko przeprowadzić operację oszczędzającą. Chciał, by mogła jeszcze zostać mamą.
– Wykonaliśmy zabieg histeroskopii operacyjnej, podczas której nowotworowa część błony śluzowej macicy została całkowicie usunięta – tłumaczy prof. Paweł Knapp.
Następnie zastosowano radykalne leczenie hormonalne – kobieta została wprowadzona w stan przypominający menopauzę. Założono jej wkładkę domaciczną, a równolegle pacjentka dostała dużą dawkę progestagenów. Endometrium przestało rosnąć, a pacjentka przestała miesiączkować. Pani Marta pozostawała pod ścisłą kontrolą, co pół roku miała robioną diagnostyczną histeroskopię i rezonans magnetyczny – badania oceniające czy nowotwór nie wraca. Po trzech latach zaczęła myśleć o dziecku.
Nowatorskie leczenie w UCO
- Oczywiście, podejmując decyzję o tego rodzaju leczeniu, mieliśmy wiele obaw, jak np. tak młoda chora zareaguje na radykalne leczenie hormonalne – przyznaje prof. Paweł Knapp. – Nie wiedzieliśmy, czy funkcja błony śluzowej macicy powróci do stanu sprzed choroby, czy będzie możliwe osadzenie w niej zarodka. Nie wiedzieliśmy, czy pacjentka sama zajdzie w ciąże czy będzie to rozród wspomagany. Było wiele znaków zapytania.
Pani Marcie udało się zajść w ciążę naturalnie. Dwa miesiące temu urodziła syna Oskara. I mama, i synek, czują się dobrze. Jednak pani Marta pozostanie pod ścisłą kontrolą onkologiczną – do czasu aż minie pięć lat od zakończenia leczenia.
Rak błony śluzowej macicy to czwarty pod względem częstości występowania złośliwy nowotwór u kobiet. W Polsce rejestruje się rocznie około 6 tysięcy nowych zachorowań na raka błony śluzowej macicy, z czego 1,5 kobiet umiera z powodu tej choroby. Jednak gdy jest wcześnie wykryta – są szanse na wyzdrowienie. Najczęściej stosowaną metodą leczenia jest jednak właśnie usunięcie macicy.
– Jest jeszcze jednak nowa, bardzo prężnie rozwijająca się dziedzina oncofertility, czyli zabezpieczeniu płodności przy nowotworze, nie tylko zresztą ginekologicznym – podkreśla prof. Paweł Knapp.
Jednak przyznaje, że lekarze często zapominają, że mogą skorzystać z tej metody. Jak mówi, o możliwości zastosowania procedury oncofertility powinni pamiętać lekarze rodzinni, onkolodzy, onkolodzy klinicyści, uroonkolodzy, ginekolodzy onkolodzy.
Ma nadzieję, że ta procedura, zwłaszcza w raku endometrium będzie stosowana coraz częściej.
– Bo dla wielu kobiet to szansa na macierzyństwo – mówi.
Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?