Pragnął być blisko Boga służąc ludziom. To była jego droga do świętości. Pokazał przez swoje krótkie życie, że taka droga jest możliwa dla każdego kapłana, dla każdego człowieka - mówił podczas mszy Jerzy Mazur, biskup ełcki. Wczoraj rodzina, przyjaciele, księża, siostry zakonne i mieszkańcy pożegnali tragicznie zmarłego w Boliwii misjonarza, księdza Mariusza Graszka.
Misjonarz z krwi i kości
Teresa i Ireneusz Graszk mieszkają w Starych Juchach. Mają piątkę dzieci. Ks. Mariusz urodził się w 1977 roku. Jego brat bliźniak Jacek również jest księdzem. Święcenia kapłańskie obaj przyjęli w 2003 r rąk biskupa ełckiego Jerzego Mazura.
W październiku 2011 roku ks. Mariusz wyjechał do pracy misyjnej w Boliwii w parafii Challapata w diecezji Oruro. Tam bardzo szybko zjednał sobie ludzi.
- To był misjonarz z krwi i kości - mówią o nim księża.
Niestety 8 lutego wydarzył się tragiczny wypadek. Do parafii ks. Mariusza jechały siostry elżbietanki. Po drodze zepsuł się im samochód. Z prośbą o pomoc zadzwoniły właśnie do misjonarza. Razem z boliwijskimi żołnierzami i młodym zakonnikiem pojechał im pomóc.
Kiedy byli już na miejscu drogą, na której stał samochód zakonnic, jechały dwa autobusy. Jeden zaczął wyprzedzać drugi i uderzył w grupę ludzi stojących na poboczu. Na miejscu zginęło czterech żołnierzy i zakonnik. Ks. Mariusz z siostrami, w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala. - Biskup Jerzy Mazur zadzwonił do mnie w nocy, o północy, że z moim bratem jest źle. Od razu odprawiłem za niego mszę świętą.
Później dowiedziałem się, że w czasie tej mszy skonał - mówi ks. Jacek Graszk, brat misjonarza.
Jak dodaje, biskup Mazur pojechał z nim do Boliwii. Pomógł w przywiezieniu do rodzinnej ziemi szczątków brata.
- To dla nas bardzo ważne - mówi ks. Jacek.
W Boliwii żegnały go tysiące ludzi. Wierni chcieli, aby spoczął w ich ziemi, ale zapadła inna decyzja. Postanowili więc wyróżnić go w szczególny sposób. Został Aniołem Stróżem miasta Challapata. To najważniejsze lokalne wyróżnienie.
We wczorajszym pogrzebie ks. Mariusza w Starych Juchach również wzięły udział tłumy ludzi. Wśród nich m.in. siostry zakonne, księża z biskupem Jerzym Mazurem i Romualdem Kamińskim na czele.
Pracowity i pogodny
Mimo że od tragicznej śmierci ks. Mariusza minęło już kilka dni, wielu ciągle nie może w to uwierzyć.
- Kochał to co robił. Był dobrym człowiekiem, jak cała rodzina. Nie mogę pogodzić się z tym, że zginął tak daleko od domu - mówi pani Ewa.
- Był dobrym kapłanem i Bóg chciał go mieć już u siebie - dodaje inna kobieta. Ks. Mariusza wspominał też dyrektor miejscowej szkoły. - Wszyscy pamiętają go jako pracowitego, pogodnego i kulturalnego chłopaka. Zawsze uśmiechniętego i koleżeńskiego - mówi Adam Lewicki. - Miał brata bliźniaka, ale nie wykorzystywał podobieństwa i tego, że nauczyciele mogą się mylić. Nie pozwalała mu na to uczciwość.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?