Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Menager chce podarować miliony. Pod jednym warunkiem

Helena Wysocka [email protected]
Zdjęcie ilustracyjne.http://www.flickr.com/photos/refractedmoments
Zdjęcie ilustracyjne.http://www.flickr.com/photos/refractedmoments Flickr / CC 2.0
Propozycja wydaje się bardzo kusząca. PRZECZYTAJ TEN ARTYKUŁ ZA DARMO. TYLKO SIĘ ZALOGUJ. U góry strony, na szarym pasku PIANO wybierz "informacje", wpisz swój e-mail, dokonaj ekspresowej rejestracji i czytaj ARTYKUŁY PREMIUM ZA DARMO do końca sierpnia. Później zadecyduj, czy chciałbyś mieć dostęp do najlepszych artykułów na 42 portalach w Polsce.

Fred, menager bankowy, napisał do mnie, że chce mi podarować... 7 milionów funtów. Pod warunkiem, że podam mu swój adres i numer telefonu. I jeszcze jedno. Mam milczeć, jak grób.

Taką propozycję dostałam na e-maila kilka dni temu. Zanim zdążyłam pochwalić się koleżance, ta wypaliła, że otrzymała świetną ofertę. Hektarową działkę, położoną w zabitej dechami wsi, może sprzedać za... 5 milionów złotych. Transakcją zainteresowany jest sam wnuk Kadafiego.

Wtedy przypomniałam sobie o pani Zosi, która mogła zostać milionerką, gdyby zgodziła się trochę... pomodlić. - Nie dajmy się nabrać - apeluje policja. - Przestępcy chcą wyłudzić od nas pieniądze. A kiedy je otrzymają, giną w sieci.

Dostanę spadek!

Dwa dni temu dostałam - za pośrednictwem poczty internetowej - długi, napisany łamaną polszczyzną list. Pan Fred, menager z londyńskiego banku, informował mnie, że bardzo długo szukał godnej zaufania osoby.

W końcu postanowił, że swój los powierzy w moje ręce. Wprawdzie nigdy się nie widzieliśmy i nic o sobie nie wiemy, ale - jak dowodzi - moją uczciwość gwarantuje geograficzne położenie. Mówiąc inaczej, mieszkańcy bieguna zimna uczciwość mają we krwi. Czy tego chcą, czy nie.

A chodzi o to, że można zarobić trochę pieniędzy. Otóż, w londyńskim banku znajduje się opuszczone od trzech lat konto, a na nim 18,5 miliona funtów. Rachunek należał do zagranicznego klienta, który, wraz z rodziną, zginął w katastrofie samolotowej 23 marca 2009 roku. Wracał wtedy z wakacji.

Anglik szukał spadkobierców, ale ich nie znalazł. Kasę można więc z banku spokojnie wyprowadzić. I taką właśnie robotę proponuje mi Fred. Pieniądze najpierw trafią na moje konto, a później się podzielimy. Za pomoc dostanę czterdzieści procent lokaty. Co mam zrobić? Właściwie niewiele.

Wystarczy, że podam swój adres i numer telefonu. Ten ostatni jest potrzebny przede wszystkim dlatego, że będę otrzymywała kolejne dyspozycje, które są - co zrozumiałe - poufne. Wspólnik gwarantuje mi też bezpieczeństwo. W moim komputerze nie pozostanie żaden ślad po naszej współpracy.

Już sprawdziłam, że bank, w którym pracuje mój wspólnik istnieje. Na odpowiedź mam jeszcze kilka dni. Fred dał mi bowiem tydzień do namysłu. Oczywiście, takich propozycji się nie odrzuca. Muszę raczej zastanowić się nad zupełnie inną sprawą. Co zrobię z taką stertą pieniędzy?

Ugór wart miliony

Malwina, moja koleżanka, może śmiało mówić, że złapała pana Boga za nogi. Przez ostatnich sześć lat próbowała sprzedać hektar lichej, położonej w podsuwalskiej wsi, ziemi. Ogłoszenia zamieszczała bodajże na wszystkich portalach internetowych i w biurach nieruchomości.

Efekt? Zainteresowanie równe zeru. I trudno temu się dziwić. Sąsiedzi mówią, że na tym polu nawet trawy porządnej nie ma. A ta, która rośnie jest tak twarda, że krowy łamią sobie zęby. Doradzałam jej, aby nieużytek oddała sąsiadom.

- Przynajmniej nie będą rosły chwasty - sugerowałam. Nie chciała. Miała nadzieję, że zarobi parę tysięcy złotych. Trudno więc się dziwić, że kiedy tydzień temu dostała biznesową ofertę, aż podskoczyła z zachwytu. Autor maila wprost rozpływał się w zachwycie nad jej ugorem. Okazuje się, że działka Malwiny jest dla niego rajem, wymarzonym miejscem na ziemi.

Niestety, z przyczyn od siebie niezależnych, nie może zapłacić zbyt wiele. Oferuje więc tylko... 5 milionów złotych. Taką kasę ma na jednym z kont, które nie zostały jeszcze zablokowane. Pozostałe zabezpieczyły służby. Kupiec jest bowiem wnukiem... Kadafiego i ma już tylko jedno marzenie - chciałby przyjechać na Suwalszczyznę i spokojnie dożyć starości. Musi się bowiem ukrywać przed "zła ludzi".

Potomkowi libijskiego przywódcy bardzo się śpieszyło. Deklarował, że pieniądze przekaże tak szybko, jak będzie to możliwe. Chce jednak wiedzieć, czy należność może być w dolarach. Wymiana waluty przysporzyłaby mu nieco problemów. Ale, jeśli mają być złotówki, to nie ma sprawy.

Kadafi prosił Malwinę, by szybko podała swój numer telefonu i adres zamieszkania. Trzeba podać dane do aktu notarialnego. Ma na to trzy dni. Wczoraj dowiedziałam się, że więcej ofert nie przesyłał. Pewnie skierował je do innych właścicieli nieruchomości. Być może, że ktoś w końcu ją przyjmie.

Chce obdarować biednych

Pani Zosia to kobieta dobiegająca pięćdziesiątki. Kilka miesięcy temu przyszła do redakcji, aby poprosić mnie o radę. - Współczuję tej kobiecie, chciałabym jej pomóc - mówiła. I opowiedziała historię, która, przyznam, wprawiła mnie w osłupienie. Otóż pani Zosia też została wybrana spośród milionów Polaków jako ta, której można zaufać. Napisała do niej Mariam z Kuwejtu, była żona ambasadora, który zmarł parę lat temu po krótkiej chorobie. Cierpiał tylko cztery dni.

Mariam nie ma dzieci i nie chce ich mieć. Zamierza być wierna swojemu mężowi aż do śmierci. A ta właśnie nadchodzi. Lekarz stwierdził bowiem, że Mariam ma chorobę nowotworową, która szybko się rozwija. Problem w tym, że na jej koncie znajduje się 2,5 mln dolarów, które chce przekazać na zbożny cel. Najlepiej na rzecz kościoła, ubogich, porzuconych dzieci, albo biednych wdów. Pani Zosia wprawdzie do takich nie należy, ale chodzi o to, aby ktoś czuwał nad tym, czy darowizna jest właściwie wykorzystywana.

- Pieniądze mają wpłynąć na moje konto - opowiadała podekscytowana kobieta. - A ja będę je przekazywała potrzebującym.

Mariam twardo stąpała po ziemi i wiedziała, że za każdą pracę należy się wynagrodzenie. Dlatego pani Zosi także proponowała działkę. Stawiała jednak warunki. Poza kontrolowaniem wydatków kobieta musi przynajmniej raz dziennie zmówić modlitwę. W intencji darczyńców rzecz jasna.

"Błogosławiona jest ręka, która daje..." - napisała Miriam i poprosiła panią Zosię o jej adres oraz zdjęcie. Obiecała, że jak tylko otrzyma te informacje, to natychmiast przeleje pieniądze na konto i będzie mogła spokojnie odejść z tego świata.

Próbowałam zniechęcić panią Zosię do tej misji. Czy się udało, nie wiem. Oni rozdają karty
Policjanci mówią, że tego typu ofert, czyli tzw. oszustw nigeryjskich jest coraz więcej. Sprawcy podają się za uchodźców politycznych z czarnego lądu, inwestorów, czy pracowników firmy, która weszła w posiadanie dużej ilości pokrytych substancją chemiczną pieniędzy. A ostatnio pojawiły się nawet propozycje od władz Nigerii, które chcą zrekompensować straty związane z oszustwami nigeryjskimi.

Gdy ofiara chwyci przynętę, przestępcy wyciągają od niej pieniądze. Np. chcą, by pokryła koszty wykonania kopii dokumentów, założyła konto w banku, czy działalność gospodarczą. Oszust liczy na chciwość swojej ofiary, która widzi się milionerem i daje wciągać w grę. Tyle, że nigdy nie rozdaje w niej kart.

Pokrzywdzeni mogą zgłaszać się do U.S.Secret Service (adres na stronie Komendy Głównej Policji), ale nawet ta służba nie daje nadziei na odzyskanie kasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna